sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 4. Pustka.

                Opierałam się o drzwi i patrzyłam w sufit. Szczypały mnie oczy, ale obiecałam sobie, że nie będę płakać. Potrzebowałam chwili na to, żeby wrócić do siebie. Otarłam policzki i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, moje różnobarwne oczy zdradzały smutek. Zdjęłam buty i przywitałam się z rodziną, jednocześnie znikając na schodach.
                Wbiegłam na samą górę, nie zatrzymując się, żeby przywitać się z dziewczynkami. Musiałam się wykąpać, żeby zmyć z siebie wszystko. Odkręciłam wodę pod prysznicem i pobieżnie zmyłam makijaż. Ciepła woda rozluźniała moje mięśnie, obolałe od treningu. Świeży zapach miętowego szamponu łagodził mój ból, ale nic nie mogło mi pomóc całkowicie. Oplotłam się ramionami w pasie i cicho zapłakałam. Piana spływała po moim drżącym od szlochu ciele.
                Po kwadransie nie miałam już czym płakać. Moje oczy były suche, ale czułam się lepiej. Oczyszczona. Owinęłam się miękkim ręcznikiem, po czym zawinęłam włosy w turban. Ubrałam miękką, szarą koszulkę i legginsy. Umyłam twarz, na którą nałożyłam nawilżający krem.
                Usiadłam w fotelu przy biurku, podciągając kolano do góry. Mój telefon wibrował od przychodzących powiadomień, kilka z Facebook’a i Instagrama i kilka wiadomości. Odpisałam Allie i koleżance z klasy na temat zadania domowego z matematyki. Żadnego smsa od Haydena. Odłożyłam komórkę i wróciłam do pracy, którą musiałam dokończyć. Płynne ruchy długopisu po kartce i jego lekkie skrobanie skutecznie skupiało moje myśli na zadaniu.
                Po chwili, która okazała się godziną, ktoś zapukał do mojego pokoju.
- Proszę!
                Mama otworzyła drzwi łokciem, ponieważ w jednej ręce niosła talerz kanapek, a w drugiej dwa kubki z herbatą. Uśmiechnęłam się i wzięłam od niej część rzeczy. Kobieta usiadła w fotelu obok okna i podciągnęła do góry nogi.
- Wszystko w porządku, córeczko?
                Ugryzłam spory kawałek kanapki, mój żołądek skręcał się z głodu, a mi ślinka ciekła na widok szynki, rzodkiewki z ogródka i pomidorów. Mama patrzyła na mnie, a w jej niebieskich oczach czaił się niepokój.
- Tak – skłamałam gładko. – Royal świetnie dzisiaj chodził, czuję, że to będzie dobry sezon. Może nawet wystartujemy w zawodach międzystanowych.
- Cieszę się – uśmiechnęła się i pogłaskała nie po kolanie. – Davina, widziałam, że pokłóciłaś się z Haydenem – uniosłam brew. – Siedziałam na dole przy komputerze i zobaczyłam, że podjechaliście, po chwili staliście na chodniku i trzymał cię za ramię… - Z tonu jej głosu wyczytałam, że sama nie wie, co myśleć o tym, co zobaczyła.
                Ode chciało mi się jeść. Położyłam talerz na biurku i opadłam brodę na pięści.
- Powiedziałam mu o moich planach na studia, nie przyjął tego zbyt entuzjastycznie. Zarzucił mi, że Royal znaczy więcej niż on.
- A znaczy?
                Westchnęłam.
- Royal jest dla mnie wszystkim, ale nie mogę poświęcić trzech lat pracy z nim, tylko po to, żeby iść na studia do Filadelfii. Prawda jest taka, że chciałam iść z nim na jedne studia, ale nie udało się. W Philly mogli mi dać tylko stypendium naukowe, a wydawać pieniądze na utrzymanie Royala i treningu tam, gdy mogę mieć to po niższych kosztach w Bostonie, jest dla mnie głupotą. Poza tym, trenerzy w Bostonie są lepsi, częściej są tam konsultacje…
                Wypuściłam powietrze ze świstem. Było mi dużo lżej, gdy powiedziałam prawdę i nie zatajałam już niczego. Mama wstała i przytuliła mnie. Objęłam ją ramionami w pasie, otulił mnie znany zapach – perfum Euphoria i mydła z zielonej herbaty.
- Wybraliście to samo, rozwijanie siebie i pasji. W końcu to dlatego on wybrał Filadelfię. Jeżeli nie jest w stanie zrozumieć, że chcesz robić to samo, to nie zasługuje na ciebie – gładziła mnie miękko po włosach. – Szkoda, bo polubiłam go przez ten czas, wydaje się być dobrym chłopakiem.
                Nie odpowiedziałam, Hayden miał swoje za uszami, każdy ma, ja też nigdy nie byłam święta.
- Kocham go, mamo. Nie chcę, żeby to się skończyło przez taką, tak naprawdę, błahostkę – wyszeptałam i ukryłam twarz w dłoniach.
                Kobieta pogładziła mnie po włosach i pocałowała w czubek głowy. Nic już więcej nie powiedziała. Wyszła, zamykając za sobą drzwi, pozostawiła mnie samą siebie.
                Podciągnęłam kolana pod brodę, oplotłam je ramionami. Moje obolałe mięśnie jęczały z bólu, ale ból był dobry. Zabierał myśli. Pozwalał skupić się na czymś innym. Straciłam poczucie czasu, nie rozróżniałam sekund i minut. Jedyną rzeczą, która utwierdzała mnie w fakcie, że nadal płynie był cienki księżyc, który był coraz niżej na niebie. Ogarniało mnie coraz większe zmęczenie. W końcu wstałam, po czym rozciągnęłam obolałe mięśnie. Spakowałam się do szkoły, umyłam zęby, rozczesałam włosy. Każda czynność była mechaniczna, zupełnie jakbym była poza swoim ciałem i obserwowała je z boku.
                Bałam się położyć do łóżka. Bałam się snów, które mogłyby przyjść lub tego, że nie przyjdą w ogóle. Jednak, gdy tylko ułożyłam się wygodnie, wszystko mnie opuściło. Wydarzenia z całego dnia zniknęły, a zmęczenie wzięło górę. Opadłam w sen szybko, gwałtownie – zupełnie tracąc świadomość. Pogrążyłam się w mrok, w którym odnalazłam zbawienne ukojenie.
***
                Kilka minut przed dziewiątą weszłam do klasy angielskiego, rzuciłam torbę na ławkę i usiadłam na swoim ulubionym krześle, koło okna – prawie na końcu klasy. Pomieszczenie zapełniało się uczniami, ich wesołe głosy wypełniały ciszę. Otworzyłam zeszyt, żeby poczytać notatki, ale skończyło się na tym, że wyglądałam na boisko, kreśląc czarnym długopisem wzory na okładce.
                Chwilę później poczułam na sobie czyiś wzrok. Spojrzałam na drzwi i zobaczyłam w nich Haydena. Jego jasne włosy były roztargane, a pod oczami pojawiły się głębokie cienie. Poznałam, że miał ciężką noc. Cichy głos w mojej głowie powiedział, że zasłużył. Ani nie zaprzeczyłam, ani też się zgodziłam. Ostentacyjnie obrzucił mnie krótkim spojrzeniem i wybrał miejsce na końcu klasy, ale pod przeciwległą ścianą. Rzucił się na krzesło, wyciągając długie nogi przed siebie.
- Możesz mi wyjaśnić, co się dzieję? – Zapytała mnie Allie, siadając na wolnym miejscu za mną.
Dźgnęła mnie długopisem, by wymusić odpowiedź.
Odwróciłam się przez ramię, napotykając wzrok mojego chłopaka. A raczej byłego chłopaka.
- Co chcesz wiedzieć?
- Może to, dlaczego siedzę na miejscu Haydena, a on wygląda jakby mógł kogoś zamordować. Rozejrzyj się, Davina. Ludzie to widzą, czują jego złość. Ja ją czuje. Zaburza mi aurę.
                Przewróciłam oczami.
- Daj spokój Allison. Zerwaliśmy, a raczej ja zerwałam.
                Dziewczyna zbladła. Jej jasno różowe paznokcie zastukały dziko w porysowany blat ławki.
- Powiedziałaś mu, tak? – Nie musiałam jej odpowiadać, wyczytała całą historię z mojej twarzy. – Jezu – wyszeptała, po czym zamilkła, po części dlatego, że do klasy wszedł nauczyciel.
                Na szczęście nie miałam wielu zajęć z Haydenem. Oprócz angielskiego widzieliśmy się tylko na matematyce, która była na samym końcu. Dzięki temu przez cały dzień unikałam go. Jednak plotki mają to do siebie, że do lunchu wszyscy wiedzieli, że zerwaliśmy, ale nikt nie wiedział dlaczego. To było lepsze, choć spojrzenia moich kolegów jednoznacznie mówiły, o co chcieliby zapytać. Podczas przerwy obiadowej Allie zaciągnęła mnie do najdalszego krańca biblioteki i zmusiła, żebym powiedziała wszystko z najdrobniejszymi detalami.
- Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała, była w ogromnym szoku. – Miałam go za takiego porządnego faceta. Przecież każdy wie, że masz szansę na karierę z Royalem, nawet totalny jeździecki laik. Tak strasznie mi przykro – dodała, łapiąc mnie za rękę.
                Uścisnęłam ją.
- Rozumiem jego złość. Przemyślałam to rano, wybaczyłam mu ten wybuch. Ale nie mogę mu wybaczyć tej agresji. To było przerażające. Ja… Nie umiem tego opisać – w myślach ciągle odtwarzałam drobne szczegóły tamtej rozmowy. Napięta szczęka, pobielałe kłykcie, głębokie zaciągnięcie się papierosem i szał w oczach. – Zobaczyłam chłopaka, którego nie znam, co gorsza, który mnie przeraża. Zdarzały mu się gwałtowne reakcje, ale…
                Zamilkłam. Allie gładziła moją rękę kciukiem. Siedziałyśmy na granatowej wykładzinie między historycznymi księgami, które były takie nie tylko ze względu na zawartość, ale także ze względu na wiek. W powietrzu unosił się ich zapach, zmieszany z wonią środka czyszczącego do drewna. Przez wysokie okna przedzierały się promienie słońca, które wydobywały z moich włosów miedziane tony, a z włosów Allie ciepłe brązy.
- Masz rację. Złość to jedno, a agresja to drugie. Co by się stało, gdyby…
- Allie, przestań proszę.
                Rzuciłam jej ostrzegawcze spojrzenie. Nie potrzebowałam więcej dramatyzowania, ani tym bardziej spekulacji pod tytułem: co by się mogło zdarzyć, gdyby Haydenowi odwaliło do reszty.
- Masz rację, Davina. Przepraszam. 
                Zamilkłyśmy. Obydwie wpatrywałyśmy się pustymi oczami w podłogę. Ucieczki do biblioteki były dla nas ulubionym wyjściem, by obgadać trudne sprawy. Robiłyśmy tak od początku liceum, tylko tutaj można było znaleźć spokój, gdy w całej szkole panował hałas i rozgardiasz. Zadzwonił pierwszy dzwonek. Allie poderwała się szybko i podała mi rękę, dźwignęła mnie na nogi.
- Wybacz, ale mam teraz literaturę i nie mogę się spóźnić, bo Heming mnie uwali.
                Uśmiechnęłam się.
- Leć, do zobaczenia po lekcjach!
                Pomachała mi i wybiegła z biblioteki. Miałam teraz okienko, bo nie chodziłam na wuef, udało mi się załatwić z dyrektorem, że moje codzienne treningi zapewniają mi odpowiednią dawkę aktywności fizycznej. Spokojnym krokiem przeszłam przez zachodnie skrzydło i otworzyłam swoją szafkę. Słyszałam głosy ludzi, którzy ściszali swoje rozmowy, gdy mówili o mnie.
- Tak, to ona. Zerwała z Haydenem Smithem – usłyszałam od pierwszoklasistki, która przechodziła obok mnie. Jej koleżanka prychnęła, zabrzmiało to jak „idiotka”.
                Przewróciłam oczami i oparłam plecak na kolanie. Przynajmniej Hayden nie nagadał nikomu, że to on zerwał. Miał swój honor. Wyjęłam kilka niepotrzebnych książek i wrzuciłam resztę podręczników potrzebnych na następne lekcje. Przeczesałam włosy szczotkę, po czym nałożyłam na usta miętowy balsam. Już miałam zatrzasnąć drzwiczki, gdy poczułam znajomy zapach męskich perfum.
Westchnęłam.
- Możemy porozmawiać? – Zapytał Hayden, gdy zamknęłam szafkę i spojrzałam w jego piwne oczy.
                Wzruszyłam ramionami.
- Masz zamiar powiedzieć mi, coś o czym zapomniałeś wczoraj? – Mój głos był zimny i spokojny.
                Opuścił wzrok, by ukryć, że przewraca oczami.
- Davina, kotku daj spokój. Przepraszam, że powiedziałem wczoraj to, co powiedziałem. Byłem… Wściekły, okropnie wściekły.
- To cię nie usprawiedliwia, Hayden – otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale uniosłam rękę, by zamilkł. – Mam dosyć, rozumiesz? Nie chcę być z kimś, kto każe wymierać mi między pasją, a życiem. Pasja to moje życie – wyartykułowałam dokładnie każde słowo.
                Zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia na dziedziniec, moje trampki skrzypiały na linoleum. Hayden podbiegł do mnie i złapał za ramię, syknęłam, gdy wbił palce w to samo miejsce, co wczoraj. Miałam tam siniaki.
- To boli – jego uścisk zelżał, ale nadal nie odpuścił.
- Proszę, porozmawiajmy o nas. Nie wierzę, że chcesz przekreślić tak łatwo to półtorej roku.
                Odetchnęłam ciężko.
- Bo nie chcę – przyznałam, czując, że tak samo jak on chciałabym, żeby wczorajszy dzień się nigdy nie wydarzył.
- Więc porozmawiajmy jak dorośli.
- Dzisiaj nie mogę, mam trening i prowadzę jazdy – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Jutro.
- Kolacja?
                Przewróciłam oczami, wiedziałam, że będzie próbował mnie urobić.
- Może być.
                Hayden uśmiechnął się prezentując rząd równych zębów. Pocałował mnie krótko w policzek, a pod silnym zapachem gumy do żucia i perfum, poczułam zapach tytoniu. Zacisnęłam mocniej pięści.
- Napisz, o której. Muszę lecieć.


                Odwrócił się na pięcie i poszedł w przeciwną stronę niż ja. Szedł wyprostowany, szerokie barki, mocne plecy. Szedł jak zwycięzca. Przeczesałam włosy palcami i wyszłam na dziedziniec. Puchate, białe chmury płynęły po niebie, a ich cienie prześlizgiwały się po budynkach. Chłodny wiatr niósł silny zapach morza. Usiadłam na jednej z ławek i zagłębiłam się w lekturze.


Cześć,
na samym początku przepraszam za:
a. że ten blog umiera
b. błędy, których nie zauważyłam, pewnie macie mnie za ślepca, skoro ich nie widzę XD
c. nieregularność.
A teraz się będę usprawiedliwiać. Wiecie lub nie, ale jestem w drugiej klasie liceum, za trzy tygodnie mam osiemnastkę i jestem w wirze kończenia roku szkolnego i prawka. Jednym słowem zapiernicz, przygotowuje dla Was coś nowego razem z Melete (kochana odezwę się do Ciebie na dniach, bo znalazłam idealnego Tristana :3) ups, spoiler poleciał. No trudno.
W ogóle przepraszam, że rozdział taki krótki. Następne będą lepsze. Nadal jestem kilka rozdziałów do przodu i chciałabym to utrzymać, ponieważ wtedy mam większą możliwość pracy z tekstem. Wiecie wprowadzania poprawek w fabule.
Dostałam nominację do LBA, za którą bardzo dziękuję. Jest tam kilka pytań do mnie, ale nie jestem przekonana, czy chcielibyście posłuchać trochę o mnie. Jeżeli chcielibyście, żebym na nie odpowiedziała, a może odpowiedziała na kilka innych to dajcie znać w komentarzach.
Zawsze Wasza, 
Raven.
PS. Przypominam o moich social mediach - do góry macie wszystkie linki! Zapraszam!

10 komentarzy:

  1. Blandzik:
    Ode chciało - pisze się razem ;)
    I to tyle!
    Rozdział świetny, w zasadzie to nie chcę, żeby Davina i Hayden się zeszli znów... Jakoś mi to nie ten teges z nimi xd Ally jest świetną przyjaciółką, lubię jak w książkach są takie poztywne postacie :D
    Pozdrawiam!
    BookGirl :)
    http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A błądzik pisze sie przez "ą" :)
      Ciesze sie, ze Ci sie podobalo. Tez ja bardzo lubie - jest bardzo bezposrednia ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Czekam z niecierpliwością ^^ Na dniach to znaczy? Eh.. okay. Po pierwsze:
    - Cieszę się – uśmiechnęła się i pogłaskała nie po kolanie. ( chyba mnie)
    Położyłam talerz na biurku i opadłam brodę na pięści. ( oparłam )
    Nie chcę być z kimś, kto każe wymierać ( wybierać )
    No to z grubsza powiedziałam co powiedziałam. Nevermind. Rozdział wprost cudowny! Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Co wybierze Davina... I czy mądrze wybierze.
    Życzę miło spędzonego czasu! I trzymaj mi się tam ^^
    Całuski!
    ( Niewiarygodne jak taki rozdział może polepszyć humor :3 Dziękuję! )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wybacz, że dopiero teraz.
      Oczywiście odczytałam ten komentarz wcześniej, ale ostatnie tygodnie to jakiś koszmar. Nie pamiętam za bardzo co się działo XD
      Dziękuję, że zawsze jesteś :*

      Usuń
  3. Boże... Jak mnie dawno na bloggerze nie było :o Najpierw ten powalony konkurs (o którym wręcz szkoda gadać), potem trzydniowa wycieczka do Warszawy <3 (zakochałam się w tym mieście *.*) i teraz jeszcze próby na zakończenie. Wreszcie! Mam już serdecznie dość gimnazjum -.-
    A rozdział świetny, zresztą jak zwykle :D Błędów nie chce mi się szukać, ale częściowo wyręczyła mnie już Melete. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że postanowiłyście coś razem stworzyć. Może uda ci się ją ogarnąć i wlać w nią trochę weny xD
    Niech Davina nie wybacza Haydenowi... Wolę Tristana *.* Hayden jest fuj. Dziewczyn się nie bije i nie krzyczy się na nie. Nigdy. (Ta kropka nienawiści xD)
    Przesyłam cieplutkie przytulasy ;* (Jest tak późna godzina, że czuję się jak naćpana xD Nadal nie odrobiłam zapotrzebowania organizmu na sen od wycieczki... I jeszcze w czwarte komers... Ja się chyba zabiję.)
    Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam bardzo...



      Uda Ci się ją ogarnąć?! Pfi... Co to ma znaczyć? I wlać we mnie wenę? No chyba nie xD Rozumiem, że opuściłam bloga, ale szkoła plastyczna trochę wymaga i naprawdę mi przykro.

      Zawsze pomocna Mel ( załamuję się przy laptopie )
      Całuski :*

      Usuń
    2. Jakież oburzenie xD
      A jak na miesiąc albo dłużej znikasz całkowicie z bloggera to myślisz, że ludzie (czytaj: ja) się o ciebie nie boją, że coś ci się stało albo postanowiłaś zrezygnować? Tak to przynajmniej ostatnio dajesz jakieś znaki życia :D I serio jestem ciekawa na co wymyśliłyście razem. W sumie to trochę też się boję, ale chętnie poczytam xD
      I mój komentarz nie miał na celu cię obwiniać. Po prostu napisz czasem chociażby na stronce na fejsie zwykłe Jestem, żyję. :)
      Nie krzycz już na mnie :c
      Miłego dnia, wieczora, nocy, czy czego tam...
      Kate ;*

      Usuń
  4. Przepraszam za moje uniesienie. Nie sądziłam nigdy, że ktoś mógłby tak pomyśleć... Działałam egoistycznie. Wybacz mi. Twoje słowa grzeją mi część serca.
    Pomyślę nad dawaniem o sobie życia. Obiecuję ;)
    Trzymaj się kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Literówka" co się dzieję?" bez "ę".
    No, ciekawa jestem, jak przebiegnie ta cała "kolacja" i czy w ogole dojdą do jakiegokolwiek porozumienia. Na razie w sumie nie przedstawiłaś Haydena z jego charakteru. Ciągle tylko tak... Pojawia się i znika, jakby wcale nie miał tutaj ważnego miejsca, poprawiłabym to jakoś.

    OdpowiedzUsuń
  6. 41 year old Nuclear Power Engineer Isabella Hassall, hailing from Happy Valley-Goose Bay enjoys watching movies like The Golden Cage and Skateboarding. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. Czytaj wiecej tutaj

    OdpowiedzUsuń