niedziela, 30 września 2018

Rozdział 24. Pustka


                Tristan przytulił mnie mocniej, prawie dusząc swoimi ramionami. Złapałam się kurczowo dłońmi jego nadgarstków. Byłam przekonana, że śpi. Jego oddech stał się nierówny, miałam wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale nie potrafi ubrać swoich myśli w odpowiednie słowa.
                - Po prostu to powiedz, Tristanie – wyszeptałam, przerywając niezręczną ciszę.
                - Muszę wrócić niedługo do Bostonu, mamy zaplanowane koncerty i gdybym mógł to bym je odwołał, ale dostaliśmy już zaliczki…
                - Rozumiem – przerwałam, kładąc się na plecach i odwracając twarz w jego stronę. – Nie możesz zrezygnować dla mnie ze swojego życia. – Chłopak nie patrzył na mnie, w milczeniu wodził palcem po krzywiźnie mojego obojczyka. – Kiedy chcesz wyjechać?
                Uśmiechnął się krzywo, smutno. Spojrzał na moje usta i z czułością wsunął mi kosmyk włosów za ucho.
                - Właściwie… Przyjechałem się pożegnać.
                Spomiędzy warg wyrwało mi się ciche westchnienie. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Nie sądziłam, że wyjedzie tak szybko.
Palce Tristana przesunęły się wzdłuż łuku jarzmowego, a później w dół, po policzku, aż dotarły do ust. Leżałam, patrząc w sufit i chłonąc jego dotyk, pragnąc wypalić w swojej głowie pamięć faktury jego opuszków, smak i zapach skóry, sposób w jaki się poruszał, oddychał.
                - Na długo wyjeżdżasz? – zapytałam, gdy byłam pewna, że nie usłyszy pretensji w moim głosie.
                - Dwa tygodnie, może dłużej… W zależności od tego, kiedy będziemy mieć nagrania próbne.
                - Jakie nagrania?
                - Pewna wytwórnia jest nami zainteresowana, chcą nagrać kilka naszych piosenek, wybadać, jak na nas zareaguje rynek.
                - Nic mi o tym nie powiedziałeś. – Tym razem w moim tonie zabrzmiał zawód.
                Tristan westchnął ciężko.
                - Przecież nie rozmawialiśmy wiele w ciągu ostatniego miesiąca. – Westchnęłam. – Poza tym, nie chciałem zapeszać, dopóki trwały rozmowy. Odpowiedź dostałem kilka dni temu.
                Wydarzenia ostatnich dwóch dni tak mocno na mnie wpłynęły, że prawie zapomniałam, co działo się wcześniej. O tym, że nie widziałam Tristana od miesiąca, że nasz romans został zerwany. Tyle się zmieniło w ciągu kilku tygodni – mój świat został przewrócony do góry nogami i wywrócony na drugą stronę. Straciłam dwie najbliższe mi osoby: jedną na własne życzenie, drugą z nieznanych nikomu powodów.
                - Kiedy musisz być w Bostonie?
                - Jutro o 10 mamy spotkanie – spojrzał na zegarek w telefonie. – Powinienem się zbierać do drogi.
                Palce Tristana delikatnie przechyliły moją twarz w jego stronę, z tak bliskiej odległości widziałam najdrobniejszy szczegół jego oczu, łącznie ze swoim odbiciem w szeroko rozwartych źrenicach.
                - Zostań na noc, wyjedź jutro rano, proszę – wyrzuciłam z siebie.
                - Musiałbym wyjechać koło piątej. Poza tym twoi rodzice…
                - Nie będą mieli nic przeciwko, biorąc pod uwagę wszystko, co się dzieje pewnie nawet nie zauważą. Właściwie, czy wstaniesz przed piątą, czy pójdziesz spać koło trzeciej to nie ma różnicy…
                Tristan zamknął mi usta pocałunkiem.
                - Skoro tak chcesz, zrobię dla ciebie wszystko.
                Przekręciłam się na bok i pocałowałam go mocno.
                - Pójdę do bagażnika po swoje rzeczy – wyszeptał, delikatnie odsuwając się ode mnie.
                Gdy tylko wyszedł z pokoju, poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Łazienkę wypełniły obłoki pary, które osiadły na lustrze. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, owinięta ręcznikiem i ze szczoteczką w ustach, uchyliłam je, wpuszczając do pomieszczenia podmuch chłodnego wiatru.
                - Mogę? – Tristan był bez koszulki, a w dłoni trzymał niewielką kosmetyczkę i spodenki.
                Lekko zmieszana pokiwałam głową. Wróciłam do umywalki i starałam się skupić na myciu zębów. Nic nie widziałam w zaparowanym lustrze, słyszałam tylko jak chłopak rozbiera się za moimi plecami i wchodzi pod prysznic.
                Przebrałam się w piżamę i wsmarowałam w twarz krem, przez słońce i pył w stajni, moja skóra była szorstka i sucha, ale za to pokryta ogromną ilością piegów. Tristan wyszedł spod prysznica i stanął za moimi plecami. Czułam na karku ciepło jego ciała. Obserwowałam, jak myje zęby i suszy włosy ręcznikiem. Nigdy nie widziałam go w takim codziennym wydaniu. Uświadomiłam sobie, jak to dziwne, że byłam z nim tak blisko, ale codzienność nie była nigdy naszym udziałem.
                - Wszystko w porządku? – zapytał, gładząc mnie po ramieniu.
                Potrząsnęłam lekko głową.
                - O ile to możliwe. – Przygryzłam wargę. Pogłaskałam go po szyi, muskając wilgotne włosy, które skręciły się lekko nad karkiem chłopaka. – Będę za tobą tęsknić, jesteś dla mnie ogromnym wsparciem.
                Oparł czoło o moje i objął mnie w talii.
                - Do usług. Mówiłem serio.
                - O czym? – Uniosłam lekko brwi.
                - Że zrobiłbym dla ciebie wszystko.
                Pocałowałam go krótko.
                Położyliśmy się do łóżka, Tristan ustawił budzik w telefonie i odłożył go na szafkę. Położył się na plecach i wyciągnął ramię. Ułożyłam się przy jego boku, opierając głowę o jego pierś, słyszałam mocne bicie serca chłopaka. Wsunęłam stopę między jego nogi, a on położył rękę na moim udzie. Nie chciałam zasnąć, bałam się koszmarów, ale ciepło ciała obok mnie było tak kojące, że już po chwili spałam.
***
                Pamiętam ból, który czułam, gdy Allison zaginęła.
                Pamiętam ból, który czułam, gdy Allison odnaleziono.
                Pamiętam złość tak silną, że czułam ból w każdej części ciała, gdy powiedziano mi, że Allison zamordowano.
                Ale nie pamiętam bólu ani złości podczas przesłuchań. Byłam przesłuchiwana kilkukrotnie – za każdym razem mówiłam to samo. Byłam w lesie z Tristanem, wpadła na nas grupka licealistów, pokłóciłam się z Haydenem. Allison przyprowadziła mnie do ogniska, zasnęłam, widziało mnie kilka osób. Allie poszła szukać Nate’a, którego także widziano w czasie jej zaginięcia.
                Policja była bezradna, nie znaleziono narzędzia zbrodni, nie wiedziano nawet do końca czym ją zabito. Tępe narzędzie – kij, kamień… Cokolwiek to było, zniknęło. Żadnych poszlak, Allie była lubiana, nie miała wrogów, nie była powiązana z żadnym półświatkiem. Ze względu na niewielką grupę trzeźwych osób, każdy z obecnych na imprezie miał równie wiarygodne alibi.
                Pustka.
                Pamiętam pustkę, którą czułam.
                Rodzice Allison byli wściekli, całą rozpacz skierowali na osobą, która odebrała im dziecko. Ofiarowali ogromne pieniądze za choćby drobną wskazówkę. Ich złość pogłębiał fakt, że nie mogli jej pochować, policja długo zwlekała z wydaniem ciała.
                Po prawie dwóch tygodniach zamiast informacji o poszukiwaniu zabójcy, w mieście pojawiły się czarno-białe nekrologi. Gdy przejeżdżałam przez centrum z każdej strony widziałam twarz mojej przyjaciółki, pamiętałam to zdjęcie – w końcu sama je zrobiłam, tuż przed początkiem ostatniej klasy liceum, podczas naszych pierwszych wakacji bez rodziców.
                Tristan dzwonił do mnie codziennie, ale rozmowa przez telefon nie była tym samym, co jego obecność obok. Głównie słuchałam, a on mówił. Miałam wrażenie, że bał się ciszy między nami. Relacjonował koncerty, mówił ile ludzi przyszło, słyszałam, jak bardzo go cieszy rozwój The Greyness.
Jednocześnie nie potrafiłam mu opowiadać o swoim życiu, nawet jeździectwo nie przynosiło mi radości. Starałam się znaleźć sobie zajęcie, spędzając całe dnie w stajni i biorąc na siebie dodatkowe obowiązki w domu. Czasem nawet zaglądałam do przychodni, by pomóc w segregowaniu papierów. Robiłam wszystko, żeby zapełnić nieznośną pustkę.
                Dzień przed pogrzebem zostałam wezwana na komisariat. Cała w nerwach pojechałam do centrum Cape White i wbiegłam po kilku schodkach do budynku policji. Nadal miałam na sobie ubranie, w którym byłam w stajni – sprane szorty i szarą koszulkę bez rękawków.
                - Dzień dobry, nazywam się Davina Langdon, proszono abym przyjechała – wyrzuciłam na jednym oddechu.
                Kobieta siedząca za biurkiem spojrzała na mnie, lekko marszcząc brwi.
                - Proszę chwilkę poczekać, zaraz ktoś po panią przyjdzie.
                Pokiwałam głową, ale nie usiadałam na wskazanym mi krześle. Chodziłam od ściany do ściany, licząc swoje kroki.
                Dziesięć.
                Dwadzieścia siedem.
                Czterdzieści cztery.
                - Panna Langdon? – Usłyszałam niski, męski głos, gdy doliczyłam do sześćdziesięciu trzech. – Proszę za mną.
                Mężczyzna miał krótkie brązowe włosy i okulary w czarnych, grubych oprawkach. Ręce miał wsunięte w kieszenie garniturowych spodni. Otworzył mi drzwi na końcu korytarza i gestem nakazał wejść do środka.
Przy stole stały trzy krzesła, mężczyzna szybkim krokiem obszedł pokój i usiadł naprzeciw wejścia obok kobiety w białej koszuli i szarej marynarce. Miała blond włosy związane w gładką kitkę. Skinęła na mnie głową, żebym też usiadła.
- Jestem agentka Meyer, a to agent Cortez. Jesteśmy z FBI. – Na dowód swoich słów, pokazali mi swoje odznaki, równocześnie jakby mieli to idealnie wyćwiczone i zsynchronizowane. – Badamy sprawę morderstwa Allison Cooper, wiemy, że była już pani przesłuchiwana.
- Powiedziałam już wszystko, co wiem. Dwukrotnie. – Czułam strużkę potu spływającą mi po plecach.
- Czytaliśmy scenogram – powiedział Cortez, nie patrząc na mnie i obracając w palcach długopis. - Była pani pod wpływem alkoholu tamtej nocy?
- Tak – przyznałam, nie było to legalne, ale nie widziałam sensu w ukrywaniu tego. – W czasie, gdy Allie zniknęła ja... – Głos mi lekko zadrżał. – Spałam.
- Czyli nie może pani potwierdzić alibi pana Nathaniela Archera ani żadnego z uczestników imprezy?
- Chyba nie podejrzewacie, że Nate mógłby...?! – urwałam, nie mogąc wydusić z siebie reszty zdania.
Agentka Meyer uśmiechnęła się krzywo.
- Spokojnie – powiedziała zaskakująco ciepłym tonem. – Proszę odpowiedzieć na nasze pytanie.
- Nie, nie mogę.
Kobieta spojrzała szybko na swojego partnera, notując coś w zeszycie przed sobą.
- No dobrze. Niektórzy uczestnicy imprezy wspominali o incydencie z pani osobą, coś się stało?
- Nie widzę związku między tą sprawą, a morderstwem Allie.
                - Na szczęście to nie pani zadanie. Proszę odpowiedzieć na pytanie. – Ton Corteza wskazywał, że nie miał ochoty się ze mną patyczkować.
                - Pokłóciłam się z moim chłopakiem, co widziało kilka osób. – Spojrzenia agentów jednoznacznie wskazały mi, że powinnam rozwinąć swoją wypowiedź. – Hayden zobaczył mnie w jednoznacznej sytuacji z kimś innym.
                - Z kim?
                Zacisnęłam mocno pięści. Co to miało być do jasnej cholery?!
                - Z Tristanem Smithem.
                - Czyli z jego bratem? – Doprecyzowała Meyer, opierając brodę na dłoni i obserwując mnie z zainteresowaniem. Cortez notował coś skwapliwie. – Czy doszło do jakiś rękoczynów?
                - Nie – powiedziałam szybko, nienaturalnie szybko wnioskując po zaskoczonych minach detektywów. Pewnie pozostali zeznali coś innego, zresztą i w moich zeznaniach z tamtej nocy mogłam o tym wspomnieć. – Znaczy... Chłopcy, jak to chłopcy – poszarpali się troszkę, ale to nic takiego.
                Meyer pokiwała głową i odchyliła się do tyłu na krześle.
                - Pan Smith grał w futbol, prawda? – Zapytał Cortez, obserwując każdy mój ruch znad zeszytu. Pokiwałam głową. – Znała pani dobrze jego kolegów? – Czy wcześniej zdarzały się podobne incydenty wśród zawodników? Chodzi mi o wybuchy agresji. Niech się pani zastanowi.
                Przed oczami mimowolnie stanęły mi obrazy z wielu imprez, na których byłam z Haydenem. Gdzie chłopcy czasem dawali sobie w twarz, ale następnego dnia nikt o tym nie pamiętał, w sezonie byli naładowani adrenaliną i kortyzolem, a alkohol wypity dla rozluźnienia nie zawsze działał. Ale czy to miało znacznie? Czy fakt, że ktoś się czasem awanturuje po alkoholu sprawia, że byłby w stanie zamordować dziewczynę w przypływie alkoholowego szału? Że byłby w stanie podnieść gałąź i uderzyć w potylice pierwszej lepszej napotkanej osoby, a potem zrzucić ją z klifu?
                Tak według policji wyglądały ostatnie chwile Allison Cooper. Ktoś podszedł do niej od tyłu i wymierzył cios tępym narzędziem, nie miała na sobie śladów walki więc albo był to ktoś kogo znała i nie spodziewała się ataku, albo została nim zaskoczona. Następnie morderca zrzucił jej nieprzytomne ciało do oceanu.
                - Czasem się zdarzało, że któryś z chłopaków był nerwowy, ale nie było to coś ponad standard. Na każdej imprezie, jest ktoś taki, prawda?
                - Dziękujemy, panno Langdon. Na razie to wszystko.
                Nie doczekałam się odpowiedzi na moje pytanie, wprost przeciwnie. Nie mogłam przestać myśleć, czy naprawdę ktoś z moich szkolnych kolegów mógł odebrać życie innej osobie?
                Najwyraźniej tak.



Witajcie,
mogłabym się bardzo, ale to bardzo długo tłumaczyć, dlaczego rozdział jest tak późno i do tego nie został zabetowany.
Nie będę się w sumie tłumaczyć, bo to żałosne, ponieważ ostatnio tłumaczę się pod każdym kolejnym rozdziałem XD.

Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział Wam się podobał, kolejny rozdział postaram się wrzucić w ciągu tygodnia, max dwóch ;)

Trzymajcie się ciepło i komentujcie proszę!
Udanego roku szkolnego i akademickiego!
Wasza,  Raven.

4 komentarze:

  1. Nareszcie kolejny rozdział ❤ Tyle się naczekałam. Ludzie, ile w tym opowiadaniu sie dzieję. Normalnie szok. I ah... Tak współczuję Davinie. Biedna. Tyle traci, a wszystkie przesłuchiwania na pewno nie pomagają. Wgl, jak ktoś mógł zamordować w tak okrutny sposób Alisson!!! Spotka go mój gniew. Poza tym rozdział cudowny i wciągający i nie mogę się doczekać więcej ❤
    Trzymaj się cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, Ty też <3
      Do zobaczenia w końcu pod nowym rozdziałem :)

      Usuń
  2. Ahhh nowy rozdział <333
    Mi się nie wydaje, że to ktoś ze szkoły, tylko ktoś totalnie z zewnątrz. Ale się nie mogę doczekać rozwiązaniaaa
    Proszę o więcej scen T i L!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie podpowiadam... Ale bardzo mnie ciekawią Wasze typy :D Nieźle kombinujecie :)

      Usuń