Czerwcowe
popołudnia były bardzo upalne, więc z treningami przeniosłam się na halę. Tam
dach dawał cień, a lekka bryza przepływająca przez otwarte drzwi i okna
przynosiła ulgę. Siedziałam na schodkach i prowadziłam trening Jane – młodej
adeptki jeździectwa - która dzięki swojej ciężkiej pracy poczyniła bardzo duże
postępy.
Gdy wracałyśmy
do stajni, zobaczyłam auto Haydena stojące obok mojego. Chłopak, ubrany w
dżinsowe spodenki do kolan i białą koszulkę, siedział na progu. Jasnobrązowe
włosy miał w nieładzie, a gdy mnie dostrzegł jeszcze bardziej je potargał. Nie
uśmiechnął się. Czułam, że jest smutny i nie rozumie, dlaczego go unikam.
- Dziękuję,
Jane. Widzimy się jutro.
- Na razie,
Davina.
Spojrzałam na
swojego chłopaka, który z ociąganiem wstał i otrzepał szorty. Szedł kilka
kroków za mną, gdy kierowałam się na drogę prowadzącą na pastwiska. Usiadłam na
białej belce, oddzielającej padoki od siebie.
- Wiesz, że cię kocham? – zapytał po dłuższej
chwili milczenia.
Opuściłam
powieki, by nie widział prawdy w moich oczach. Nie potrafiłam mu powiedzieć, że
nie czuję tego samego, ale jednocześnie nie potrafiłam go okłamać. Byłam
wycieńczona kłamstwami.
- Hayden –
wyszeptałam.
- Rozumiem,
jest ci ciężko. Przeżywasz koniec liceum i nasze rozstanie. – Parsknęłam.
Chciałabym to przeżywać, ale przez ostatnie półtora tygodnia zapomniałam, że za
dwa dni kończę szkołę. – Allie też to widzi. Obydwoje zgadzamy się, że nas
izolujesz…
- Zaraz –
przerwałam mu, unosząc dłoń. – Rozmawiasz o mnie z Allison? – Nie musiał się
odzywać, odpowiedź miał wypisaną na twarzy. – Nienawidzę, gdy najpierw mnie
obgadujesz, a dopiero później rozmawiasz ze mną.
Hayden uniósł
twarz do nieba i przeczesał palcami włosy, próbując się uspokoić. Widziałam
napięte mięśnie jego karku, nabrzmiałą żyłę pulsującą mu obok jabłka Adama. -
Martwię się o ciebie, Davina. Z dnia na dzień odsuwasz się ode mnie, nie
pozwalasz do siebie dotrzeć. Każda próba kończy się tym, że mur wokół ciebie
się powiększa. Nie widzisz tego?
Milczałam.
Doskonale sobie zdawałam z tego sprawę. Robiłam to z premedytacją. Chciałam
zakończyć nasz związek i liczyłam, że to mi pomoże, że skłoni Haydena do
podjęcia tej decyzji za mnie. Ale najwyraźniej nie doceniłam jego uczuć do
mnie. Poczułam ból w sercu. Ten chłopak naprawdę mnie kochał.
- Davina, nie
płacz, proszę. Kochanie… - wyszeptał w moje włosy i przytulił mnie czule.
Objęłam go w
pasie, tuląc twarz do jego szyi. Po moich policzkach popłynęły łzy, mocząc jego
skórę i koszulkę. Znajome ciało było tak bardzo kuszące. Wiele razy był moim
wsparciem, ciężko było to porzucić. Moja własna wygoda powodowała, że wpadłam w
to bagno jeszcze głębiej.
- Po prostu to
za dużo naraz. Rozstania, rozstania… Hayden pogładził mnie po plecach.
- Nie
przesadzaj. Przed nami jeszcze całe wakacje, spędzimy je razem. W piątek
zaczynamy od ogniska na klifach.
Uśmiechnęłam
się. Impreza zawsze poprawiała mi humor.
- Będziesz
kierowcą?
- Dla ciebie
zawsze – pochylił się, by mnie pocałować.
Widziałam
jednak, że wolałby się nawalić z kumplami i żebym tym razem to ja odstawiła go
do domu.
- No dobra,
zaliczyłeś test. Ja będę kierowcą – powiedziałam, kładąc palec na jego ustach i
powstrzymując go od pocałunku. – Ale tylko pijesz, nic więcej.
- Umowa stoi –
westchnął i złapał mnie za nadgarstek, ostatecznie łamiąc mój opór.
Pozwoliłam mu
na pocałunek, a później na kolejny i kolejny. Chciałam ukarać Tristana za to,
że się ugiął. Ale czego oczekiwałam? Że będzie się chował w cieniu? Zadowalał
krótkimi chwilami, wyrwanymi i ukrywanymi przed wszystkimi? Nie mogłam od niego
oczekiwać, że będzie się cieszył z ochłapów, podczas gdy ja jadłam ciastko i
cały czas miałam ciastko. Pomimo świadomości, że ja i tylko ja odpowiadam za
swoje cierpienie, łatwiej było mi zrzucić winę na niego.
Siedząc na
ławce przed stajnią i obserwując jak auto Haydena odjeżdża, ciągnąc za sobą
pióropusz szarego pyłu poderwanego z gruntowej drogi, poczułam mrowienie warg.
Delikatne igiełki kłuły moje usta, żuchwę i szyję. Bolał każdy centymetr
kwadratowy skóry, która zdradziła.
Poderwałam się
z ławki i zadarłam głowę do góry, łzy spłynęły mi po policzkach. Ciche kroki po
trawie zdradziły Royala. Mój towarzysz podszedł do ogrodzenia, zaniepokojony
moim nagłym ruchem. Jego duże oczy wpatrywały się we mnie, a chrapy delikatnie
drgały. Węszył, szukał tego, co mnie zmartwiło. Podeszłam do niego i
pogładziłam jego miękki pysk. Ogier trącił nosem w policzek, próbował mnie
pocieszyć.
- Kochany. –
Oparłam czoło o jego głowę. – Gdybym była chociaż w połowie tak odważna i pewna
tego, czego chcę, to świat byłby inny.
Royal parsknął
i odtrącił moją twarz. Spojrzałam na niego zaskoczona. Parsknął głośno, nadal
wpatrując się we mnie przenikliwym wzrokiem.
- Czego chcę?
– zawahałam się. Mnóstwo myśli przemykało mi przez głowę, ale jedna z nich była
najgłośniejsza. Całe moje ciało skręcało się na samo wspomnienie tego, jak
wymawiał moje imię. – Chcę być z nim, z Tristanem. – Uśmiechnęłam się, wreszcie
powiedziałam to głośno. Pocałowałam go mocno w nos i wygrzebałam z kieszeni
cukierka.
Mój koń był z
siebie wybitnie zadowolony. Nie wiedziałam, czy jego zachowanie było
przypadkowe, czy czuł, co się we mnie dzieje, ale to dzięki niemu uświadomiłam
sobie, że nie bałam się reakcji Haydena, bałam się nowego, bałam się tego, co
się stanie, gdy opuszczę dobrze znany mi świat i zanurzę się w coś zupełnie
innego.
***
Allison leżała
na brzuchu na moim łóżku i przeglądała album naszego rocznika. Jej brązowe
włosy były wciąż wilgotne po prysznicu, gdy wpadała do mojego pokoju była
praktycznie mokra. To był nasz odwieczny zwyczaj, zawsze na imprezę
rozpoczynającą wakacje szykowałyśmy się razem.
- Nadal nie
mogę uwierzyć, że Jess King dała takie zdjęcie.
Rzuciłam na
fotel sukienkę, którą oglądałam i podeszłam do łóżka. Wskoczyłam na materac i
położyłam się obok przyjaciółki. Odgarnęłam rude włosy, które wpadły mi do
oczu.
- Wygląda
jakby ćmy usiadły na jej powiekach. – Roześmiałam się. Allie zawtórowała mi.
- Nigdy nie
wyszłabym z takimi rzęsami z domu, a co dopiero zrobić sobie w nich zdjęcie do
albumu! Ludzie mają dziwne gusta – skwitowała i przewróciła stronę. – O! Spójrz
jakie ładne dziewczyny!
Jej palec
zawisł nad dwoma nazwiskami „Cooper Allison” i „Langdon Davina”. Uśmiechnęłam
się i położyłam dłoń na jej fotografii. Brązowe oczy dziewczyny wpatrywały się
wprost w kamerę, kokietując fotografa. Delikatne usta były wygięte w
półuśmiech, który nadawał jej twarzy powabności. Ciemne włosy zarzuciła na
ramię, odsłaniając szyję i linię obojczyka.
- Wyglądasz
przepięknie, Allie.
Rumieniec
pokrył jej policzki.
- Daj spokój.
– Uderzyła mnie w ramię.
- Nadal nie
mogę uwierzyć, że udało ci się namówić Angie do umiejscowienia nas koło siebie.
Nazwisko Allison wyróżniało się na tle innych, zaczynających się od litery „L”.
- No cóż,
uznajmy, że ja i Angie mamy przeszłość… - powiedziała tajemniczo. Uniosłam
brwi, zainteresowana sekretem. Było niewiele rzeczy, o których moja
przyjaciółka mi nie mówiła. – Przeszłość, o której Angie wolałaby zapomnieć.
Oto cena zapomnienia. – Roześmiała się, ale nagle spoważniała. – Nie mogę
uwierzyć, że jesteśmy absolwentkami.
Oparłam brodę
na zaciśniętych pięściach. Mój telefon zawibrował cicho na biurku. Przewróciłam
oczami i niechętnie zwlekłam się z łóżka. Na wyświetlaczu pojawiła się
wiadomość od Haydena, że będzie po nas po dziewiętnastej. Przeklęłam
siarczyście. Allie spojrzała na mnie zdziwiona.
- Hayden
będzie za piętnaście minut, a ja nadal nie wiem w co się ubrać.
Brunetka
podeszła powoli do mojej szafy i przez chwilę przyglądała się jej zawartości. W
końcu rzuciła w moją stronę białą koszulkę na wąskich ramiączkach z głębokim
dekoltem, a także szare rurki z postrzępionymi nogawkami i wysoką talią.
- Będziesz
wyglądać idealnie.
- Na pewno
chcesz studiować literaturę? Może jednak moda?
Roześmiała
się.
- Rozważę to,
jeśli mi nie wyjdzie z książkami.
Przytuliłam
ją, zaciągając się waniliowym zapachem jej perfum. Zaśmiała się cicho i
odwzajemniła uścisk. Kątem oka obserwowałam nasze odbicie w lustrze, naprawdę
przypominałyśmy siostry.
- Davina?
- Tak?
- Pamiętasz to
zdjęcie?
Zesztywniałam.
Nie wiedziałam, o którym zdjęciu Allie mówi. Czy o którymś z naszych wspólnych,
zrobionych przez lata przyjaźni, czy feralnym zdjęciu z Bostonu? Puściłam ją,
po czym odsunęłam się na odległość ramienia.
- Wiem, że
wtedy nie chciałam nic o tym wiedzieć, ale to był błąd. Przepraszam.
- Allison, o
czym ty mówisz? – Nie rozumiałam nic, z tego, co mówiła moja przyjaciółka.
- Widzę, że
między tobą i Haydenem nie jest już tak dobrze, jak było. – Westchnęła, jakby
nie mogła się zdecydować, jak ująć swoje myśli. – Cokolwiek by się nie działo –
możesz mi ufać, nie będę cię oceniać. Przynajmniej się postaram.
Uśmiechnęłam
się lekko. Ucisk w żołądku zelżał. Pogłaskałam ją po ramieniu. Na jej twarzy
widać było, że ma wyrzuty sumienia, że jednak nie zapytała.
- Wyjaśnię ci
wszystko, zdjęcie, to, co było w Bostonie, a także to, co się ze mną działo,
gdy wróciłam. – Pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ale jutro, Allie.
Puściłam ją i
zniknęłam w łazience, by się przebrać. Pociągnęłam usta czerwoną, matową
pomadką, która podkreśliła moje rude włosy i piegi. Spojrzałam w swoje odbicie
zadowolona z efektu. Czarna kreska powiększała moje oczy, których kolor był intensywniejszy
dzięki miedzianemu cieniowi na dolnej powiece. Założyłam delikaty naszyjnik z
perłą – prezent urodzinowy od Haydena i pierścionek. Spojrzałam na swoje
odbicie. Byłam zadowolona z efektu.
Jednocześnie
miałam przeczucie, że źle zaplanowałam wieczór. Nie powinnam była się zgodzić
na to, by spać u Haydena i jechać jego autem. Powinnam była być bardziej uparta
i nalegać na to, żebym wróciła do domu – swoim samochodem. Złapałam się na tym,
że próbuję uzasadnić, że dzisiejszy wieczór to nie jest dobra pora na zerwanie.
Uderzyłam dłonią w umywalkę. Allison nic nie usłyszała, dźwięk suszarki
skutecznie wszystko zagłuszał.
- Głupia.
Obiecałaś to sobie, jemu i nawet Royalowi – mruknęłam do swojego odbicia.
Spryskałam
szyję perfumami, gdy hałas suszarki został zagłuszony przez klakson. Allie
zaklęła siarczyście i, zgodnie ze swoim życzeniem nie przejmując się pukaniem,
otworzyła drzwi do łazienki.
- A gdybym
była naga? – zapytałam, robiąc jej miejsce przy lustrze.
Dziewczyna
przewróciła brązowymi oczami, malując usta.
- Nie
zobaczyłabym nic nowego. Chyba, że – zrobiła dramatyczną przerwę, patrząc mi
prosto w oczy – zrobiłaś sobie tatuaż. Zrobiłaś?
Parsknęłam
śmiechem.
- Nie.
Jeszcze.
Pokręciła
głową, a włosy opadły jej na twarz.
Zbiegłyśmy po
schodach, gdzie pożegnałyśmy się z moimi rodzicami. Moja duża torebka, w której
nie było ani kosmetyków, ani bielizny na zmianę, czekała przy drzwiach.
Przykrywka. Moi rodzice wyszli z salonu i przyjrzeli się nam badawczo.
- Miłej
zabawy, dziewczynki – powiedziała moja mama.
- Dziękujemy,
pani Langdon. Jessica uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiała Allie.
- Bezpiecznej
zabawy. – Tata rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. – Pilnujcie się. Roześmiałam
się i przytuliłam go na pożegnanie.
- Och, Max!
Daj spokój, to duże panny. Potrafią o siebie zadbać.
Kobieta
przytuliła się do mężczyzny, który pocałował ją w czoło.
- Do
zobaczenia – powiedziałyśmy chórem i wyszłyśmy na zewnątrz.
Słońce powoli
zbliżało się do zachodu. Niebo przybrało różowo-niebieską barwę, gdzieniegdzie
przesuwały się białe, puchate chmury. Było ciepło, ale chłodny wiatr wróżył, że
noc może nie być zbyt przyjemna. Narzuciłyśmy na swoje plecy czarne kurtki.
Zdziwiłam się, nie widząc na ulicy mustanga Haydena, a srebrnego SUV’a jego
ojca.
- Długo
kazałyście na siebie czekać – powiedział Hayden, po tym jak pocałował mnie na
powitanie.
- Ale może
było warto? – Allie usiadła na środkowym siedzeniu z tyłu i pochyliła się do
przodu. Chłopak szybko przesunął po mnie wzrokiem.
- Zawsze
warto. – Puścił oko dziewczynie z tyłu.
- Dlaczego
jesteś autem ojca?
Hayden zwolnił, by przepuścić pieszych.
Hayden zwolnił, by przepuścić pieszych.
- Musiałem
wymienić łożyska, a rodziców i tak nie ma w mieście więc pozwolił mi wziąć
swoje auto. Fajne, co?
SUV jak SUV.
Nie byłam wielką fanką tych wielkich aut. Allison wręcz przeciwnie, przejechała
dłonią po czarnej tapicerce.
- W moim
stylu. Kiedyś sobie taki sprawię.
Wyjechaliśmy z
miasta. Po obu stronach drogi pojawił się gęsty las, w którym rosły wielkie
drzewa – dęby o grubych pniach, rozłożyste świerki i klony o ogromnych
liściach. Na drodze zrobiło się ciasno, a auta jechały w równym szyku. W pewnym
momencie wszystkie skręciły w prawo, w niewinnie wyglądającą polną dróżkę. Koła
podskakiwały na wybojach, ale w środku terenówki było spokojnie. Może jednak
powinnam była docenić SUV’y?
Po kilku minutach
dojechaliśmy do polany, która od dawna pełniła rolę parkingu dla licealistów.
Zupełnie jakby, ktoś usunął stąd drzewa specjalnie, dla ludzi, którzy w wakacje
imprezowali na klifach. Tradycja pierwszego ogniska sięgała dalej niż pamiętają
moi dziadkowie, przychodzili tu oni, a także ich rodzice, a wcześniej ich
rodzice.
Teraz przyszła
kolej na nas. Pomimo, że wszyscy wiedzieli o tym ognisku nigdy nie wpadała tu
policja. Ten jeden jedyny raz w roku, nawet organ ścigania przymykał oko na
pijaństwo nieletnich. Za zaopatrzenie imprezy odpowiadał komitet złożony z
trzecioklasistów, kilka dolarów wstępnego obejmowało i alkohol, i przekąski.
Z polany na
klify trzeba było jeszcze kawałek przejść. Jednak przez lata wędrówek, między
drzewami pojawiła się wydeptana ścieżka. Podniecone głosy nastolatków
zagłuszały wieczorne dźwięki lasu, ptaki obserwowały nas z koron drzew, ukryte
bezpiecznie między gałęziami.
W końcu
wyłoniliśmy się z lasu. Widok bezkresnego Atlantyku zawsze robił na mnie
wrażenie. Klif, na którym odbywała się impreza, był wysunięty w głąb morza,
woda otaczała go z trzech stron. Dzięki temu mogliśmy obserwować słońce topiące
się w oceanie. Ognisko zaczynało płonąć, nieśmiałe płomienie lizały drewno. Z
zielonego busa płynęła muzyka, wzmacniana przez głośniki postawione na pace.
Hayden pocałował mnie przelotnie i poszedł przywitać się z kumplami. Allie
złapała mnie za rękę.
- To nasze
ostatnie ognisko.
Studenci nie
przychodzili na imprezę, chyba że dostali specjalne zaproszenie. Zresztą rzadko
się zjawiali, ponieważ pokrywało się z imprezą na kampusach, kończącą sesje.
- Szybko
zleciało, co?
Dziewczyna pokiwała głową w zamyśleniu.
Dziewczyna pokiwała głową w zamyśleniu.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam, ciągnąc ją
w stronę stołów.
- Kijowo, że
nie możesz pić ze mną – mruknęła.
- Wiem…
Nagle za moimi
plecami pojawił się Hayden. Objął mnie w talii i przesunął nosem po moim uchu.
- Pij. Odwiozę
nas – pocałował mnie we wrażliwe miejsce za żuchwą. – Obiecuję, będę grzeczny.
Spojrzałam na
niego. Moje serce zmiękło. Jeden dzień już nic nie zmieni, prawda?
- Dziękuję.
Baw się dobrze.
Pocałował mnie w usta, delikatnie pieszcząc moje wargi.
Pocałował mnie w usta, delikatnie pieszcząc moje wargi.
- Ty również,
niedługo cię porwę.
Zmusiłam się,
żeby nie przewrócić oczami. Wyswobodziłam
się z jego objęć i ruszyłam za Allie, która w tłumie dostrzegła Nate’a.
Musiałam ich namówić na wspólną kolejkę.
Witajcie!
Rozdziały miały być częściej... Ale mój komputer nie współpracuje więc jutro muszę go oddać. Na szczęście rozdział 17 już czeka na zabetowanie. Dziękuję bardzo Kasi, która podjęła się tej trudnej roli i wyszukuje błędów w "Upadku".
Muszę Wam powiedzieć, że Wasze komentarze wiele dla mnie znaczą. Poczułam, że to wszystko ma sens.
Dziękuję i do następnego.
Raven
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały!!
OdpowiedzUsuńJuż niedługo... :)
UsuńZobaczyłam posta na FB to się rzuciłam do komputera z myślą, że nowy rozdział...
OdpowiedzUsuńNo nic, ale fakt, nie skomentowałam po przeczytaniu. A więc... No ja nie wiem co Ci mam powiedzieć, czekam na więcej! Zostawiasz mnie w takim momencie, że ja w sumie nie wiem czy mam krzyczeć czy płakać. Ale wyczuwam, że następny rozdział będzie mocny... Aczkolwiek jestem nieco zła na Davinę, bo się dziecko coś nie może zdecydować. Raz Tristan, raz Hayden, i mam wrażenie, że ona momentami nie wie czego chce. Ale może to tylko moje odczucie...
Weny życzę i niecierpliwie czekam na następny rozdział.
Wiem, co czujesz w stosunku do Daviny... Czuję to samo! W sumie to moja bohaterka, ale już mnie bardzo irytowała i męczyła. Ale chyba się dogadałyśmy... ;)
UsuńDziękuję za komentarz! <3
Witam ponownie :)
OdpowiedzUsuńJeden bład:
''- Szybko zleciało, co? Dziewczyna pokiwała głową w zamyśleniu.'' - zabrakło myślnika :D
Przepraszam, że się czepiam takich pierdół, no ale jednak, haha.
Czekam z niecierpliwością na tę 17-stkę! Nie mogę się już doczekać punktu kulminacyjnego *.*
Pozdrawiam,
BG
*zapraszam również do mnie ;)*
http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/
http://stay-with-me-if-you-remember.blogspot.com/
Dziękuję za korektę! Nie zabrakło myślnika, a entera XD Podczas przesyłania poprawionej wersji rozdziału, zniknęły mi wszystkie, ale to wszystkie akapity... No i starałam się je odnaleźć, ale nie wszystkie znalazłam jak widać - zaraz poprawię!
UsuńDziękuję za komentarz <3
PS. Masz piękne szablony na blogach *w*