środa, 31 sierpnia 2016

Rozdział 9. Przyjęcie.

                Dochodziła trzecia popołudniu, gdy stanęłam przed lustrem, w pełni gotowa na własną osiemnastkę. Włosy splotłam w luźnego warkocza, który opadał mi na plecy. Miałam na sobie białą koszulkę bez ramion z koronkowymi plecami i ołówkową szarą spódnicę z lekkim wcięciem na prawym udzie. Między obojczykami leżała perła od Haydena. Dotknęłam jej palcem, była nagrzana od mojego ciała.
                Wzięłam w dłoń buty na wysokim obcasie i zeszłam na dół. Dziewczynki biegały po tarasie, wokół ogrodowego stołu, na którym czekały już talerzyki do ciasta. Obie miały podobne sukienki, Clary w swoim ulubionym błękitnym kolorze, a Nora w lawendowym. Mój tata w marynarce i prążkowanej koszuli kończył gotować obiad. Obok niego kręciła się mama w białej sukience, która próbowała otworzyć wino. Zatrzymałam się na schodach, patrząc, jak ojciec pochodzi do niej i z uśmiechem pomaga jej uporać się z korkociągiem. Coś do niego powiedziała i pocałowała lekko w policzek.
                Zadzwonił dzwonek. Postawiłam szpilki na podłodze i szybko założyłam je na stopy. Podeszłam do drzwi, wygładzając niewidoczną zmarszczkę.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie! – krzyknęła babcia Viviane, obok której stał dziadek Tom.
- Ślicznie wyglądasz – dodał dziadek, podając mi bukiet kolorowych kwiatów.
                Objęłam ich i przytuliłam. Po chwili w domu zapanował totalny rozgardiasz, pojawił się brat ojca – Mark z żoną i córką, siostry mamy wraz z rodzinami, rodzice taty – Beth i Ed, oraz Allison. Brakowało tylko Tristana. W głębi serca bałam się, że nie przyjdzie ze względu na swoje napięte stosunki z Haydenem.
- Oho, chyba pojawił się ostatni gość – powiedział wujek Jack, brat taty, wyglądając przez okno w salonie na drogę.
Z trudem odwróciłam wzrok od malutkiej Hayley, śpiącej słodko w wózku, mimo hałasu wokół. Moje siostry i nasze najmłodsze kuzynki także obserwowały ją bacznie. Żadna z nich nigdy nie widziała takiego małego dziecka. Chłopcy wydawali się być zawiedzeni, że interesuje bardziej bobas niż oni. Idąc do drzwi zmierzwiłam ich włosy.
- Cześć – powiedziałam, otwierając drzwi.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie. Wszystkiego najlepszego, Davina.
Obrzucił mnie krótkim spojrzeniem. Patrzyłam na niego, próbując ukryć zachwyt. Był ubrany w wąskie, czarne spodnie, granatową koszulę i czarną sportową marynarkę, która podkreślała jego szerokie barki i lekko opaloną skórę. Podał mi bukiet składający się z osiemnastu róż, o dużych, bordowych kwiatach i intensywnym, słodkim zapachu.
- Dziękuję są piękne.
- Tak jak ty – powiedział cicho. – Ślicznie wyglądasz – dodał głośniej, po krótkim kaszlnięciu.
- Dzięki.
Wpuściłam go do środka.
- Masz jeszcze coś dla ciebie. – Podał mi elegancko zapakowany pakunek w niebieskim papierze. – Mam nadzieję, że będzie pasować.
Uśmiechnęłam się, miałam przeczucie, że wiem, co znajdę w środku.
- Dziękuję, na pewno będzie. Chodź – powiedziałam, wsuwając mu rękę pod ramię. – Jestem głodna.
Allie pomachała mu, siedząc już koło mnie. Po jej drugiej stronie siedziała ciocia Jean, która rozmawiała z nią cicho. Ostatnie wolne miejsce znajdowało się pomiędzy moimi dziadkami. Tristan zawahał się krótko, gdy mu je wskazałam. Wstawiłam kwiaty do wazonu, gdzie stanęły obok innych kolorowych bukietów.
Obiad płynnie przeszedł w deser - kawę i ciasto. Goście rozsiedli się na tarasie i zajęli się rozmową, dzieci bawiły się na podwórku znów w swoim żywiole. Mała Hayley obudziła się i była karmiona w cieniu, a koło niej siedziały moje ciotki i babcie, które nie mogły się zdecydować do kogo jest bardziej podobna. Tristan rozmawiał luźno z moimi wujkami, którzy szybko przyznali się, że na studiach też grali w kapeli rockowej.
Allie przysiadła się do mnie i podała mi kieliszek białego wina.
- Już wiesz, jakie życzenie pomyślisz, podczas zdmuchiwania świeczki?
- Nie. Chyba nie. – Wypiłam łyk. – Jest tyle rzeczy Al, które był chciała, ale które są naprawdę ważne? Studia, sukces w jeździectwie, czy nauce? Chyba najważniejsze jest, by żyć.
Złapała mnie za rękę.
- Spójrz dookoła, Davina. Masz wokół siebie wszystkich, których kochasz i, którzy cię kochają.
- Prawie.
Allie przewróciła oczami.
- Nie przerywa się starszym, to niegrzeczne. – Parsknęłam śmiechem. Majowe słońce delikatnie pieściło nasze twarze, wydobywając z jej włosów złote tony. – Zapamiętuj takie chwile, chowaj je głęboko w sercu. W najgorszych chwilach będą twoją pociechą.
Ścisnęła moją rękę i uśmiechnęła się smutno.
- Masz niezwykłą zdolność zamykania myśli w słowa, wiesz? Będziesz świetną pisarką. Już piszesz świetnie, a będziesz jeszcze lepsza. Wierzę w to. Masz rację, to co się naprawdę liczy jest na tym podwórku. Chciałabym…
- Nie, Davina! – krzyknęła Allie, skupiając na chwilę na sobie uwagę innych gości. Moja rodzina uśmiechnęła się i wróciła do swoich rozmów. – Nie mogę znać twojego życzenia, to by je zniszczyło. Nigdy by się nie spełniło.
- Masz rację. – Stuknęłyśmy się kieliszkami.
Słońce schodziło coraz niżej, niebo przybrało różową barwę, gdy mama zawołała nas na tort. Goście otoczyli mnie kołem, odśpiewali „Sto lat” i zapadła cisza. Utkwiłam swoje spojrzenie w osiemnastu świeczkach, które płonęły nieśmiało. Moje życzenie powoli formowało się w mojej głowie. Na chwilę podniosłam wzrok i spojrzałam na Tristana. W ciepłym świetle późnego popołudnia jego oczy zdawały się być krystalicznie niebieskie, jak szafiry.
Chciałabym zawsze pamiętać te chwile.- Mark hwili w domu łodze i szybko założyłam je na stopy. Podeszłam do drzwi, wygładzając niewidoczną zm
                Nabrałam powietrza głęboko do płuc i dmuchnęłam. Gdy otworzyłam oczy żadna z świeczek nie płonęła, a nad ciastem unosiła się mgiełka szarego dymu.
***
- Masz świetną rodzinę.
                Drgnęłam. Zaskoczył mnie. Zapadła noc, a mrok rozświetlały światła dochodzące z wnętrza domu, lekki wiatr niósł ze sobą chłód morza. Tristan oparł się o filar werandy i utkwił we mnie swoje spojrzenie.
- Dziękuję. – Obróciłam w palcach kieliszek, chciałam móc się zrewanżować tym samym, ale praktycznie nie znałam ich rodziny. Hayden rzadko jeździł na rodzinne imprezy, a jeszcze rzadziej zabierał na nie mnie. – Spełnisz swoją obietnicę?
                Uniósł brwi zdziwiony.
- To znaczy?
- Nie dobrze zapominać o swoich obietnicach, Tristanie – powiedziałam poważnym tonem. Widząc jego minę, szybko dodałam: Droczę się tylko. Obiecałeś mi koncert „The Greyness”, kiedy będę w Bostonie. A będę i to za tydzień.
                Uśmiechnął się, przygryzając wargę. W moim wnętrzu coś się przewróciło, gdy delikatna skóra napięła się. Zacisnęłam zęby, zwalczając ochotę, by przeciągnąć po niej palcem.
- Pamiętam, nie wiem tylko, czy chcesz iść na punkowy koncert, czy nie wolisz się wyspać przed zawodami.
                Uniosłam brwi.
- Daj spokój. Spać to będę na emeryturze, a teraz chcę się bawić. Idziemy.
- Davina, chciałbym porozmawiać na zupełnie inny temat.
                Zesztywniałam. Znałam ten ton – z pozoru beztroski, ale pod spodem czaiło się jego zdenerwowanie. Mimo to jego głos był jak muzyka dla moich uszu, nie potrafiłam sobie wyobrazić go śpiewającego. Zastanawiałam się, czy ma chrapliwy, czy bardzo melodyjny głos. Używał już go w rozmowie ze mną, gdy powiedział, że mu na mnie zależy.
- Tristan, proszę. Nie prowokuj Haydena, bardziej niż musisz. – Moja dłoń znalazła się na jego ręce. Delikatnie ścisnęłam jego palce. – Zależy mi na tobie, ale jego kocham.
                Nie mogłam dłużej patrzeć na ból w jego oczach. Puściłam go i odwróciłam się na pięcie. Złapał mnie za ramię delikatnie, ale stanowczo i przyciągnął do siebie. Pomimo moich wysokich obcasów, nadal nie miałam oczu na równi z jego. Nasze twarze były tak blisko, że czułam na policzku jego oddech. Czułam zapach jego perfum, który mieszał się w powietrzu z wieczornym powietrzem, tworząc niesamowitą mieszankę. Opuścił głowę, a jego nos musnął moje czoło.
- Davina – wyszeptał, gładząc czule mój policzek. Miał zgrubiałą skórę na palcach. – Masz rację, nie powinniśmy.
                Odsunął się i już miał odejść bez słowa, gdy złapałam go za rękę.
- Bądź moim przyjacielem. – Spojrzał na mnie, jakbym go uderzyła. Przytuliłam dłoń do jego twarzy, pragnąc odebrać mu ten ból. – Chciałabym, żebyś nie cierpiał, ale nie możemy. Ja mam Haydena, a ty…
                Urwałam, nawet nie wiedziałam jak ma na imię jego dziewczyna. Uświadomiłam sobie, jak niewiele o nim wiem. Moja dłoń zsunęła się z jego policzka, przez ramię i opadła, luźno układając się wzdłuż biodra.
- Nie mam nikogo – wyszeptał cicho. – To zdjęcie jest stare, zerwaliśmy tuż po Bożym Narodzeniu. Nie schowałem tego zdjęcia, bo to była dobra chwila. Nadal się przyjaźnimy z Larą, po prostu to nie było to, czego oboje chcieliśmy.
- Ja też ci tego nie dam.
                Uśmiechnął się krzywo, smutno.
- Tego nie wiesz, a ja się nie dowiem. Masz rację, Davina. Zresztą jak zawsze. Hayden to mój brat, nie powinienem nawet przez chwilę tak myśleć. Wybacz mi, proszę.
- Oczywiście. Będziesz moim luzakiem, prawda? – Stał do mnie bokiem, jego twarz ginęła w mroku, nie mogłam nic z niej wyczytać.
- Nie zostawiłbym cię samej. – Westchnęłam, a on spojrzał na mnie przelotnie. Oczy Tristana znów były puste, nie mogłam w nich niczego dojrzeć. - Już czas na mnie. Dziękuję za zaproszenie. Widzimy się w czwartek, przyjadę po ciebie do ośrodka.
                Zrobił kilka kroków w stronę domu, po czym się zatrzymał. Jego szerokie barki unosiły się powoli pod ciężarem oddechu. Odwrócił się gwałtownie i ruszył w moją stronę. Uniosłam głowę, zupełnie nieświadomie, jakbym czekała na pocałunek. Ale on ujął moją twarz w dłonie i pocałował w czoło. Gdy jego wargi dotknęły mojej skóry, myślałam tylko o tym, jakie miękkie są.
- Wszystkiego najlepszego – powiedział, a jego wargi muskały moją skórę z każdą sylabą, którą wypowiedział.
                Odszedł, pozostawiając mnie na werandzie, pełną zniszczonych nadziei i dziury w sercu. Świadomość tego, że pragnęłam go, a nie mogłam go mieć, spadła na mnie z impetem. Zacisnęłam palce na balustradzie, próbując opanować łzy. Jednocześnie wiedziałam, że właśnie zdradziłam Haydena, chociażby mentalnie. Zdradziłam, bo mimo świadomości swoich uczuć, nie spróbowałam tego zakończyć definitywnie.
                A należało tylko zabić to w zarodku.
                Mijały minuty, które straciły dla mnie wymiar. Znad lądu nadeszły ciemne chmury, przysłaniając gwiazdy i księżyc. Daleko rozbłysła pierwsza błyskawica i rozległ się grzmot. Wzdrygnęłam się. Otarłam łzy, które już dawno przestały płynąć.
- Tu jesteś. – Allie wyszła na werandę i objęła mnie w talii. Patrzyła na mnie badawczo, jakby chciała wyczytać z mojej twarzy wszystkie emocje. – Wszyscy cię szukają. Coś się stało?


- Nie, Al. Wszystko dobrze. Po prostu się wzruszyłam. Tak się cieszę, że was wszystkich mam. – Pocałowałam ją w policzek i razem wróciłyśmy do domu, zanim na zewnątrz rozpętała się burza. 


Tak, to ja.
Witajcie. 
Wiem, że obiecałam Wam rozdział wcześniej, ale szczerze? Nie chciało mi się. Miałam to zrobić, ale było wiele na głowie, mój wyjazd do dziadków, później z rodzicami (Ci, którzy zaglądają na mojego Instagrama wiedzą o co chodzi), więc pisałam, ale nie miałam czasu tego wrzucać na bieżąco na bloga.
Też kwestia Waszej aktywności mnie martwi. Wiem, że są osoby, które tu zaglądają. Widzę Was, ale to, że ktoś wyświetli mojego bloga mało znaczy, znaczy inaczej. Każda osoba, która tutaj zagląda jest cholernie ważna, ale to komentarz jest dla mnie wyznacznikiem tego, że ktoś tutaj faktycznie zagląda, a nie tylko klika w link. 
Wybaczcie znów taką dygresję, ale uwielbiam Wasze komentarze. Zawsze. I dlatego tak o nie zabiegam :)
Rozdział na osłodę końca wakacji.
To były dobre wakacje - miałam 8nastkę, zrobiłam prawko, spotykałam się z przyjaciółmi i zwiedziłam mój wymarzony kraj. Te wakacje to też zmiana we mnie, wyleczyłam pewną handrę i mam nadzieję, że już nie wróci. Show must go on. Teraz jak o tym myślę, to ciekawi mnie, czy wpływało to na moje opowiadania... Zobaczymy.
Za rozdział podziękujcie Marcie. Gdyby nie ona nie siedziałabym tutaj i nie wklejała go dla Was. Wybaczcie mi to zniechęcenie. Nie wiem dlaczego tak się ze mną dzieje. 
Czerpię radość z pisania tej opowieści - mamy 9 rozdział, a ja już myślami jestem daaaleko. Mam plan na rozdział kulminacyjny, a muszę wyjaśnić jeszcze tyle kwestii.
Przepraszam za taki mój wywód tutaj. Choć to lubie w bloggerze. Że mogę Wam tu truć. Ale jeśli ktoś woli Wattpada to zapraszam. Tam też już jestem. Rozdziały postaram się tam jakoś powrzucać, ale wiecie - jutro szkoła ;)
Miłego roku szkolnego i niech będzie dla Was dobry!
A my maturzyści... Damy czadu!!!
Raven.

4 komentarze:

  1. Oj, bez przesady... I tak prędzej czy później byś go wrzuciła;D Cieszę się, że piszesz, że to opowiadanie nie umiera. Na kolejne rozdziały czekam z niezwykłą niecierpliwością, a pewnie gdybyś wstawiała je np. co tydzień, nie byłyby tak wyczekane i dopracowane. Więc są plusy:) Życzę weny, weny i, może..., weny. Dodatkowo dobrego, naprawdę dobrego roku szkolnego i matury na 100%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo za cieple slowa, a w szczegolnosci za tego motywacyjnego kopa!
      Mam nadzieje, ze nadal bedziecie wyczekiwac kolejnych rozdzialow :)

      Usuń
  2. #teamTristan
    I będę to pisać do swojej śmierci, jasne?!
    On jest taki awww ^^
    A Haydena nie lubię.
    Nadal.
    To był błąd podawać mi nazwę na wattpadzie, bo będę cię teraz stalkować xD Uwielbiam stalkować ludzi :')
    Zgadnij o co modliła się dziś moja klasa na religii? *cisza pełna napięcia* O zmianę nauczycielki od matmy, albo "aby była w stanie błogosławionym" *owacje na stojąco dla Emiliana* *spróbujcie tu sobie wyobrazić minę naszej katechetki xD* Matfiz pozdrawia wszystkich serdecznie, lub jak oni wolą się określać "matematycy specjalnej troski" :') cri, z kim ja żyję?
    Ucz się, ucz i jak już napiszesz tą maturę, to żeby było jak najlepiej! :D Trzymam kciuki, liceum ssie ;-;
    Pozdrawiam cieplutko
    Kate <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, uwielbiam byc stalkowana przez Ciebie :* serio, nie ma nic milszego :3
      Fajne macie te matfizy, zawsze sadzilam, ze jestescie troszke dziwni, ale to pewnie przez ta fizyke XD wybacz ;*
      #teamTristan hahah, no zobaczymy, co z tego wyniknie :>
      Do zobaczenia niedlugo!

      Usuń