Delikatne
światło wpadało przez uchylone żaluzje, zalewając pokój miękką poświatą. Miękka
pościel otulała moje ciało. Od kilku minut przysłuchiwałam się Tristanowi, gdy
składał łóżko, później gdy brał prysznic, a na końcu gdy zaczął przygotowywać
śniadanie.
Poprzedniego
dnia praktycznie nie rozmawialiśmy, w milczeniu zjedliśmy kolację, po czym bez
słowa poszłam do łazienki i zaszyłam się w łóżku. Wyciszyłam powiadomienia dla
wszystkich numerów z wyjątkiem rodziców. Nie chciałam rozmawiać z Haydenem, gdy
widziałam jego numer na wyświetlaczu ogarniała mnie złość.
Nie
potrafiłam wyjaśnić, dlaczego powiedziałam Tristanowi, że to koniec. Nie
chciałam tego powiedzieć, a tym bardziej nie potrafiłam żyć bez niego. Ale
musiałam się nauczyć, to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Nie potrafiliśmy
się przyjaźnić, próbowaliśmy, ale polegliśmy. Czułam kompletną pustkę w sercu,
pomimo że wybrałam najlepiej, jak umiałam. A przynajmniej tak uważałam.
Hayden
nie zasługiwał na to, żebym poszła w tango z jego bratem. Jakkolwiek bardzo
pragnęłabym Tristana, on nigdy nie mógłby być mój.
Pojedyncza
łza spłynęła z niebieskiego oka. Otarłam ją szybko, zanim dosięgłaby warg.
Mechanicznie zajęłam się ubieraniem – ciemne rurki i szara koszulka. Białe
bryczesy, koszulę konkursową i frak złożyłam starannie w kostkę i schowałam do
plecaka. Usiadłam w fotelu, stojącym koło okna i związałam włosy w warkocz. Po
ulicy w dole przechadzali się ludzie, jakiś chłopak jechał rowerem i rozrzucał
gazety.
Rozległo
się pukanie do drzwi.
- Davina? – Głos Tristana był
dziwnie pusty i wyzuty z uczuć. – Czas wstać. Chodź na śniadanie.
- Już idę, jasne.
Spojrzałam
w duże lustro i przełknęłam ślinę. Pod moimi oczami skóra była ciemna i
napięta. Blada cera kontrastowała z ciemną tęczówką. Włosy miałam starannie
zaplecione, nie odstawał żaden kosmyk. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, ale
wyszło bardzo smutno.
Kuchnię
wypełniał zapach kawy i świeżego pieczywa. Tristan postarał się o różne dżemy,
starannie naszykował blat, który zastępował stół. Przeglądał gazetę, siedząc na
stołku barowym. Spojrzał na mnie przelotnie. Jego oczy także były podkrążone, a
usta spierzchnięte i zaczerwienione od przygryzania.
- Dziękuję – powiedziałam
nieśmiało, biorąc bułkę i nakładając na nią twarożek.
- Nie ma za co – odpowiedział.
Zapadło
nieznośne milczenie. Próbowałam jeść, ale każdy gryz, który wpadał do mojego
żołądka, powodował zaciskanie się wnętrzności jeszcze mocniej.
- Myślałem nad tym, co mi
powiedziałaś wczoraj. – Zastygłam z kubkiem, wiszącym w połowie drogi od moich
ust. – Zgadzam się z tobą, to musi się skończyć. Ale nie chcę, żeby tak
wyglądały ostatnie dni w twoim towarzystwie. Zapomnijmy o wszystkim, o
Haydenie, o słowach, które padły między nami. Spędźmy ten weekend jakby nic się
nie liczyło.
Napiłam
się kawy. Poczułam na sobie jego intensywne spojrzenie.
- To tak nie działa. Nie można
zapomnieć na kilka dni o swoim życiu.
- Spróbuj, tylko o to cię proszę.
Zrób to. Nie dla mnie, a dla siebie.
Oparłam
łokcie na blacie i wsparłam brodę na pięściach.
- Trzy dni. I to będzie koniec?
Spojrzałam
na niego i zobaczyłam lekki, ale szczery uśmiech na jego wargach.
- Trzy dni, Davina.
Przewróciłam
oczami.
- Dziękuję – powiedziałam, kładąc
dłoń na jego nadgarstku. Spojrzał na moją rękę, po czym jego błękitne oczy
prześlizgnęły się po ramieniu, szyi, ustach i dotarły do oczu. Dopiero, gdy
upewniłam się, że w nie patrzy, dodałam: Nigdy nie chciałam, żeby to musiało
się kończyć.
Uśmiechnął
smutno.
- Ja też, nadal nie chcę.
***
Rozprężalnia
była pełna koni, musiałam zachować szczególną uwagę, by w nikogo nie wjechać.
Royal był już gotowy do startu, zostało tylko kilka koni przed nami. Konkurs
ogólnie zbliżał się do końca, byliśmy przedostatnią parą, która miała
startować. Poklepałam go po odsłoniętej szyi, jego grzywa była zapleciona w
koreczki, które pomógł mi zrobić Tristan.
Nasze
stosunki się zmieniły. Zniknęło całe napięcie, zachowywaliśmy się luźno, a ja
znów mogłam oddychać przy nim swobodnie. Rozejrzałam się po hali i zwróciłam
uwagę na nasze odbicie w lustrze. Royal miał na sobie granatowy komplet:
ochraniacze, czaprak obszyty srebrną nicią i nauszniki. Wszystkie te elementy
dopasowane były do mojego fraka. Spod niego wystawała biała koszula konkursowa,
którą dostałam w prezencie od Tristana na osiemnaste urodziny. Moje rude włosy
ginęły pod toczkiem.
- Davina! – usłyszałam głos
Davida, który stał na środku, koło przeszkód razem z innymi trenerami. – Za
chwile wyjeżdżasz. Jeszcze raz okser.
Pokiwałam
głową.
Zebrałam
wodze i zagalopowałam. Royal był w doskonałej formie, szybko wszedł na tempo,
ale nadal pozostawał czujny na moje sygnały. Odchyliłam się do tyłu, mocniej
dociskając go łydkami. Ogier podstawił się zadem i mocno wybił nad szeroką
przeszkodą. Poklepałam go, po czym przeszłam do kłusu. Podjechałam do wejścia
na parkur i ostatni raz powtórzyłam trasę.
- Uważaj na zakręt po szóstce,
zrobiło się tam grząsko. I nie zakręcaj za szybko do dwójki. Dużo osób ma tam
zrzutki – powiedział Tristan, podchodząc do mnie.
- Dziękuję, że na to spojrzałeś.
- Chłopak ma rację – powiedział
David, który dołączył do nas. – Wysokich lotów.
Odpowiedziałam
im lekkim uśmiechem, zacisnęłam mocniej palce na wodzach i wjechałam kłusem na
parkur. Szybko powtórzyłam w głowie układ przeszkód i zagalopowałam. Zawodnik,
który właśnie jechał, zaliczył zrzutkę na ostatniej przeszkodzie – kolorowym
okserze.
- A teraz przed nami
ubiegłoroczna brązowa medalistka Davina Langdon na koniu Royal Diamond. Panno
Langdon czas do pobicia to 62 sekundy.
Dalej
już nie słuchałam, skłoniłam się, wyciągając prawą rękę w bok, pokazując tym
samym sędziom, że jestem gotowa do przejazdu. Rozległ się dzwonek, a zegar
zaczął odliczać czas 45 sekund, podczas którego musiałam przejechać przez
celowniki startowe.
Royal
postawił uszy do przodu, gdy wyjechaliśmy z zakrętu przed pierwszą przeszkodą.
Odległość była idealna, więc ogier odbił się mocno i pewnie przeleciał nad
stacjonatą. Zaraz po lądowaniu usiadłam mocno w siodło i pamiętając o słowach
Tristana, wyjechałam głęboko zakręt. Dwójkę skoczyliśmy bez problemu. Jechałam
agresywnie, robiąc ostre zakręty, ale to był konkurs szybkości, tutaj każdy
błąd przeliczał się na sekundy. Ostatnimi przeszkodami była kombinacja: okser, dwa
kroki, stacjonata, krok i okser. Royal wyrwał do przodu i odbił się mocno do
pierwszego członu. Nagle zrobiło się bardzo blisko do stacjonaty, zbyt blisko. Wcisnęłam
mocno łydki w jego boki, naprężył wszystkie mięśnie, wydając przy tym jęk.
Usłyszałam puknięcie kopyta o drąg. Nie mogłam o tym myśleć, musiałam się
skupić na okserze przed nami.
Royal
wybił się wysoko, może nawet nie musiał wznosić się tak wysoko. Poczułam jak
mocno podciąga pod siebie nogi. Wylądowaliśmy z głośnym tupnięciem. Spojrzałam
na zegar.
60,43.
I zero punktów karnych.
Wyrzuciłam
wodze i poklepałam Royala po mokrej szyi. Nadal galopowaliśmy wokół hali,
otoczeni wiwatem kibiców, siedzących na trybunach. Gładziłam szyję mojego
konia, uśmiechając się szeroko. Zjechałam z parkuru kłusem, przy wejściu czekał
już David i Tristan, który od razu zarzucił lekką derkę na zad ogiera.
- Gratulacje mała. – David poklepał
mnie po udzie. – Stępuj go, za chwile będzie dekoracja. Naprawdę byliście
dobrzy, dużo lepiej niż na treningach. Tak trzymaj!
Uśmiechnęłam
się. Miał rację, Royal prowadził się fenomenalnie, był nakręcony, ale uważny.
Miałam nadzieję, że pozostałe dni też tak będzie. Szkoda by mi było, gdyby
zabrakło mu sił na finał. Poklepałam mojego konia po łopatce i cicho
pochwaliłam.
- Zakończył się pierwszy półfinał
rozgrywek juniorów. Zapraszamy do dekoracji. Pierwsze miejsce zajęła Davina
Langdon i Royal Diamond, drugie Patrick Grey i Cassino, a trzecie Megan George
i Darth Vader.
Wjechałam
na główny plac, a za mną pozostali nagrodzeni. Wszyscy dostaliśmy po kolorowym
kotylionie, który został przypięty do ogłowia oraz czekami. Po złożonych
gratulacjach i przejechaniu rundy honorowej w rytmie „Marszu Radeckiego”
rozstępowałam Royala i wróciliśmy do stajni. Szybko go rozsiodłałam, wykąpałam
i wprowadziłam do boksu. Usiadłam na słomie, a ogier otarł się chrapami o mój
policzek.
- Dziękuję złoty chłopcze –
wyszeptałam, całując jego białą plamkę na czole. – Oby tak dalej.
Usłyszałam
kroki na korytarzu, zbliżające się do boksu. Drzwi uchyliły się z lekkim
skrzypnięciem. Tristan oparł się o framugę i spojrzał na mnie.
- Nadal chcesz iść na koncert?
- Tak, a dlaczego?
- Jest już prawie szósta, więc
musimy się zbierać o ile chcesz zdążyć.
Uśmiechnęłam
się.
- Jasne.
Wyciągnął
rękę, by pomóc mi wstać. Wahałam się tylko krótką chwilę. Ujęłam ją, a on
jednym silnym szarpnięciem poniósł mnie na nogi. Siła pchnęła mnie na niego, a
on złapał mnie w objęcia. Poczułam ciepło jego piersi, przyciśniętej do mnie.
Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam nieśmiały uśmiech oraz czerwone czubki
uszu.
- Wybacz – wychrypiał, a na moich
policzkach pojawiły się rumieńce. – Pasuje Ci ta koszula.
Uśmiechnęłam się. Dostałam ją od Tristana jako prezent urodzinowy.
- Jest idealna. Jeszcze raz dziękuję.
***
Tristan
posadził mnie przy barze i zniknął w kulisach. Klub znajdował się w centrum
miasta, w piwnicy starego budynku. Z zewnątrz niczym się nie wyróżniał, ale w
środku imponował wystrojem z klasą. Ściany pokryte były materiałem, który dawał
jak najlepszą akustykę, na który ktoś przykleił afisze koncertów zespołów,
które do tamtej pory wystąpiły w klubie. Scena znajdywała się na krótkiej
ścianie, a pod nią była przestrzeń dla tańczących, dalej kilkanaście stolików,
przy których siedzieli studenci. Barowa lada ciągnęła się po lewej stronie pod
balkonem, na którym także siedziało kilka osób.
Rozglądałam
się po twarzach ludzi, sącząc piwo. Kilku chłopaków przypatrywało mi się,
siedząc kilka stołków dalej. Poprawiłam czarną, obcisła spódniczkę, która
podwinęła się do góry. Miałam na sobie ciężkie buty oraz białą bluzkę na
luźnych ramiączkach, która sporo odsłaniała. Hayden nigdy nie pozwoliłby mi tak
wyjść z domu.
Z
każdym moim łykiem, rozluźniałam się, a bar zapełniał się ludźmi. Nie
spodziewałam się, że tyle osób przyjdzie na koncert „The Greyness”, może byli
lepsi niż myślałam? Na pewno. Wskazówki zegara wskazały dwudziestą pierwszą,
gdy światła na sali przygasły. Ludzie pod sceną zaczęli się jeszcze bardziej
tłoczyć, a pomieszczenie wypełniły podniecone głosy.
W
końcu na oświetloną scenę wyszli członkowie zespołu: chłopacy mogli być w wieku
Tristana. Jednak mój przyjaciel najbardziej wyróżniał się z zespołu. Był
najwyższy, o wysportowanej sylwetce i błyszczących, błękitnych oczach z gitarą
przewieszoną przez ramię wyglądał jak młody bóg. Kilka dziewczyn pisnęło z
radości.
- Witaj Jazz Clubie – powiedział
zachrypniętym barytonem, pochylając się do mikrofonu i omiatając wzrokiem tłum.
– Zabawny się.
Szarpnął
struny gitary, wydając z nich głośny jęk. Zaczęli grać pierwszą piosenkę, a
tłum pod sceną tańczył dziko. Kołysałam się na stołku barowych, a moja stopa
wybijała rytm. Tristan śpiewał, jednocześnie grając, widać było po nim jak
wielką radość daje mu muzyka.
Barman
podszedł do mnie i postawił na barze kufel piwa. Spojrzałam na niego,
niechętnie odwracając wzrok od sceny.
- Nie zamawiałam tego –
powiedziałam, a raczej krzyknęłam, próbując przebić się przez muzykę.
- Wiem. To ten chłopak, co siedzi
po drugiej stronie.
Wskazał
na blondyna, siedzącego w grupce, która przypatrywała mi się na początku.
Podziękowałam skinięciem głowy. Obracałam korkową podstawkę, nie pijąc. Nie
czułam się komfortowo, będąc podrywaną w ten sposób. Po pierwsze miałam
chłopaka, a po drugie pomimo pozorów nie byłam na tym koncercie sama.
Westchnęłam przeciągle, słysząc tą absurdalną myśl.
- Nie trafiłem w twój gust?
Przyjemny
głos rozległ się tuż przy moim uchu. Poczułam oddech, pachnący alkoholem na
swoim policzku.
- Nie, nie. Wszystko super,
dzięki bardzo – powiedziałam szybko, odsuwając się niewiele, ale na znaczącą
odległość. – Po prostu nie jestem sama – dodałam, aby rozwiać wszelkie
wątpliwości.
Na
twarzy chłopaka pojawił się wyraz rozczarowania. Uśmiechnął się smutno i
przeczesał swoje jasne włosy.
- Gdzie jest twój towarzysz? –
Wskazałam głową na Tristana, śpiewającego dynamiczną piosenkę. – No tak,
rozumiem. Dziewczyna wokalisty – dodał dziwnym tonem. - Szkoda. Ale
przynajmniej możesz wypić piwo. Jestem Connor.
- Davina – odpowiedziałam,
podając mu rękę.
Zaczęłam
sączyć piwo, znów wpatrując się w zespół na scenie. Connor jeszcze przez
chwilkę próbował wciągnąć mnie w rozmowę, ale odpuścił widząc, że ewidentnie
nie dam się wciągnąć w flirt.
- A teraz piosenka ze specjalną
dedykacją – powiedział Tristan, odgarniając wilgotne od potu włosy. – Będzie to
cover „Letter to the lost” grupy Counterfeit.
Chłopak
zaczął grać smutną melodię. Poczułam ścisk w sercu. Gdy zaczął śpiewać, wiedziałam,
dla kogo dedykowana jest ta piosenka. Tekst idealnie pasował do mnie, był listem
pożegnalnym od niego do mnie – do osoby, która źle czuje się we własnym życiu,
uwięziona w miejscu, gdzie nie chce być.
Miał
rację.
Nie
chciałam być tym, kim byłam. Tchórzem. Zdrajcą. Kłamcą.
Łza
spłynęła mi po policzku, gdy spojrzałam mu w oczy. Zaśpiewał ostanie zdanie,
nie spuszczając ze mnie wzroku. Widziałam ból w jego twarzy.
Resztę
koncertu spędziłam, pijąc kolejne piwo i drinka. Gdy zespół grał ostatnią
piosenkę już ostro szumiało mi w głowie. Oparłam głowę na blacie, a w mojej
myśli kotłowała się jedna myśl, że nie jestem z kimś, z kim bym chciała być.
Kochałam Haydena, ale przestałam być w nim zakochana.
- Davina – ciepły głos Tristana
przebił się przez bariery mojej głowy. – Wszystko w porządku?
Szybko
otarłam łzy i odgarnęłam włosy, by mógł spojrzeć w moją twarz.
- Możemy już iść? Proszę.
- Jasne. Wezmę tylko gitarę.
Po
kilku minutach wrócił, z futerałem zawieszonym na plecach. Objął mnie, a ja z
chęcią wtuliłam się w jego szeroką pierś. Powlekliśmy się na przystanek i
krótką chwilę czekaliśmy na tramwaj. Tristan obejmował mnie, osłaniając przed
chłodnym wiatrem.
Nie
rozmawialiśmy aż do drzwi mieszkania. W środku zamknęłam się w łazience i
wzięłam długi prysznic. Częściowo otrzeźwiałam, co spowodowało, że poczułam
wstyd za moje zachowanie. Przeprosiłam Tristana i zamknęłam się w sypialni.
Zapadłam
w półsen, z którego wyrwała mnie potrzeba fizjologiczna. Po cichu, by nie
obudzić chłopaka śpiącego w pokoju obok, przebiegłam do toalety. Wracając z
łazienki, spojrzałam na niego. Spał głębokim sen, skulony na kanapie, która
była o wiele za krótka dla niego. Jego stopy wystawały spod kołdry, którą
naciągnął aż po szczyt kości policzkowych. Mokre włosy przykleiły się mu do
czoła.
Kierując
się instynktem, przysiadłam na wolnym skrawku między jego kolanem, a łokciem i
odgarnęłam je. Miał delikatną skórę, jaśniejszą niż moje dłonie opalone przez
całe dnie urzędowania w stajni. Przesunęłam palcami, badając kształt jego
policzków, żuchwy, delikatnie musnęłam opuszkami wargi chłopaka.
- Co się stało?
- Okłamałeś mnie.
Spojrzał
na mnie, jakby kłamstwo było dla nas czymś nowym. Kłamaliśmy o swoich
uczuciach, pragnieniach. Rzadko mówiliśmy prawdę.
- Daj spokój, dobrze mi tu.
- Nie, to ty daj spokój. Jestem
niższa, będzie mi tu lepiej. Pozwól mi tak odpokutować moje zachowanie w barze.
Przepraszam.
Usiadł,
zrzucając z siebie kołdrę. Próbowałam nie patrzeć na kratkę mięśni na jego
brzuchu. Zamknęłam oczy, a mój oddech stał się jeszcze bardziej chrapliwy.
Złapał mnie za rękę i odciągnął od swojej twarzy, ale nie puścił. Czułam
zgrubienia skóry na jego opuszkach, gdy gładził moje przedramię.
- Powiesz mi, co cię gryzie? Ale
bez kłamstw – poprosił, łapiąc mnie za podbródek.
- Kocham go – wyszeptałam tak
cicho, że prawie mnie nie usłyszał. Skrzywił się i cofnął rękę. Zacisnęłam
mocno palce na jego nadgarstku i przytuliłam do swojej szyi. – Ale już dłużej
nie mogę udawać, że nie czuje czegoś do ciebie. To mnie spala od środka.
Spojrzałam
mu w oczy. Widziałam, że też to czuje. Tristan delikatnie odgarnął moje włosy
za ucho, muskając mój policzek. Wtuliłam go w jego dłoń, pragnąc być jak
najbliżej. Drugą ręką pogłaskał mnie po włosach, cały czas spojrzeniem
prześlizgiwał się po mojej twarzy, zatrzymując się na dłużej na ustach.
Nieświadomie pochylił się do przodu, jak ptak, który szykuje się do lotu.
Złapałam
go za kark i przyciągnęłam do siebie. Nasze usta zderzyły się i naparły na
siebie z niewyobrażalną siłą. Dłonie Tristana złapały mnie w talii i
przyciągnęły do siebie. Przez cienki materiał koszulki, czułam jego gorącą
skórę i szybkie bicie serca. Wsunęłam palce w miękkie włosy chłopaka, a
jednocześnie przerzuciłam nogę przez jego udo, siadając pomiędzy jego nogami.
Jęknął,
gdy całym ciałem przylgnęłam do niego.
- Nie odzywaj się – powiedziałam,
gdy odsunął się, by przerwać to wszystko. – Proszę, nie kończ.
Z
niezwykłą czułością dotknął mojej żuchwy.
- Davina – wyszeptał moje imię w
taki sposób, że poczułam jak ściska mnie od środka. – Jeszcze chwila i nic nie
będzie mogło mnie od ciebie odciągnąć. Muszę wiedzieć, że tego naprawdę chcesz,
że to nie twój pijacki wymysł.
Zabolało,
ale rozumiałam. Gdyby to on przyszedł do mnie, nie do końca trzeźwy i zaczął
całować to chciałabym wiedzieć, na co się pisze.
Uśmiechnął
się szeroko. Radośnie.
Pocałował
mnie z jeszcze większą siłą, oplotłam jego biodra nogami, gdy jego ręce
wślizgnęły się pod moją koszulkę. Rzucił ją w kąt, a ja zostałam tylko w
bawełnianych spodenkach i majtkach. Gęsia skórka pokryła moje plecy i ramiona,
ale wynikała nie ze strachu, a z podniecenia. Zdjęłam gumkę z włosów, które
opadły kaskadą w dół. Tristan wsunął w nie palce, złapał i pociągnął do tyłu, a
jego usta pieściły każdy kawałek mojej szyi. Jęknęłam, czując go wszędzie.
Wstał,
zrzucając kołdrę na podłogę. Niosąc mnie do sypialni, zahaczył stopą o stolik.
Zaklął siarczyście, ale nadal trzymał mnie w rękach. Zaśmiałam się głośno.
Rzucił mnie na łóżko, a sam opadł delikatnie na mnie.
- Jesteś pewna? – upewnił się,
gładząc mój nagi brzuch.
Wciągnęłam
chrapliwie powietrze w odpowiedzi.
- Masz? – zapytałam, odzyskując
na chwilę jasność umysłu.
Sięgnął
wolną ręką do szuflady i rzucił na łóżko niewielką paczuszkę. Złapałam go za
szyję, by móc pocałować.
Przesunęłam
dłońmi po jego plecach i żebrach. Zadrżał, próbując stłumić śmiech.
- Przestań – powiedział, gdy
odkryłam jego słaby punkt.
- Marne szanse – wyszeptałam, ale
jego usta na mojej szyi szybko zmodyfikowały moje plany.
***
Obudził
mnie ostry dźwięk budzika, który jednak został szybko wyłączony. Wtuliłam twarz
w pierś Tristana i nagle uświadomiłam sobie, co się właściwie wydarzyło. Rumieniec
rozlał się po moich policzkach. Chłopak pogłaskał mnie po ramieniu i pocałował
w czoło.
- Cześć – powiedziałam,
spoglądając na jego twarz.
Uśmiechnął
się szeroko, a jego błękitne oczy błyszczały wesoło.
- Hej. Jak forma?
- W sam raz na dzisiejszy konkurs
– odpowiedziałam, unosząc się na łokciu, by móc go pocałować.
Trwaliśmy
jak w mydlanej bańce, ignorując świat zewnętrzny. Dla nas byliśmy tylko my, nie
chciałam niszczyć naszej idylli. Oboje wiedzieliśmy, że powinniśmy porozmawiać
o tym, co będzie, gdy wrócę do Cape White, jak będzie wyglądać nasze życie. Bo
jakkolwiek cudowna nie byłaby nasza noc, to po niej musieliśmy wrócić do
realnego życia.
Tristan
odsunął się ode mnie lekko, a w jego oczach pojawiła się wątpliwość.
- Davina – wyszeptał, gładząc
moje ramię. – Musimy porozmawiać.
Jęknęłam.
Bańka pękła.
Usiadłam,
zasłaniając się pościelą. Złapałam pierwszą koszulkę, która wpadła mi w ręce i
wciągnęłam ją na siebie. Udało mi się odnaleźć spodenki, ukryte pod łóżkiem.
Tristan rozparł się na łóżku, odsłaniając swoją umięśnioną pierś.
- Pasuje ci ta koszulka. –
Dopiero wtedy spojrzałam na to, w co się ubrałam.
Miałam
na sobie jego T-Shirt. Ten sam, w którym był wczoraj na koncercie. Wciąż pachniał
jego perfumami. Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się lekko.
- Nie chcę, gdy zaczniemy o tym
rozmawiać, to wszystko szlag trafi.
Wyciągnął
do mnie ręce, a ja położyłam się obok niego i wtuliłam się w jego pierś.
- Już trafiło – wyszeptał w moje
włosy, a ja westchnęłam, bo musiałam przyznać mu rację. – Co zrobisz?
Wiedziałam,
jaką odpowiedź chciałby usłyszeć.
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć.
Nie chcę, żeby cię oskarżył o odbicie mnie.
Przytulił
mnie mocniej i spojrzał mi w oczy.
- Zerwiesz z nim? - Zamknęłam
oczy, milcząc. – Nie mam zamiaru cię o to prosić, ale...
- Tristanie, proszę. To delikatna
sprawa...
- Powiedz mi jedną rzeczy – przerwał
mi, a w jego głosie rozbrzmiała desperacja. – Powiedz mi, że to nie był błąd.
Uśmiechnęłam
się, gładząc jego pierś.
- Nie. To nie był błąd.
Cześć!
Myślę, że ten rozdział to jeden z dwóch, które bardzo chciałam już napisać, a gdy napisałam to bardzo chciałam już go wrzucić. Myślę,a właściwie jestem przekonana, że na ten rozdział czekało wielu z Was.
W sumie nie będę się dzisiaj rozpisywała, co u mnie. Uczę się, matura za pasem. Nic ciekawego, choć nie.
Mieliście, kiedyś sytuację, że wydarzyło się coś, co statystycznie prawie nie ma prawa się zdarzyć?
Ja niedawno miałam.
Ja niedawno miałam.
Wiecie, kto chodzi do mojej szkoły? Jedna z moich czytelniczek! Kasiu, pozdrawiam Cię <3
Chciałabym Was wszystkich poznać.
Ale niestety tyle szczęścia chyba nie mam, dlatego pięknie Was proszę o komentarze. To bardzo motywuje, a mi tego brak. Mam wrażenie, że "Upadek" upadł, ale mam nadzieję, że powstanie, zgodnie z tym, co powiedział Thomas Wayne do swojego syna.
"- Dlaczego upadamy? By nauczyć się powstawać"
Kocham Was,
Raven
Oj czekałam, czekałam na ten rozdział. Super! Uwielbiam Twoje opowiadanie. I czekam na ciąg dalszy;D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Awww <3!!!
UsuńKochana, dziękuję bardzo!
5 zdań, a jaki wielki uśmiech przywołuje na moją twarz...
Nawet nie wiesz, jaki szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam swoje imię :D Moja ruda wiewiórka <3
OdpowiedzUsuńWiesz, co sobie dzisiaj uświadomiłam? Że wszystkie twoje główne bohaterki mają rude włosy. I teraz jak próbuję sobie wyobrazić Davinę, to widzę ciebię. To normalne? xD
TRINA SIĘ DZIEJE. #TEAM_TRINA TRISTAN JEST TAKI AWWW... Fangirluję :')
Nawet nie wiem, co mogę dodać. Więcej Triny. Niech was ten francuski nie wykończy. Weny. I nie martw się tymi maturami. Będzie dobrze :)
Twoja żyrafka, która dopiero znalazła czas na przeczytanie ^^
Informacja o rozdziale z pierwszej ręki, co? :D
UsuńNie wszystkie! Gwen miała czarne :3 Rude włosy wynikają nie z tego, że ja mam takie (cii, wydało się XD), a bardziej z tego, że to kolor, który podoba mi się najbardziej na świecie - w różnych kombinacjach z oczami, ale podoba mi się strasznie. Co do podobieństwa do mnie, to kiedyś moja najlepsza przyjaciółka powiedziała mi, że Davina jest moim alter ego. Kurde, mam nadzieję, że nie. Bo ma wiele wad (jak każdy), ale jest tchórzem i nielojalna. Hejt na własną bohaterkę, ale i tak ją kocham.
A propos, oni mają kartkówkę w środę XD
Powodzenia z matmą, Żyrafko <3
Dziękuję, dziękuję za komentarz <3
O boże aaaaaaa Kocham ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy były jakieś błędy, bo tak się wkręciłam <3
#teamTristan
http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/
To chyba mój prywatny sukces, że wciągnęłam Cię aż tak <3
UsuńCieszę się bardzo, że się podobał.
Motywujecie mnie, żeby 12 pojawiła się równie szybko - keep going <3