Otworzyłem
drzwi i potknąłem się na progu.
Przeklinając,
złapałem równowagę i przekręciłem klucz w zamku. Spojrzałem w dół, szukając
wzrokiem tego, o co zawadziły moje stopy. W półmroku nie zauważyłem nic
niezwykłego, więc po raz kolejny przekląłem moje bałaganiarstwo i oparłem
futerał z gitarą o ścianę.
Szybko
wziąłem prysznic i ubrany tylko w bokserki poszedłem do kuchni.
Panował
tam większy porządek niż zwykle. Zmęczenie, do którego dołączyły dwa wypite
piwa spowodowały, że nie zauważyłem w tym nic zastanawiającego – ot, pewnie
miałem rano większą wenę na zmywanie niż normalnie.
Znalazłem
swój telefon, ukryty jak zwykle, pod hałdą papierów rozrzuconych na czymś, co
dumnie nazywałem stołem w salonie. Davina dzwoniła ponad dziesięć razy. Kolejny
raz przekląłem tego wieczoru.
W
pierwszej chwili chciałem oddzwonić, ale zegar, który wskazywał 3:34 skutecznie
mnie od tego odwiódł. Napisałem krótkiego SMSa, wyjaśniającego, co się ze mną
działo i wtedy usłyszałem cichy brzdęk w sypialni.
Zesztywniałem.
Z ciarkami wędrującymi wzdłuż kręgosłupa i o stokroć
jaśniejszą głową, podszedłem do drzwi sypialni. Starałem się je otworzyć jak
najciszej, aby nie spłoszyć intruza.
Rozejrzałem
się po pokoju, mój wzrok powoli przyzwyczajał się do mroku.
Pozornie
wszystko było w porządku.
Ale
wtedy zauważyłem niewielki kształt leżący na łóżku. Ciemność utrudniała
rozpoznanie kolorów, ale takiego odcienia rudości nie można było ukryć.
Odetchnąłem
z ulgą i nie bacząc na godzinę, padłem na materac obok. Ramieniem przygarnąłem
Davinę do siebie, wtulając twarz w jej włosy i zaciągając się zapachem
dziewczyny.
Jęknęła
cicho, nadal śpiąc, ale po chwili przewróciła się na drugi bok i spojrzała na
mnie zaspanymi oczami.
-
Która godzina? – zapytała, ziewając.
Uśmiechnąłem
się, pocierając nosem o jej policzek.
-
Dochodzi czwarta nad ranem.
-
Długo zabawiłeś. – Walczyła ze sobą, aby utrzymać oczy otwarte.
-
Co tu robisz? – Odbiłem piłeczkę.
Potarła
oczy i ziewnęła przeciągle.
-
Możemy o tym porozmawiać rano? To długa rozmowa, a ja tak dawno nie spałam tak
dobrze…
Jej
głos był coraz cichszy, jakby znów zapadła w sen.
Pocałowałem
ją mocno i otuliłem nas prześcieradłem. Umościła się w moich ramionach, jak
kot, znów śpiąc mocno. Pogładziłem jej miękkie włosy, po raz kolejny zaciągając
się jej zapachem.
Moje
zmęczenie zniknęło, ale pustka, którą odczuwałam ostatnio stała się mniej
nieznośna, właściwie zniknęła zupełnie. Wszystko, czego potrzebowałem mieściło
się właśnie w moich ramionach. Pocałowałem ją kolejny raz i zamknąłem oczy.
Rano
będzie czas na wyjaśnienia, teraz mogłem się cieszyć niespodzianką, którą bez
wątpienia była Davina w moim życiu.
***
Poranek
obudził mnie nieznośnym blaskiem promieni słońca wpadających przez
niezasłonięte żaluzje. Moja głowa pulsowało lekko, nie wiedziałem czy powodem
był kac, czy może jednak krótki sen tej nocy. Po położeniu słońca czułem, że
nie może być później niż koło dziesiątej.
Przesunąłem
dłonią po materacu i moja ręka natrafiła na leżącą obok Davinę, pogłaskałem ją
po plecach, nadal nie otwierając oczu, badając krzywiznę jej kręgosłupa, aż
dotarłem do bioder, gdzie się zatrzymałem.
Otworzyłem
powoli oczy, pozwalając by jasne światło poraziło moje nerwy. Zamrugałem,
odganiając z powiek resztki snu. Davina leżała na brzuchu z głową odwróconą w
drugą stronę, ręce miała skulone pod
poduszką, w pozycji która przypominała tą, jaką przyjmują ludzie opalający się
na plaży.
Delikatnie
dotknąłem jej włosów, odgarniając je z policzka dziewczyny. Były niesamowicie
miękkie i przelewały mi się przez palce. Zdawało mi się, że są dużo dłuższe niż
zapamiętałem. Podparłem się na łokciu, żeby przyjrzeć się twarzy dziewczyny.
Jej
kości policzkowe, nos i podbródek zdawały się nabrać ostrości. Niesamowite, jak
kilka tygodni rozłąki pozwala zmienić obraz w głowie, wygładza krawędzie. A
może to Davina się naprawdę zmieniła? Sam już nie byłem pewien.
Dziewczyna
mruknęła coś przez sen i przewróciła się gwałtownie na plecy. Jedną rękę
zarzuciła sobie za głowę, a druga opadła jej ciężko na brzuch. Przyjrzałem się
jej dłoniom, z krótkimi, niepomalowanymi paznokciami, pod jednym z nich pojawił
się siniak. Jej skóra była lekko opalona i pokryta piegami, które obsypały jej
ramiona, klatkę piersiową, twarz. Właściwie każdy centymetr jej skóry, który
znajdował się w moim polu widzenia był nimi pokryty.
Przeciągnąłem
palcem po jej wardze, lekko suchej od morskiej bryzy, która nieustannie wiała w
Cape White – wiatr w tym mieście prawie nigdy nie milkł, a jeśli to nie
zwiastowało to nic dobrego. Mruknęła coś niezrozumiale, a ja cofnąłem rękę nie
chcąc jej budzić. Miałem przeczucie, że to pierwszy raz od dawna, kiedy może
się wyspać do oporu.
Spojrzałem
na zegar stojący obok łóżka, miałem racje dopiero dochodziła dziesiąta. Dopiero
wtedy poczułem silne pragnienie, a więc definitywnie kac. Delikatnie podniosłem
się z łóżka i uświadomiłem sobie, że definitywnie potrzebuje prysznica i kawy.
Szybko
napiłem się wody prosto z kranu w kuchni i poszedłem pod prysznic. Chłodna woda
otrzeźwiła mnie i mocno zredukowała ból. Umyłem zęby, pośpiesznie osuszyłem
włosy ręcznikiem i owinąłem się nim wokół bioder. Stając się chodzić jak
najciszej wróciłem po świeże ubrania do sypialni.
Davina
siedziała na łóżku, a jej twarz zdradzała, że obudziła się dosłownie przed
chwilą. Włosy odstawały we wszystkich kierunkach, skręcając się w lekkie fale
na wysokości uszu. Spojrzała na mnie, a jej dwubarwne tęczówki przeszyły mnie
intensywnym wzrokiem.
-
Dzień dobry, śpiochu – powiedziałem, nachylając się do niej i muskając jej usta
wargami.
Uśmiechnęła
się i złapała mnie jedną ręką za szyję, przyciągając do siebie mocniej.
Usiadłem obok niej i objąłem ją w talii.
-
Co tu robisz?
Pogładziła
mnie po policzku.
-
Musiałam wyjechać z domu. Mama się uparła, że potrzebuję zmiany otoczenia, że
za dużo myślę w Cape White.
-
I kazała ci przyjechać do Bostonu?
Mimo
że Jessica Langdon nigdy nie dała mi tego poczuć w pełni, miałem przeczucie, że
nie do końca akceptuje nasz związek, szczególnie to jak się zaczął. Koniec
końców, o tym, co wydarzyło się między mną, a Haydenem na imprezie wiedziało
całe miasto. Wątpiłem więc, że z czystym sumieniem kazała swojej córce
przyjechać do mnie.
-
Nie, kazała mi jechać do dziadków. Ale się nie zgodziłam, skoro miałam wyjechać
to na moich warunkach.
-
Czemu mnie to nie dziwi. Kiedykolwiek robisz coś na nie swoich?
Uśmiechnęła
się, kiwając przecząco głową.
Uśmiech
rozjaśnił jej twarz, cienie pod oczami stały się mniej wyraźne, a rysy straciły
odrobinę na ostrości. Ostatnio tak rzadko się uśmiechała, że nie byłem już
przyzwyczajony jak piękna jest, gdy to robi.
-
Odpowiesz mi szczerze, gdy zapytam jak się trzymasz?
-
Muszę? – westchnęła i uśmiech zgasł.
Przygryzłem
policzek.
-
Wiesz, że nie. Po prostu, możesz mi powiedzieć wszystko. Zawsze cię wysłucham,
obiecałem ci, że będę przy tobie. – Ująłem jej dłoń, która spoczywała na moim
obojczyku i przycisnąłem do niej usta. – Nie musisz przechodzić przez to sama.
Uśmiechnęła
się ponownie, ale tym razem jej oczy pozostały smutne. Kojarzyły mi się z
kocimi oczami, duże i okrągłe – jedno brązowe, a drugie zielone.
-
Jest tyle rzeczy, Tristanie. – Moje imię w jej ustach brzmiało jak pieszczota.
Odwróciła się i oparła plecami o mnie. Otuliłem ją ramionami i wtuliłem twarz
we włosy dziewczyny. – Boję się, że Allie nigdy nie dostanie sprawiedliwości,
na którą zasługuje, że morderca nigdy nie zapłaci za to, co jej zrobił. Boję
się, że zapomnę, już teraz wydaje mi się, że nie pamiętam jej twarzy, bo gdy
patrzę na jej zdjęcie widzę nowe szczegóły, których wcześniej nie widziałam. A
najbardziej przeraża mnie, że to po części moja wina.
W
głębi serca wiedziałem, co czuje, bo sam czułem się podobnie. Czy gdybym nie
przyszedł wtedy na klify to czy Allie rozdzieliłaby się z Natem i musiałaby iść
go szukać w lesie, gdzie czaił się na nią zabójca? Czy gdybym nie był tak
cholernie zazdrosny o Davinę, to to wszystko mogłoby się nie wydarzyć? Czy w
końcu, gdybym odpuścił od razu, gdy poczułem coś więcej do Daviny, to Allie
byłaby nadal żywa?
Tak,
mnie również zżerało poczucie winy. I to był powód, dla którego nie mogłem
wytrzymać w Cape White, bo każde wściekłe spojrzenie, które rzucał mi mój brat,
było dowodem na to, że to, co zrobiłem, było świństwem.
Miałem
być jego starszym bratem, opiekować się nim, a nie odbierać mu jedną z
najcenniejszych rzeczy.
-
Tristan.
Davina
już nie leżała oparta o mnie plecami, siedziała, patrząc mi prosto w twarz,
zaniepokojona moim przedłużającym się milczeniem.
-
Jedyną osobą, która może czuć się winna – zacząłem, mówiąc jedną rzecz, która
wydawała mi się odpowiednia i szczera – jest ten, kto ją uderzył. Nasz udział
jej nie zabił.
-
Też to czujesz? – Pokiwałem głową. – Chryste. Tristanie, co myśmy zrobili?
-
My nie zrobiliśmy nic złego. – Czy kłamałem? Bardzo chciałem wierzyć w moje
własne słowa, ale jeszcze bardziej potrzebowałem, by to ona uwierzyła w nie.
Widziałem, jak poczucie winy i żal spala ją od środka, nie mogłem na to
patrzeć. – Kocham cię, czy to tak bardzo złe, że nie zdusiłem w sobie tego? Czy
powinienem był czekać? Może. Ale do cholery, czy to co jest między nami nie
było tego warte?
Nie
odpowiedziała mi, przygryzając paznokieć na kciuku. Skóra wokół niego zrobiła
się blada od nacisku jej zębów. Delikatnie złapałem za nadgarstek dziewczyny i
odsunąłem rękę od ust. Splotła nasze palce.
-
Naprawdę cię kocham – odezwała się po dłuższej chwili milczenia, które zawisło
nad nami. – Naprawdę chciałabym wierzyć, ale czasami mam wątpliwości, czy
zrobiliśmy dobrze.
-
Jedyne, co zrobiliśmy źle, to ukrywaliśmy się. – Ale to wiedziałem od samego
początku. – Teraz mleko się wylało i już nie naprawimy przeszłości, musimy się
postarać, żeby to się nigdy nie powtórzyło.
Pokiwała
głową i spojrzała mi prosto w oczy.
-
Nigdy więcej kłamstw?
-
Nigdy więcej kłamstw.
Hej!
Długo mnie to nie było, ale złożyły się na to dwie rzeczy:
1) Moje studia - nie będę ukrywać, że medycyna jest prosta i łatwa, i że mam czas i siły na wszystko, bo nie mam XD Jest męcząca, pochłaniająca, ale strasznie mnie jara więc pozwalam, żeby zajęła dużą część mojego życia. Co jednocześnie powoduje, że nie mam sił pisać, tak po prostu.
2) Ciężko mi się pisze to opowiadanie, nie wiem, czy już Wam to mówiłam, czy nie, ale tak jest. Strasznie lubię to opowiadanie, siedziało w mojej głowie od lat (dodając fakt, że piszę je ponad 4 to daje około 9 lat), ale brakuje mi lekkości w pisaniu tego, co mnie mocno denerwuje.
Ale dochodzimy do najważniejszej rzeczy, o której osoby obserwujące mojego Facebooka już wiedzą, podjęłam decyzję, że rozdziałów będzie 29 plus epilog, które powinny się pojawiać co tydzień. Postanowiłam wykorzystać tydzień spokoju, który teraz mam i po prostu napisać to, co muszę napisać.
Doskonale wiem jak ta historia ma się zakończyć, po prostu bardzo nie chciałam jej kończyć.
Na dzień dzisiejszy to koniec ogłoszeń!
Mam nadzieję, że się Wam podobało! Koniecznie zostawcie komentarz, nawet króciutki, jestem ciekawa, kto tu jeszcze zajrzał mimo ogromnej nieregularności z jaką dodawałam kolejne rozdziały.
Dziękuję za cierpliwość!
Wasza Raven
Nigdy więcej tak długich przerw :D czekam na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na zakończenie tej historii! Zaskoczyła mnie co prawda nagła zmiana narracji, ale nie wyszła na gorsze;D Ciekawa jestem co jeszcze wymyślisz. Trzymam kciuki!👍
OdpowiedzUsuń