sobota, 8 października 2016

Rozdział 11. W nieznane

                Delikatne światło wpadało przez uchylone żaluzje, zalewając pokój miękką poświatą. Miękka pościel otulała moje ciało. Od kilku minut przysłuchiwałam się Tristanowi, gdy składał łóżko, później gdy brał prysznic, a na końcu gdy zaczął przygotowywać śniadanie.
                Poprzedniego dnia praktycznie nie rozmawialiśmy, w milczeniu zjedliśmy kolację, po czym bez słowa poszłam do łazienki i zaszyłam się w łóżku. Wyciszyłam powiadomienia dla wszystkich numerów z wyjątkiem rodziców. Nie chciałam rozmawiać z Haydenem, gdy widziałam jego numer na wyświetlaczu ogarniała mnie złość.
                Nie potrafiłam wyjaśnić, dlaczego powiedziałam Tristanowi, że to koniec. Nie chciałam tego powiedzieć, a tym bardziej nie potrafiłam żyć bez niego. Ale musiałam się nauczyć, to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Nie potrafiliśmy się przyjaźnić, próbowaliśmy, ale polegliśmy. Czułam kompletną pustkę w sercu, pomimo że wybrałam najlepiej, jak umiałam. A przynajmniej tak uważałam.
                Hayden nie zasługiwał na to, żebym poszła w tango z jego bratem. Jakkolwiek bardzo pragnęłabym Tristana, on nigdy nie mógłby być mój.
                Pojedyncza łza spłynęła z niebieskiego oka. Otarłam ją szybko, zanim dosięgłaby warg. Mechanicznie zajęłam się ubieraniem – ciemne rurki i szara koszulka. Białe bryczesy, koszulę konkursową i frak złożyłam starannie w kostkę i schowałam do plecaka. Usiadłam w fotelu, stojącym koło okna i związałam włosy w warkocz. Po ulicy w dole przechadzali się ludzie, jakiś chłopak jechał rowerem i rozrzucał gazety.
                Rozległo się pukanie do drzwi.
- Davina? – Głos Tristana był dziwnie pusty i wyzuty z uczuć. – Czas wstać. Chodź na śniadanie.
- Już idę, jasne.
                Spojrzałam w duże lustro i przełknęłam ślinę. Pod moimi oczami skóra była ciemna i napięta. Blada cera kontrastowała z ciemną tęczówką. Włosy miałam starannie zaplecione, nie odstawał żaden kosmyk. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, ale wyszło bardzo smutno.
                Kuchnię wypełniał zapach kawy i świeżego pieczywa. Tristan postarał się o różne dżemy, starannie naszykował blat, który zastępował stół. Przeglądał gazetę, siedząc na stołku barowym. Spojrzał na mnie przelotnie. Jego oczy także były podkrążone, a usta spierzchnięte i zaczerwienione od przygryzania.
- Dziękuję – powiedziałam nieśmiało, biorąc bułkę i nakładając na nią twarożek.
- Nie ma za co – odpowiedział.
                Zapadło nieznośne milczenie. Próbowałam jeść, ale każdy gryz, który wpadał do mojego żołądka, powodował zaciskanie się wnętrzności jeszcze mocniej.
- Myślałem nad tym, co mi powiedziałaś wczoraj. – Zastygłam z kubkiem, wiszącym w połowie drogi od moich ust. – Zgadzam się z tobą, to musi się skończyć. Ale nie chcę, żeby tak wyglądały ostatnie dni w twoim towarzystwie. Zapomnijmy o wszystkim, o Haydenie, o słowach, które padły między nami. Spędźmy ten weekend jakby nic się nie liczyło.
                Napiłam się kawy. Poczułam na sobie jego intensywne spojrzenie.
- To tak nie działa. Nie można zapomnieć na kilka dni o swoim życiu.
- Spróbuj, tylko o to cię proszę. Zrób to. Nie dla mnie, a dla siebie.
                Oparłam łokcie na blacie i wsparłam brodę na pięściach.
- Trzy dni. I to będzie koniec?
                Spojrzałam na niego i zobaczyłam lekki, ale szczery uśmiech na jego wargach.
- Trzy dni, Davina.
                Przewróciłam oczami.
- Dziękuję – powiedziałam, kładąc dłoń na jego nadgarstku. Spojrzał na moją rękę, po czym jego błękitne oczy prześlizgnęły się po ramieniu, szyi, ustach i dotarły do oczu. Dopiero, gdy upewniłam się, że w nie patrzy, dodałam: Nigdy nie chciałam, żeby to musiało się kończyć.
                Uśmiechnął smutno.
- Ja też, nadal nie chcę.
***
                Rozprężalnia była pełna koni, musiałam zachować szczególną uwagę, by w nikogo nie wjechać. Royal był już gotowy do startu, zostało tylko kilka koni przed nami. Konkurs ogólnie zbliżał się do końca, byliśmy przedostatnią parą, która miała startować. Poklepałam go po odsłoniętej szyi, jego grzywa była zapleciona w koreczki, które pomógł mi zrobić Tristan.
                Nasze stosunki się zmieniły. Zniknęło całe napięcie, zachowywaliśmy się luźno, a ja znów mogłam oddychać przy nim swobodnie. Rozejrzałam się po hali i zwróciłam uwagę na nasze odbicie w lustrze. Royal miał na sobie granatowy komplet: ochraniacze, czaprak obszyty srebrną nicią i nauszniki. Wszystkie te elementy dopasowane były do mojego fraka. Spod niego wystawała biała koszula konkursowa, którą dostałam w prezencie od Tristana na osiemnaste urodziny. Moje rude włosy ginęły pod toczkiem.
- Davina! – usłyszałam głos Davida, który stał na środku, koło przeszkód razem z innymi trenerami. – Za chwile wyjeżdżasz. Jeszcze raz okser.
                Pokiwałam głową.
                Zebrałam wodze i zagalopowałam. Royal był w doskonałej formie, szybko wszedł na tempo, ale nadal pozostawał czujny na moje sygnały. Odchyliłam się do tyłu, mocniej dociskając go łydkami. Ogier podstawił się zadem i mocno wybił nad szeroką przeszkodą. Poklepałam go, po czym przeszłam do kłusu. Podjechałam do wejścia na parkur i ostatni raz powtórzyłam trasę.
- Uważaj na zakręt po szóstce, zrobiło się tam grząsko. I nie zakręcaj za szybko do dwójki. Dużo osób ma tam zrzutki – powiedział Tristan, podchodząc do mnie.
- Dziękuję, że na to spojrzałeś.
- Chłopak ma rację – powiedział David, który dołączył do nas. – Wysokich lotów.
                Odpowiedziałam im lekkim uśmiechem, zacisnęłam mocniej palce na wodzach i wjechałam kłusem na parkur. Szybko powtórzyłam w głowie układ przeszkód i zagalopowałam. Zawodnik, który właśnie jechał, zaliczył zrzutkę na ostatniej przeszkodzie – kolorowym okserze.
- A teraz przed nami ubiegłoroczna brązowa medalistka Davina Langdon na koniu Royal Diamond. Panno Langdon czas do pobicia to 62 sekundy.
                Dalej już nie słuchałam, skłoniłam się, wyciągając prawą rękę w bok, pokazując tym samym sędziom, że jestem gotowa do przejazdu. Rozległ się dzwonek, a zegar zaczął odliczać czas 45 sekund, podczas którego musiałam przejechać przez celowniki startowe.
                Royal postawił uszy do przodu, gdy wyjechaliśmy z zakrętu przed pierwszą przeszkodą. Odległość była idealna, więc ogier odbił się mocno i pewnie przeleciał nad stacjonatą. Zaraz po lądowaniu usiadłam mocno w siodło i pamiętając o słowach Tristana, wyjechałam głęboko zakręt. Dwójkę skoczyliśmy bez problemu. Jechałam agresywnie, robiąc ostre zakręty, ale to był konkurs szybkości, tutaj każdy błąd przeliczał się na sekundy. Ostatnimi przeszkodami była kombinacja: okser, dwa kroki, stacjonata, krok i okser. Royal wyrwał do przodu i odbił się mocno do pierwszego członu. Nagle zrobiło się bardzo blisko do stacjonaty, zbyt blisko. Wcisnęłam mocno łydki w jego boki, naprężył wszystkie mięśnie, wydając przy tym jęk. Usłyszałam puknięcie kopyta o drąg. Nie mogłam o tym myśleć, musiałam się skupić na okserze przed nami.
                Royal wybił się wysoko, może nawet nie musiał wznosić się tak wysoko. Poczułam jak mocno podciąga pod siebie nogi. Wylądowaliśmy z głośnym tupnięciem. Spojrzałam na zegar.
                60,43. I zero punktów karnych.
                Wyrzuciłam wodze i poklepałam Royala po mokrej szyi. Nadal galopowaliśmy wokół hali, otoczeni wiwatem kibiców, siedzących na trybunach. Gładziłam szyję mojego konia, uśmiechając się szeroko. Zjechałam z parkuru kłusem, przy wejściu czekał już David i Tristan, który od razu zarzucił lekką derkę na zad ogiera.
- Gratulacje mała. – David poklepał mnie po udzie. – Stępuj go, za chwile będzie dekoracja. Naprawdę byliście dobrzy, dużo lepiej niż na treningach. Tak trzymaj!
                Uśmiechnęłam się. Miał rację, Royal prowadził się fenomenalnie, był nakręcony, ale uważny. Miałam nadzieję, że pozostałe dni też tak będzie. Szkoda by mi było, gdyby zabrakło mu sił na finał. Poklepałam mojego konia po łopatce i cicho pochwaliłam.
- Zakończył się pierwszy półfinał rozgrywek juniorów. Zapraszamy do dekoracji. Pierwsze miejsce zajęła Davina Langdon i Royal Diamond, drugie Patrick Grey i Cassino, a trzecie Megan George i Darth Vader.
                Wjechałam na główny plac, a za mną pozostali nagrodzeni. Wszyscy dostaliśmy po kolorowym kotylionie, który został przypięty do ogłowia oraz czekami. Po złożonych gratulacjach i przejechaniu rundy honorowej w rytmie „Marszu Radeckiego” rozstępowałam Royala i wróciliśmy do stajni. Szybko go rozsiodłałam, wykąpałam i wprowadziłam do boksu. Usiadłam na słomie, a ogier otarł się chrapami o mój policzek.
- Dziękuję złoty chłopcze – wyszeptałam, całując jego białą plamkę na czole. – Oby tak dalej.
                Usłyszałam kroki na korytarzu, zbliżające się do boksu. Drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem. Tristan oparł się o framugę i spojrzał na mnie.
- Nadal chcesz iść na koncert?
- Tak, a dlaczego?
- Jest już prawie szósta, więc musimy się zbierać o ile chcesz zdążyć.
                Uśmiechnęłam się.
- Jasne.
                Wyciągnął rękę, by pomóc mi wstać. Wahałam się tylko krótką chwilę. Ujęłam ją, a on jednym silnym szarpnięciem poniósł mnie na nogi. Siła pchnęła mnie na niego, a on złapał mnie w objęcia. Poczułam ciepło jego piersi, przyciśniętej do mnie. Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam nieśmiały uśmiech oraz czerwone czubki uszu.
- Wybacz – wychrypiał, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.  – Pasuje Ci ta koszula.
Uśmiechnęłam się. Dostałam ją od Tristana jako prezent urodzinowy.
- Jest idealna. Jeszcze raz dziękuję.
***
                Tristan posadził mnie przy barze i zniknął w kulisach. Klub znajdował się w centrum miasta, w piwnicy starego budynku. Z zewnątrz niczym się nie wyróżniał, ale w środku imponował wystrojem z klasą. Ściany pokryte były materiałem, który dawał jak najlepszą akustykę, na który ktoś przykleił afisze koncertów zespołów, które do tamtej pory wystąpiły w klubie. Scena znajdywała się na krótkiej ścianie, a pod nią była przestrzeń dla tańczących, dalej kilkanaście stolików, przy których siedzieli studenci. Barowa lada ciągnęła się po lewej stronie pod balkonem, na którym także siedziało kilka osób.
                Rozglądałam się po twarzach ludzi, sącząc piwo. Kilku chłopaków przypatrywało mi się, siedząc kilka stołków dalej. Poprawiłam czarną, obcisła spódniczkę, która podwinęła się do góry. Miałam na sobie ciężkie buty oraz białą bluzkę na luźnych ramiączkach, która sporo odsłaniała. Hayden nigdy nie pozwoliłby mi tak wyjść z domu.
                Z każdym moim łykiem, rozluźniałam się, a bar zapełniał się ludźmi. Nie spodziewałam się, że tyle osób przyjdzie na koncert „The Greyness”, może byli lepsi niż myślałam? Na pewno. Wskazówki zegara wskazały dwudziestą pierwszą, gdy światła na sali przygasły. Ludzie pod sceną zaczęli się jeszcze bardziej tłoczyć, a pomieszczenie wypełniły podniecone głosy.
                W końcu na oświetloną scenę wyszli członkowie zespołu: chłopacy mogli być w wieku Tristana. Jednak mój przyjaciel najbardziej wyróżniał się z zespołu. Był najwyższy, o wysportowanej sylwetce i błyszczących, błękitnych oczach z gitarą przewieszoną przez ramię wyglądał jak młody bóg. Kilka dziewczyn pisnęło z radości.
- Witaj Jazz Clubie – powiedział zachrypniętym barytonem, pochylając się do mikrofonu i omiatając wzrokiem tłum. – Zabawny się.
                Szarpnął struny gitary, wydając z nich głośny jęk. Zaczęli grać pierwszą piosenkę, a tłum pod sceną tańczył dziko. Kołysałam się na stołku barowych, a moja stopa wybijała rytm. Tristan śpiewał, jednocześnie grając, widać było po nim jak wielką radość daje mu muzyka.
                Barman podszedł do mnie i postawił na barze kufel piwa. Spojrzałam na niego, niechętnie odwracając wzrok od sceny.
- Nie zamawiałam tego – powiedziałam, a raczej krzyknęłam, próbując przebić się przez muzykę.
- Wiem. To ten chłopak, co siedzi po drugiej stronie.
                Wskazał na blondyna, siedzącego w grupce, która przypatrywała mi się na początku. Podziękowałam skinięciem głowy. Obracałam korkową podstawkę, nie pijąc. Nie czułam się komfortowo, będąc podrywaną w ten sposób. Po pierwsze miałam chłopaka, a po drugie pomimo pozorów nie byłam na tym koncercie sama. Westchnęłam przeciągle, słysząc tą absurdalną myśl.
- Nie trafiłem w twój gust?
                Przyjemny głos rozległ się tuż przy moim uchu. Poczułam oddech, pachnący alkoholem na swoim policzku.
- Nie, nie. Wszystko super, dzięki bardzo – powiedziałam szybko, odsuwając się niewiele, ale na znaczącą odległość. – Po prostu nie jestem sama – dodałam, aby rozwiać wszelkie wątpliwości.
                Na twarzy chłopaka pojawił się wyraz rozczarowania. Uśmiechnął się smutno i przeczesał swoje jasne włosy.
- Gdzie jest twój towarzysz? – Wskazałam głową na Tristana, śpiewającego dynamiczną piosenkę. – No tak, rozumiem. Dziewczyna wokalisty – dodał dziwnym tonem. - Szkoda. Ale przynajmniej możesz wypić piwo. Jestem Connor.
- Davina – odpowiedziałam, podając mu rękę.
                Zaczęłam sączyć piwo, znów wpatrując się w zespół na scenie. Connor jeszcze przez chwilkę próbował wciągnąć mnie w rozmowę, ale odpuścił widząc, że ewidentnie nie dam się wciągnąć w flirt.
- A teraz piosenka ze specjalną dedykacją – powiedział Tristan, odgarniając wilgotne od potu włosy. – Będzie to cover „Letter to the lost” grupy Counterfeit.
                Chłopak zaczął grać smutną melodię. Poczułam ścisk w sercu. Gdy zaczął śpiewać, wiedziałam, dla kogo dedykowana jest ta piosenka. Tekst idealnie pasował do mnie, był listem pożegnalnym od niego do mnie – do osoby, która źle czuje się we własnym życiu, uwięziona w miejscu, gdzie nie chce być.
                Miał rację.
                Nie chciałam być tym, kim byłam. Tchórzem. Zdrajcą. Kłamcą.
                Łza spłynęła mi po policzku, gdy spojrzałam mu w oczy. Zaśpiewał ostanie zdanie, nie spuszczając ze mnie wzroku. Widziałam ból w jego twarzy.
                Resztę koncertu spędziłam, pijąc kolejne piwo i drinka. Gdy zespół grał ostatnią piosenkę już ostro szumiało mi w głowie. Oparłam głowę na blacie, a w mojej myśli kotłowała się jedna myśl, że nie jestem z kimś, z kim bym chciała być. Kochałam Haydena, ale przestałam być w nim zakochana.
- Davina – ciepły głos Tristana przebił się przez bariery mojej głowy. – Wszystko w porządku?
                Szybko otarłam łzy i odgarnęłam włosy, by mógł spojrzeć w moją twarz.
- Możemy już iść? Proszę.
- Jasne. Wezmę tylko gitarę.
                Po kilku minutach wrócił, z futerałem zawieszonym na plecach. Objął mnie, a ja z chęcią wtuliłam się w jego szeroką pierś. Powlekliśmy się na przystanek i krótką chwilę czekaliśmy na tramwaj. Tristan obejmował mnie, osłaniając przed chłodnym wiatrem.
                Nie rozmawialiśmy aż do drzwi mieszkania. W środku zamknęłam się w łazience i wzięłam długi prysznic. Częściowo otrzeźwiałam, co spowodowało, że poczułam wstyd za moje zachowanie. Przeprosiłam Tristana i zamknęłam się w sypialni.
                Zapadłam w półsen, z którego wyrwała mnie potrzeba fizjologiczna. Po cichu, by nie obudzić chłopaka śpiącego w pokoju obok, przebiegłam do toalety. Wracając z łazienki, spojrzałam na niego. Spał głębokim sen, skulony na kanapie, która była o wiele za krótka dla niego. Jego stopy wystawały spod kołdry, którą naciągnął aż po szczyt kości policzkowych. Mokre włosy przykleiły się mu do czoła.
                Kierując się instynktem, przysiadłam na wolnym skrawku między jego kolanem, a łokciem i odgarnęłam je. Miał delikatną skórę, jaśniejszą niż moje dłonie opalone przez całe dnie urzędowania w stajni. Przesunęłam palcami, badając kształt jego policzków, żuchwy, delikatnie musnęłam opuszkami wargi chłopaka.
- Co się stało?
- Okłamałeś mnie.
                Spojrzał na mnie, jakby kłamstwo było dla nas czymś nowym. Kłamaliśmy o swoich uczuciach, pragnieniach. Rzadko mówiliśmy prawdę.
- Daj spokój, dobrze mi tu.
- Nie, to ty daj spokój. Jestem niższa, będzie mi tu lepiej. Pozwól mi tak odpokutować moje zachowanie w barze. Przepraszam.
                Usiadł, zrzucając z siebie kołdrę. Próbowałam nie patrzeć na kratkę mięśni na jego brzuchu. Zamknęłam oczy, a mój oddech stał się jeszcze bardziej chrapliwy. Złapał mnie za rękę i odciągnął od swojej twarzy, ale nie puścił. Czułam zgrubienia skóry na jego opuszkach, gdy gładził moje przedramię.
- Powiesz mi, co cię gryzie? Ale bez kłamstw – poprosił, łapiąc mnie za podbródek.
- Kocham go – wyszeptałam tak cicho, że prawie mnie nie usłyszał. Skrzywił się i cofnął rękę. Zacisnęłam mocno palce na jego nadgarstku i przytuliłam do swojej szyi. – Ale już dłużej nie mogę udawać, że nie czuje czegoś do ciebie. To mnie spala od środka.
                Spojrzałam mu w oczy. Widziałam, że też to czuje. Tristan delikatnie odgarnął moje włosy za ucho, muskając mój policzek. Wtuliłam go w jego dłoń, pragnąc być jak najbliżej. Drugą ręką pogłaskał mnie po włosach, cały czas spojrzeniem prześlizgiwał się po mojej twarzy, zatrzymując się na dłużej na ustach. Nieświadomie pochylił się do przodu, jak ptak, który szykuje się do lotu.
                Złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie. Nasze usta zderzyły się i naparły na siebie z niewyobrażalną siłą. Dłonie Tristana złapały mnie w talii i przyciągnęły do siebie. Przez cienki materiał koszulki, czułam jego gorącą skórę i szybkie bicie serca. Wsunęłam palce w miękkie włosy chłopaka, a jednocześnie przerzuciłam nogę przez jego udo, siadając pomiędzy jego nogami.
                Jęknął, gdy całym ciałem przylgnęłam do niego.
- Nie odzywaj się – powiedziałam, gdy odsunął się, by przerwać to wszystko. – Proszę, nie kończ.
                Z niezwykłą czułością dotknął mojej żuchwy.
- Davina – wyszeptał moje imię w taki sposób, że poczułam jak ściska mnie od środka. – Jeszcze chwila i nic nie będzie mogło mnie od ciebie odciągnąć. Muszę wiedzieć, że tego naprawdę chcesz, że to nie twój pijacki wymysł.
                Zabolało, ale rozumiałam. Gdyby to on przyszedł do mnie, nie do końca trzeźwy i zaczął całować to chciałabym wiedzieć, na co się pisze.
- Chce tego bardzo długo – powiedziałam, ocierając się wargami o jego usta.
                Uśmiechnął się szeroko. Radośnie.
                Pocałował mnie z jeszcze większą siłą, oplotłam jego biodra nogami, gdy jego ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę. Rzucił ją w kąt, a ja zostałam tylko w bawełnianych spodenkach i majtkach. Gęsia skórka pokryła moje plecy i ramiona, ale wynikała nie ze strachu, a z podniecenia. Zdjęłam gumkę z włosów, które opadły kaskadą w dół. Tristan wsunął w nie palce, złapał i pociągnął do tyłu, a jego usta pieściły każdy kawałek mojej szyi. Jęknęłam, czując go wszędzie.
                Wstał, zrzucając kołdrę na podłogę. Niosąc mnie do sypialni, zahaczył stopą o stolik. Zaklął siarczyście, ale nadal trzymał mnie w rękach. Zaśmiałam się głośno. Rzucił mnie na łóżko, a sam opadł delikatnie na mnie.
- Jesteś pewna? – upewnił się, gładząc mój nagi brzuch.
                Wciągnęłam chrapliwie powietrze w odpowiedzi.
- Masz? – zapytałam, odzyskując na chwilę jasność umysłu.
                Sięgnął wolną ręką do szuflady i rzucił na łóżko niewielką paczuszkę. Złapałam go za szyję, by móc pocałować. pą o stolik. Zaklął siarczyście, alezułam, że ebie z niewyobrażalną siłą. Dłon dłnajlepszPrzesunęłam dłońmi po jego plecach i żebrach. Zadrżał, próbując stłumić śmiech.
- Przestań – powiedział, gdy odkryłam jego słaby punkt.
- Marne szanse – wyszeptałam, ale jego usta na mojej szyi szybko zmodyfikowały moje plany.
***
                Obudził mnie ostry dźwięk budzika, który jednak został szybko wyłączony. Wtuliłam twarz w pierś Tristana i nagle uświadomiłam sobie, co się właściwie wydarzyło. Rumieniec rozlał się po moich policzkach. Chłopak pogłaskał mnie po ramieniu i pocałował w czoło.
- Cześć – powiedziałam, spoglądając na jego twarz.
                Uśmiechnął się szeroko, a jego błękitne oczy błyszczały wesoło.
- Hej. Jak forma?
- W sam raz na dzisiejszy konkurs – odpowiedziałam, unosząc się na łokciu, by móc go pocałować.
                Trwaliśmy jak w mydlanej bańce, ignorując świat zewnętrzny. Dla nas byliśmy tylko my, nie chciałam niszczyć naszej idylli. Oboje wiedzieliśmy, że powinniśmy porozmawiać o tym, co będzie, gdy wrócę do Cape White, jak będzie wyglądać nasze życie. Bo jakkolwiek cudowna nie byłaby nasza noc, to po niej musieliśmy wrócić do realnego życia.
                Tristan odsunął się ode mnie lekko, a w jego oczach pojawiła się wątpliwość.
- Davina – wyszeptał, gładząc moje ramię. – Musimy porozmawiać.
                Jęknęłam. Bańka pękła.
                Usiadłam, zasłaniając się pościelą. Złapałam pierwszą koszulkę, która wpadła mi w ręce i wciągnęłam ją na siebie. Udało mi się odnaleźć spodenki, ukryte pod łóżkiem. Tristan rozparł się na łóżku, odsłaniając swoją umięśnioną pierś.
- Pasuje ci ta koszulka. – Dopiero wtedy spojrzałam na to, w co się ubrałam.
                Miałam na sobie jego T-Shirt. Ten sam, w którym był wczoraj na koncercie. Wciąż pachniał jego perfumami. Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się lekko.
- Nie chcę, gdy zaczniemy o tym rozmawiać, to wszystko szlag trafi.
                Wyciągnął do mnie ręce, a ja położyłam się obok niego i wtuliłam się w jego pierś.
- Już trafiło – wyszeptał w moje włosy, a ja westchnęłam, bo musiałam przyznać mu rację. – Co zrobisz?
                Wiedziałam, jaką odpowiedź chciałby usłyszeć.
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć. Nie chcę, żeby cię oskarżył o odbicie mnie.
                Przytulił mnie mocniej i spojrzał mi w oczy.
- Zerwiesz z nim? - Zamknęłam oczy, milcząc. – Nie mam zamiaru cię o to prosić, ale...
- Tristanie, proszę. To delikatna sprawa...
- Powiedz mi jedną rzeczy – przerwał mi, a w jego głosie rozbrzmiała desperacja. – Powiedz mi, że to nie był błąd.
                Uśmiechnęłam się, gładząc jego pierś.
- Nie. To nie był błąd.





Cześć!
Myślę, że ten rozdział to jeden z dwóch, które bardzo chciałam już napisać, a gdy napisałam to bardzo chciałam już go wrzucić. Myślę,a właściwie jestem przekonana, że na ten rozdział czekało wielu z Was. 
W sumie nie będę się dzisiaj rozpisywała, co u mnie. Uczę się, matura za pasem. Nic ciekawego, choć nie.
Mieliście, kiedyś sytuację, że wydarzyło się coś, co statystycznie prawie nie ma prawa się zdarzyć?
Ja niedawno miałam.
Wiecie, kto chodzi do mojej szkoły? Jedna z moich czytelniczek! Kasiu, pozdrawiam Cię <3
Chciałabym Was wszystkich poznać.
Ale niestety tyle szczęścia chyba nie mam, dlatego pięknie Was proszę o komentarze. To bardzo motywuje, a mi tego brak. Mam wrażenie, że "Upadek" upadł, ale mam nadzieję, że powstanie, zgodnie z tym, co powiedział Thomas Wayne do swojego syna.
"- Dlaczego upadamy? By nauczyć się powstawać"

Kocham Was,
Raven

6 komentarzy:

  1. Oj czekałam, czekałam na ten rozdział. Super! Uwielbiam Twoje opowiadanie. I czekam na ciąg dalszy;D
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww <3!!!
      Kochana, dziękuję bardzo!
      5 zdań, a jaki wielki uśmiech przywołuje na moją twarz...

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jaki szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam swoje imię :D Moja ruda wiewiórka <3
    Wiesz, co sobie dzisiaj uświadomiłam? Że wszystkie twoje główne bohaterki mają rude włosy. I teraz jak próbuję sobie wyobrazić Davinę, to widzę ciebię. To normalne? xD
    TRINA SIĘ DZIEJE. #TEAM_TRINA TRISTAN JEST TAKI AWWW... Fangirluję :')
    Nawet nie wiem, co mogę dodać. Więcej Triny. Niech was ten francuski nie wykończy. Weny. I nie martw się tymi maturami. Będzie dobrze :)
    Twoja żyrafka, która dopiero znalazła czas na przeczytanie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informacja o rozdziale z pierwszej ręki, co? :D
      Nie wszystkie! Gwen miała czarne :3 Rude włosy wynikają nie z tego, że ja mam takie (cii, wydało się XD), a bardziej z tego, że to kolor, który podoba mi się najbardziej na świecie - w różnych kombinacjach z oczami, ale podoba mi się strasznie. Co do podobieństwa do mnie, to kiedyś moja najlepsza przyjaciółka powiedziała mi, że Davina jest moim alter ego. Kurde, mam nadzieję, że nie. Bo ma wiele wad (jak każdy), ale jest tchórzem i nielojalna. Hejt na własną bohaterkę, ale i tak ją kocham.
      A propos, oni mają kartkówkę w środę XD
      Powodzenia z matmą, Żyrafko <3
      Dziękuję, dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  3. O boże aaaaaaa Kocham ten rozdział <3
    Nie wiem, czy były jakieś błędy, bo tak się wkręciłam <3
    #teamTristan
    http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba mój prywatny sukces, że wciągnęłam Cię aż tak <3
      Cieszę się bardzo, że się podobał.
      Motywujecie mnie, żeby 12 pojawiła się równie szybko - keep going <3

      Usuń