wtorek, 9 sierpnia 2016

Rozdział 8. Konflikt.

Tempus Fugit. Czas ucieka. Nawet nie zauważyłam, kiedy na moim kalendarzu, w którym odliczałam dni do osiemnastki, pozostało ostatnie wolne okienko. W piątek obudziłam się przed budzikiem, majowe promienie słońca wpadały przez okno i ogrzewały moje stopy. Poruszyłam palcami, przywracając w nich czucie. Miałam lekkie zakwasy po treningu, który zafundował mi ojciec Davida. Był to trener starej daty, wspaniały szkoleniowiec bez cienia litości. Uwielbiałam go.
                Wstałam i rozciągnęłam plecy. Podeszłam do kalendarza i postawiłam ostatni krzyżyk na 13. maja. Uśmiechnęłam się lekko. Jednocześnie czułam podniecenie związane z moją dorosłością, a także lęk, że będę musiała stanowić sama o sobie i tylko ja będę odpowiadała za swoje czyny.
                Po prysznicu i zrobieniu lekkiego makijażu, ubrałam się w ciemne rurki i białą koszulkę na krótki rękaw. Schodząc po schodach, słyszałam odgłosy porannej krzątaniny – tatę szykującego śniadanie, mamę malującą się w łazience na piętrze i nucącą pod nosem oraz dziewczynki, które powoli wstawały ze swoich łóżek.
                W ich pokoju panował pozorny porządek, gdy się przyjrzałam zobaczyłam, że pościel na łóżku Nory jest nierówno ułożona, a Clary znów nie powkładała kredek do pudełka. Ich sypialnia nie była duża, ale miała swój urok. Ściany pokrywała kolorowa tapeta, duże okno wychodziło na południe zapewniając im odpowiednią dawkę światła przez cały dzień. Na podłodze leżał puchaty dywanik, a drzwi szafy oklejone były rysunkami.
- Cześć – powiedziałam, opierając się o framugę.
- Dobry – odpowiedziały mi jednocześnie.
                Złapałam Norę, która przechodziła obok i pocałowałam ją w policzek. Siostrzyczka uściskała mnie krótko i wyswobodziła się z mojego uścisku.
- Zejdziecie na śniadanie?        
- Już. – Dzisiaj był chyba dzień jednego słowa
                Clary wyciągnęła w moją stronę rączkę. Ujęłam jej delikatną dłoń, miała miękką i gładką skórę, która kontrastowała z odciskami na mojej. Mama kończyła smażyć naleśniki – miała krótkie rude włosy, sięgające do ramion i błyszczące, niebieskie oczy. Ubrana była w ołówkową spódnicę oraz luźną koszulę. Tata zaparzał kawę, w naszej niewielkiej kuchni wydawał się być jeszcze większy niż normalnie. Był wysokim mężczyzną o mocnej budowie, jasnobrązowych, kręconych włosach i ciemnych tęczówkach.
- Jak się czujesz kochanie w ostatnim dniu swojego dzieciństwa? – zapytała mama, stawiając przede mną talerz.
                Uśmiechnęłam się.
- Normalnie.
                Tata usiadł naprzeciw mnie i pomógł Norze w rozsmarowaniu dżemu. Mama podała dziewczynkom kakao, po czym opadła na krzesło obok ojca.
- Wszyscy potwierdzili swoją obecność – powiedziała mama, upijając łyk kawy. – Będzie nawet Jean z małą Hayley.
                Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Jean była najmłodszą z trzech sióstr mojej mamy. Była dziesięć lat starsza ode mnie i była bardziej dobrą kumpelką niż ciocią. Pamiętałam ją z czasów jej liceum i studiów jako zwariowaną dziewczynę, która jakimś cudem zaliczała każdy rok z nie najgorszymi wynikami, ale zawsze przysparzając dziadkom sporo kłopotów. Po ślubie ze swoim wieloletnim chłopakiem zaszła w ciążę i przeszła ogromną zmianę. Z dziewczyny przerodziła się w kobietę, zrobiła się bardzo podobna do mojej mamy. Hayley miała dopiero dwa tygodnie, a mieszkali spory kawałek od nas.
- Bardzo się cieszę. Pyszne naleśniki, mamo.
                Jessica Langdon machnęła tylko ręką.
- Zawsze tak mówisz, bo mogłabyś jeść tylko naleśniki. – Na ustach kobiety zatańczył uśmiech.
- Nieprawda! To znaczy prawda, ale mówię to zawsze, bo zawsze są dobre. – Mama przewróciła oczami, ale wiedziałam, że pochlebiła jej moja odpowiedź.
                Na chwilę przy stole zapadła cisza, którą mącił tylko odgłos uderzających o talerze sztućców i wesoły śpiew ptaków, który wpadał przez otwarte drzwi do ogrodu, razem z mocnym zapachem kwitnących bzów.
                Gdy wysiadłam z samochodu mamy, parking pod szkołą był pełen innych aut. Uczniowie rozmawiali między sobą, powoli kierując się w stronę piętrowego budynku w kształcie litery U, na tyłach którego mieściło się boisko. Rozejrzałam się i spostrzegłam mustanga Haydena, ale mojego chłopaka nigdzie nie było. Przesunęłam okulary na czubek czoła, odgarniając rude włosy z twarzy.
                Po drodze do klasy zatrzymałam się przy szafce, przycisnęłam butem róg drzwiczek, ponieważ inaczej by się nie otworzyła. Obróciłam tarczą zamka i wprowadziłam kombinację liczb. Zamek szczęknął, pociągnęłam klamkę. Z wnętrza wyleciało kilka balonów, które zawisły nad moją głową, przywiązane do haczyka. Roześmiałam się głośno, a kilka dziewcząt westchnęło cicho. Poczułam słodki zapach goździków i róż, zmieszany z wonią perfum Haydena.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie – powiedział, trzymając w dłoniach ogromny bukiet czerwonych kwiatów.
                Poczułam łzy w oczach, zasłoniłam dłońmi usta. Nie spodziewałam się, że aż tak się postara.
- Dziękuję – wyszeptałam, z gardłem ściśniętym z emocji.
                Wzięłam od niego kwiaty i wolną ręką objęłam jego kark. W tej jednej chwili miałam gdzieś, że jesteśmy na środku zatłoczonego korytarza, na którym znajdywało się pół szkoły. Hayden zrobił mi najpiękniejszą niespodziankę w życiu. Przywarłam ustami do jego miękkich warg. Mój pocałunek był żarliwy, zaskoczyłam go tym, ale szybko wykorzystał sytuację, łapiąc mnie w talii i przechylając do tyłu. Kilku chłopaków zagwizdało.
                Rozległ się pierwszy dzwonek i nastał gwar, gdy każdy zmierzał w swoją stronę.
- Jesteś obłędny.
                Hayden uśmiechnął się, nie kryjąc zadowolenia.
- Mam jeszcze coś dla ciebie.
                Z kieszeni wyciągnął kwadratowe pudełko. Moje serce na chwilę zamarło, ponieważ pakunek zbyt przypominał pierścionek zaręczynowy.
                Chłopak roześmiał się, widząc moją minę.
- Spokojnie, nie mam zamiaru się oświadczać. Jeszcze – dodał z zawadiackim uśmiechem, po chwili przerwy.
- Mam nadzieję – powiedziałam cicho. Nie byłam pewna, czy usłyszał.
                Otworzyłam pudełeczko i moim oczom ukazała się prosta zawieszka na cienkim łańcuszku. Grafitowa perła w kształcie łzy.
- Jest piękna. Idealna – wyszeptałam, gładząc opuszką palca biżuterię. Nie miałam odwagi, samodzielnie zawiesić ją na szyi.
                Machnął ręką i delikatnie wydobył naszyjnik z pudełka.
- Pasuje do ciebie. – wyszeptał mi do ucha, zapinając łańcuszek. Poczułam jej lekki ciężar na szyi oraz chłód, gdy dotknęła mojej skóry na piersi. – Wszystkiego najlepszego jeszcze raz, moja dorosła kobieto.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. Schowaj balony, musimy iść na lekcje – roześmiał się z własnego dowcipu.
                Przewróciłam oczami, ale wepchnęłam je do szafki.
- Ty nigdy nie dorośniesz.
                Roześmiał się i objął mnie za szyję.
- Już jestem dorosły.
- Chciałbyś.
                Pocałował mnie w skroń. Uśmiechnęłam się, wtulając w jego bok. Cały czas objęci przeszliśmy korytarzem do klasy, gdzie zajęliśmy dwie ławki na końcu klasy pod oknem. Usiadłam bokiem, by móc spoglądać na niego. Miał lekko garbaty nos – pamiątka po jego złamaniu, błyszczące ciemne oczy i lśniące w słońcu jasne włosy. Poczuł na sobie moje spojrzenie i uśmiechnął się lekko.
- Co? – zapytał, pochylając się i łapiąc między dwa palce kosmyk moich włosów.
- Jesteś bardzo przystojny – odpowiedziałam, patrząc na jego dłoń.
- Nie chcę tu być – wyszeptał, po czym spojrzał mi prosto w oczy. Jego tęczówki pociemniały.
                Przygryzłam wargę.
- To ucieknijmy.
                Szybko zerwał się z krzesełka i pociągnął mnie za rękę. Gdy wychodziliśmy z klasy, prowadziły nas zaniepokojone spojrzenia kolegów. W drzwiach minęłam Allie, złapała mnie za ramię.
- Dokąd to?
- Allie, powiedz, że się źle czuję, że spadłam wczoraj z konia, czy coś. Wymyśl coś – błagałam.
                Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, a jej wzrok na chwilę zatrzymał się na perle. Zmarszczyła brwi.
- No dobra – powiedziała sucho. – Bawcie się dobrze.
                Uścisnęłam ją szybko i ruszyłam korytarzem ramie w ramię z Haydenem. Szliśmy pod prąd, ukryłam się za ramieniem mojego chłopaka, który przepychał się przez tłum. Czułam dziwne drżenie w koniuszkach palców i w nogach, podniecenie. Adrenalina sprawiła, że krew w moich żyłam zaczęła płynąć szybciej. Pół minuty zajęło mi opróżnienie szafki z kwiatów i balonów.
                Hayden puścił moją rękę dopiero przy samochodzie, nie bawił się w otwieranie drzwi. Na jego twarzy malowało się lekkie zdenerwowanie. Gdyby nas przyłapali na próbie ucieczki ze szkoły, byłoby niezbyt ciekawie. Łatwiej usprawiedliwić nieobecność niż złapanie na gorącym uczynku.
                Zrelaksowałam się dopiero, gdy wyjechaliśmy ze szkolnego parkingu i wjechaliśmy w następną ulicę. Uśmiechnęłam się i przeczesałam palcami włosy, które naelektryzowały się od balonów, wiszących za moją głową.
- Kto by pomyślał, że tak łatwo cię namówię na wagary – powiedział Hayden, łapiąc mnie za kolano.
                Przewróciłam oczami.
- Daj spokój, święta przecież nie jestem… - Roześmiał się, kreśląc kciukiem wzory na moim udzie. Uniósł moją dłoń i pocałował mnie w rękę. Delikatne mrowienie rozeszło się po moim ramieniu. – Ktoś jest u ciebie w domu?
- Nie. Rodzice w pracy, a Tristan w Bostonie. Mamy cały dom tylko dla siebie.
                Uśmiechnęłam się.
- To dobrze.
***
                Hayden zasnął. Włączyliśmy jakąś komedię, po czym mój chłopak zapadł w głęboki sen. Usiadłam na łóżku, delikatnie wyswobadzając się z jego ramion. Przykryłam go cienkim kocem, który leżał na fotelu i po cichu wyszłam z pokoju. Nigdy nie byłam sama w jego domu – bardzo często w domu była matka Haydena, ale dzisiaj wyjechała w delegację. Postawiłam zrobić sobie kawę, ale gdy szłam korytarzem w kierunku schodów, mój wzrok padł na niedomknięte drzwi.
                Za nimi kryła się sypialnia Tristana, nigdy nie byłam w środku. Zawsze była dla mnie zamkniętymi drzwiami na lewo od schodów. Teraz jednak widziałam skrawek ciemnej drewnianej podłogi, szarej tapety i kawałek biurka. Na palcach podeszłam do białych drzwi i pchnęłam je. Zaskrzypiały, jakby od dawna nie były używane.
                Pokój wychodził na południowy zachód, ale pierwsze promienie już wpadały przez duże okno, z którego roztaczał się widok na ocean. Pod oknem stało duże łóżko, staranie zaścielone i przykryte czarną kapą. W rogu stały dwa regały zapełnione książkami. Po drugiej stronie stały puste stojaki na gitary. Koło drzwi do wspólnej łazienki stała komoda i szafa na ubrania.
                Miałam dziwne wrażenie, że klasyczny wystrój niewiele mówił o jego mieszkańcu. Brakowało mi flo i pucharów z zawodów jeździeckich, które powinny stać na regale. Przyjrzałam się bliżej ścianą i zauważyłam puste gwoździe, inny kolor ścian wokół nich świadczył o tym, że wcześniej wisiały na nich zdjęcia. Musiał wziąć je ze sobą do Bostonu.
                Podeszłam do biurka i usiadłam w wygodnym, skórzanym fotelu na kółkach. Przysnęłam się do blatu i położyłam na nim płasko dłonie. Do tablicy korkowej było przyczepione kilka kartek z notatkami jeszcze z liceum. Jakieś wzory z chemii i matematyki. Kilka pustych miejsc po zdjęciach. Jedynie jedno się ostało – Tristan, którego włosy były dłuższe i prawie zasłaniały niebieskie oczy, obejmował drobną brunetkę o ślicznym nosie. Opierała głowę o jego policzek i uśmiechała się szeroko. W ich oczach dostrzegłam miłość.
                Nagle obraz się zamazał. W moich oczach pojawiły się łzy. Zerwałam się z krzesła, które odjechało kawałek. Zadarłam głowę do góry, mrugając, by odgonić łzę. Nie był dla mnie nikim więcej niż przyjacielem, nie darzyłam go żadnym uczuciem. Kochałam Haydena, układałam sobie przyszłość z nim w roli głównej. Co z tego, że Tristan miał dziewczynę?
                Przysunęłam krzesło do biurka i szybko wyszłam z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Przez krótką chwilę w mojej głowie pojawiła się myśl, że źle zrobiłam zapraszając go na przyjęcie. Zapomniałam o kawie, którą chciałam sobie zrobić. Wróciłam do pokoju Haydena i dopiero tam odzyskałam spokojny oddech. Mój chłopak spał na boku, plecami do mnie. Słyszałam jego chrapliwy oddech.
                Po cichu podeszłam do łóżka i położyłam się obok niego. Objęłam go w pasie, kładąc dłoń na piersi w pobliżu serca. Czułam przez materiał koszulki jego uderzenia. Pocałowałam Haydena w kark i ułożyłam się wygodnie na poduszce. Ciepło chłopaka i zapach, wypełniający mój nos,ukoił moje serce. Zanim zasnęłam, obiecałam sobie, że już nigdy nie zajrzę do pokoju za białymi drzwiami na lewo od schodów.
                Obudził mnie trzask zamykanych drzwi. Pod moim policzkiem pierś Haydena zesztywniała. Po chwili rozległy się ciężkie kroki na dole. Chłopak zerwał się z łóżka i nerwowo przeczesał włosy. Spojrzałam na zegarek, była dopiero dwunasta. Spaliśmy prawie trzy godziny.
- Kto to? – wyszeptałam.
- Nie mam pojęcia. Zostań – powiedział, wskazując mi ręką, żebym się nie ruszała.
                Zdusiłam w sobie prychnięcie. Nie miałam zamiaru go słuchać. Zeskoczyłam z łóżka i na palcach przebiegłam przez korytarz. Hayden obrzucił mnie szybkim spojrzeniem, widziałam w jego ściągniętej twarzy złość. Wyjrzałam przez balustradę, hall wyglądał normalnie. Nie mogłam dostrzec z tego miejsca drzwi wejściowych ani kuchni. Chłopak zszedł kilka stopni, a ja podążyłam za nim jak duch. Kroki dochodzące z kuchni nagle zaczęły się zbliżać do nas.
                Lodowaty dreszcz przebiegł mi po plecach, złapałam mocno dłoń Haydena.
- Co wy tu robicie?
                Z mojego gardła wydarł się zduszony krzyk, gdy na progu stanął Tristan. Ubrany cały na czarno, z rozczochranymi włosami i zmęczonymi oczami, pod którymi dostrzegłam sińce. Obrzuciłam jeszcze raz spojrzeniem korytarz, przy drzwiach leżała niewielka torba z logo bostońskiego uniwersytetu i futerał na gitarę.
- Chyba lepszym pytaniem będzie, co ty robisz w domu. Nie za dużo opuszczasz zajęć na uniwersytecie?
                Tristan splótł ramiona na piersi.
- Jestem tam wystarczająco często. – Mówił chłodno, nigdy wcześniej nie słyszałam go mówiącego w taki sposób. – Poza tym, przyjechałem na urodziny Daviny.
                Nagle czas się zatrzymał. Moje serce podskoczyło i coś ciężkiego osiadło na żołądku, miałam ochotę zwymiotować. Dłoń Haydena wyślizgnęła się z mojej, gdy chłopak odwrócił się w moją stronę. Intensywne spojrzenia oby chłopaków paliły moją skórę.
- O czym on mówi?
- O moich jutrzejszych urodzinach. Przyjaźnimy się, więc go zaprosiłam. Dobrze cię widzieć – powiedziałam do Tristana, jednocześnie posyłając mu miażdżące spojrzenie.
                Wzruszył tylko ramionami.
- Spoko. Dobrze wiedzieć. Lepiej późno niż wcale, prawda?- Twarz Haydena nie zdradzała żadnych emocji, ale wiedziałam, że był wściekły. - Teraz skoro już wszystko jasne, pozwolicie, że pójdę sobie zrobić coś do jedzenia. Davina, chcesz coś?
- Tak, zaraz przyjdę.
                Hayden zbiegł po schodach i wyminął brata. Trzasnęły drzwiczki lodówki.
            Zeszłam po schodach i spojrzałam na profil Tristana. Wyczuł na mnie swoje spojrzenie i podniósł wzrok.
- Co się dzieje? Dlaczego zachowujecie się jak wrogowie?
                Brunet dotknął mojego ramienia.
- Powiedzmy, że przed moim wyjazdem doszło między nami do nieporozumienia, które urosło do rangi awantury. – Zmarszczyłam brwi. – Daj spokój, Davina. Pogadamy później, teraz naciesz się swoim chłopakiem.
                Puścił moją rękę i wziął torbę oraz gitarę z podłogi. Kilkoma susami pokonał schody i zniknął na piętrze. Weszłam do kuchni i usiadłam na jednym z krzeseł. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego Hayden zareagował tak nerwowo na brata.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że będzie na twojej osiemnastce?
                To pytanie było pierwszą rzeczą, jaką do mnie powiedział po ponad piętnastominutowej ciszy.
- Nie pytałeś nigdy o listę gości, nie sądziłam, że to ważne.
                Prychnął.
- A od kiedy rozmawiamy tylko o rzeczach ważnych? Powinniśmy rozmawiać o wszystkim. – Zaakcentował ostatnie słowo. – Nawet nie wiedziałem, że się przyjaźnicie.
- Nie przesadzaj. Wiedziałeś, że jeździ u Davida. Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma. Zachowujesz się, jakbym przynajmniej miała z nim romans.
                Hayden wytrzeszczył oczy.
- Sugerujesz coś?
- Słodki Jezu! Hayden! – krzyknęłam. – Uspokój się. To tylko kolega. Lepiej wyjaśnij mi, dlaczego zachowujesz się, jakby był tu niemile widziany.
- Bo nie jest – odpowiedział, po czym ugryzł ogromny kawałek kanapki, który zamknął mu usta.
                Odczekałam, aż przegryzie.
- Co to znaczy? Przecież to jego dom.
                Hayden przewrócił oczami.
- Ostatnio jak tu był znów wygłaszał swoje mądrości na wszelki temat. Przyczepił się do mnie, że niby źle cię traktuje. Poświęcam ci za mało czasu i tak dalej – mówił coraz szybciej, a jego uszy zrobiły się już całkiem czerwone. Ogarniała go wściekłość. Położyłam dłoń na jego przedramieniu, by choć trochę go uspokoić. Wziął głęboki oddech i złapał mnie za rękę. – Kochanie, wiem, że nie jestem idealny. Że nie zasługuję na ciebie. Gdy poszło o Boston zachowałem się jak komplety idiota. Ale ten debil nie ma prawa się wpierdalać w nasz związek.
- Hayden – wyszeptałam. Czułam złość buzującą w jego ciele. – Daj spokój, proszę. To wszystko, to już nie ważne. Cieszmy się dzisiejszym dniem, dobrze? Weź mnie na spacer. Na plażę. Zapomnijmy o złych chwilach, lepiej zapełnić nasze mózgi dobrymi wspomnieniami.
                Pocałował mnie w rękę. Jego brązowe oczy zmiękły, a szczęka przestała się zaciskać z taką siłą.
- Mam najmądrzejszą i najpiękniejszą dziewczynę pod słońcem. Kocham cię, Davina.
                Uśmiechnęłam się i pogładziłam go po policzku.
- Też cię kocham.
                Skończyliśmy jeść i Hayden wstawił naczynia do zmywarki. Przypominałam sobie o okularach, które zostawiłam w jego sypialni. Chłopak wyszedł na podwórko drzwiami, prowadzącymi na taras. Wbiegłam po schodach, ignorując drzwi po prawej. Słyszałam kroki Tristana, który krzątał się po pokoju.
                Rozejrzałam się po sypialni Haydena, na komodzie leżała moja gumka, dowód na to, że zostawiłam tu wiele rzeczy. Związałam włosy w luźnego koka i wsunęłam okulary na czubek głowy. Wyszłam na korytarz i nagle przystanęłam. Tristan opierał się o futrynę swoich drzwi i patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Splótł ramiona na piersi, pod skórą malowały się mięśnie i siateczka żył.
- Co chcesz? – spytałam może zbyt agresywnie. – Wybacz.
- Gdybym wiedział, że jesteście w domu, nie przyjechałbym tak wcześnie.
                Przewróciłam oczami.
- Daj spokój, to twój dom. Nie zachowuj się tak, jakbyś prowadził z Haydenem jakąś wojnę – zrobił dziwną minę. Podeszłam bliżej, zrobił gwałtowny wdech, zaciągając się moim zapachem. – Nie chcę być przedmiotem waszych rozgrywek – wyszeptałam. – Nie traktuj mnie, jakbyś mnie podrywał. Bądź uczciwy w stosunku do brata i własnej dziewczyny.
                Ostatnie słowo sprawiło, że zbladł. Ta krótka chwila zmieszania, sprawiła, że w moim żołądku pojawiła się ciężka gula. Wypowiedzenie tych słów, sprawiło mi dziwny ból. Odsunęłam go jednak szybko od siebie.
- O czym ty mówisz?
                Przewróciłam oczami.
- Nie rób ze mnie głupiej, Tristan. Lubię cię bardzo, dlatego proszę nie niszcz naszej przyjaźni.
- Davina! – Głos Haydena zdradzał jego zniecierpliwienie. – Chodź już.
- Już idę! – odkrzyknęłam. – Do zobaczenia jutro.


                Nie czekając na jego odpowiedź, przeszłam obok niego i zbiegłam po schodach, nadal czując na sobie jego wzrok.

Witajcie,
wiem nawaliłam.
Miałam dodawać rozdziały częściej, więcej pisać.
Niestety, kiedy nie ma weny to się tego nie przeskoczy. Ale spokojnie wróciłam do formy, chyba. Trochę się u mnie działo. Zdałam prawko, udały mi się zawody, lekko straciłam kontrolę nad życiem - ale to już norma ;)
W czwartek wyjeżdżam, ale zaplanuję dla Was dodanie rozdziału, ponieważ napisałam już rozdział 11.
Dziękuję, że jesteście. Zostawcie jakiś komentarz, żebym wiedziała, że ktoś tam jeszcze jest.
Wasza Raven

4 komentarze:

  1. Jeszcze? Czekam cierpliwie na następne rozdziały, bo bardzo mi się to opłaca;D Fajny rozdział, robi się ciekawie. Sama trochę piszę i wiem jak to jest kiedy wena Cię opuszcza. Albo kompletnie nie wiesz co pisać, albo (co chyba gorsze) rozdziały stają się mocno naciągane i nudne. Pisz, pisz, czeka na następne:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, jak zwykle :) Gratuluję zdania prawka! Mnie to się chyba nigdy nie uda xd Ale mam jeszcze dużo czasu
    Znalazłam parę błędów:
    "Za nimi kryła się sypialnia Tristana, nigdy nie byłam w środku." - Lepiej by było napiać tak: Za nimi kryła się sypialnia Tristana, do której nigdy nie wchodziłam.
    "W rogu stały dwa regały zapełnione książkami. Po drugiej stronie stały puste stojaki na gitary." - Można zrobić z tego jedno zdanie: ...zapełnione książkami, a po drugiej stronie...
    "Przyjrzałam się bliżej ścianą i zauważyłam puste gwoździe, inny kolor ścian wokół nich świadczył o tym, że wcześniej wisiały na nich zdjęcia." - ścianom, nie ścianą; lepiej by było o tak: zauważyłam puste gwoździe, a inny kolor ścian...
    Hmm, to chyba tyle :)
    Życzę weny i pozdrawiam!
    BookGirl
    http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/
    http://stay-with-me-if-you-remember.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki kochana! ;*
      Od konca (przyzwyczailas sie do tego juz? XD): dzieki za korekte, dwa pierwsze zgoda, faktycznie kiepsko to brzmi. Ale jakos umknelo mi jak robilam korekte po raz 10 :( a co do 3... to az mi wstyd. Bez komentarza.
      Uda Ci sie :) nie jest tak zle jak strasza, wiem, bo zdalam za drugim :)
      Wazne, zeby nie spanikowac :)
      Powodzenia!

      Usuń
  3. Jejciu, ale mnie tu dawno nie było xD nie ma to jak wyjechać na wakacje w miejsce, gdzie nie ma internetu ani zasięgu. Masakra ;-;
    Rozdział uroczy, ale zastanawia mnie teraz, kto jest bardziej zazdrosny - Tristian czy Hayden? Co do dziewczyny Tristiana... Jest taka możliwość, że już nie są razem? A może kiedyś tam pokłócił się właśnie o nią z Haydenem i teraz przez to mają taką spinę? xD
    Jak przeczytałam, że Tristian wtedy w pewnym sensie bronił Dove, to zaczęłam fangirlować. I jeszcze ta scena obok jego pokoju ^^ no po prostu aww... SHIPPUJĘ NIEZMIENNIE DOVE I TRISTIANA xD Davistian? Sory, mam fazę na fangirling, bo znowu widziałam Strażników marzeń i tak jakoś ponownie zakochałam się w Jack'u Mrozie. Czasami warto obejrzeć animacje dla dzieci, bo nawet one niosą ze sobą jakieś przesłanie :) Tyle, że ja teraz przez koleżankę Jelsę shippuje (Jack x Elsa)
    Boże, z moją głową jest coraz gorzej. Plz, błagam o nowy mózg!
    Gratki za zdanie prawa jazdy!
    A teraz cytując moją kumpelę (ZNOWU O NIEJ WSPOMINAM, MA NA MNIE ZŁY WPŁYW :<<), miłego istnienia :D
    Kate ;*

    OdpowiedzUsuń