sobota, 21 maja 2016

Rozdział 3. Priorytety.

                Powrót do szkoły nie należał do najprzyjemniejszych. Początek maja był nadzwyczaj słoneczny i ciepły, niektóre dziewczyny odważyły się na ubranie krótkich spodenek, ale według mnie aż tak ciepło nie było. Nauczyciele bardzo szybko przypomnieli, że pomimo pięknej pogody do końca musimy walczyć o dobre oceny, by utrzymać propozycje stypendiów i dostać się na wymarzone studia. Minęły już trzy tygodnie od momentu, kiedy przyszedł mój list z Bostonu, a ja nadal nie powiedziałam o nim Haydenowi.
                Było między nami lepiej niż kiedykolwiek. Często przyjeżdżał po mnie przed szkołą i odwoził do stajni. Moja rodzina go uwielbiała, a szczególnie Clary i Nora. Wiedziałam, że ma już plany, co do naszego wspólnego życia na studiach i powoli zaczął o nich mówić na głos. Nie ciągnęłam tych rozmów, nie miało to sensu. Już nie.
                Tristan także opuścił Cape White, wrócił na uczelnię. Bez niego stajnia zrobiła się dziwnie pusta. Brakowało mi rozmów z nim. Przez ten tydzień spędziliśmy razem mnóstwo czasu, a ja go bardzo polubiłam.
- Davina!
                Moje imię przywołało mnie do rzeczywistości. Zamrugałam oczami i rozejrzałam się po boisku. Siedziałam na ławce pod drzewem, skubiąc kanapkę. Na trawie w oddali trwał trening lacrosse, a obok rozgrzewały się cheerliderki. Z tamtej strony biegła do mnie Allie. Ubrana w czarne legginsy i szarą bluzę z godłem szkoły. Wpadła mi w ramiona i usiadła po turecku obok mnie.
- Co tam? – zapytała i spojrzała na moją kanapkę. Podałam jej ją, nie byłam zbyt głodna. – Czytasz mi w myślach – zagłębiła zęby w śniadaniu. – Twój ojciec robi najlepsze kanapki na świecie – powiedziała z pełnymi ustami.
                Roześmiałam się cicho.
- Wiem. Wszystko w porządku. Mam mnóstwo roboty. Mam trening z Davidem, a poza tym stos zadań domowych.
                Podciągnęłam nogi do góry i objęłam je ramionami. Hayden pomachał mi z końca boiska. Posłałam mu całusa. Na moich wargach pojawił się uśmiech. Allie spojrzała na mnie i zagryzła usta. Skończyła jeść, po czym zwinęła sreberko w idealną kulę.
- Musisz z nim porozmawiać – powiedziała cicho i twardo.
                Westchnęłam przeciągle.
- Znowu zaczynasz? Porozmawiam, gdy będzie odpowiedni moment.
- Odpowiedni moment był trzy tygodnie temu, gdy dostałaś list. Teraz ukrywasz to przed nim.
- Allison – spojrzała na mnie, mocno marszcząc brwi. – Wystarczy, proszę. Pogadam z nim przed końcem tygodnia, dobrze?
- Zrób to, zanim się wyda. Nie wybaczyłby ci, gdyby dowiedział się tego od kogoś innego niż ty - ścisnęło mi się serce. Nie, Tristan by mu nie powiedział. Miałam taką nadzieję. – Nic, muszę lecieć. Do zobaczenia później.
                Pocałowała mnie w policzek i już jej nie było. Zebrałam swoje rzeczy i poszłam na ostatnie trzy lekcje tego dnia. Gdy o piętnastej wychodziłam ze szkoły, słońce przyjemnie ogrzewało moją skórę. Udało mi się uciec przed Haydenem i Allie, co jednak spowodowało, że szłam piechotą. Nie przeszkadzało mi to jednak, krótki spacer dobrze mi zrobił. Miałam okazję, by odpocząć od wszystkich.
                W domu powitał mnie wesoły gwar, który towarzyszył dziewczynkom w codziennej zabawie. Dopadły do mnie, gdy tylko odwiesiłam kurtkę. Pocałowałam obie w czoło i za ręce weszłyśmy do kuchni, gdzie krzątała się mama.
- Jak było w szkole Dav? – zapytała, przerywając na chwilę gotowanie.
- Dobrze – nalałam sobie szklankę wody i zarzuciłam torbę na plecy. – Muszę iść się zająć pracą domową, bo mam trochę do zrobienia w stajni.
- Jasne, zawołam cię jak obiad będzie na stole. Na którą jedziesz?
- Na siedemnastą. Dzięki – uśmiechnęłam się. W odpowiedzi posłała mi ciepły uśmiech.
                Szybko rozłożyłam swoje rzeczy na biurku, włączyłam komputer i patrzyłam przez chwilę na pusty ekran. Mój telefon odezwał się z kieszeni, ale odłożyłam go na blat ekranem w dół. Praca pozwoliła mi odciągnąć swoje myśli od Haydena, a także od tych rejonów mojego umysłu, w które w ogóle nie chciałam wchodzić.
                Moje życie było bardzo uporządkowane – miałam kochającą rodzinę, wspaniałego chłopaka, z którym mniej lub bardziej planowałam przyszłość, przyjaciółkę, na której mogłam zawsze polegać i Royala. Całość dopełniała szkoła. Nie chciałam burzyć tego porządku, dawał mi oparcie. A jednak coś się tamtego dnia we mnie zmieniło, gdy w moje życie wszedł Tristan. Musiałam przyznać głośno przed samą sobą, że brakuje mi go.
                Mój telefon nie dawał o sobie zapomnieć. Zrezygnowana odłożyłam długopis i spojrzałam na ekran. Włoski na karku stanęły mi dęba, gdy zobaczyłam na podglądzie treść wiadomości od Haydena. Musimy porozmawiać. Zdusiłam w sobie przekleństwo.
                Coś się stało? Napisałam, a moje paznokcie głucho uderzały w ekran.
                Odpowiedź przyszła po niemniej niż minucie.
                Mogę cię odebrać po stajni? Pogadamy wtedy.
                Skoro tak, dobrze. Będę gotowa koło 19.30.
                Przygryzłam paznokieć. Ssało mnie w żołądku i to nie tylko z głodu. Postanowiłam powiedzieć mu prawdę, nie mogłam dłużej ukrywać tego przed Haydenem. Bądź co bądź, bardzo się cieszyłam, że dostałam się na wymarzone studia i chciałam się z nim tym podzielić. Podbudowana nową siłą wróciłam do nauki.
                Gdy po półgodzinie do mojego pokoju wbiegła Nora, oznajmiając, że na stole obiad, podniosłam ją i mocno uścisnęłam.
- Kocham cię siostrzyczko – wyszeptałam w jej miękkie włosy, gdy znosiłam ją po schodach.
- Ja ciebie też.
                Na dole panował pełen rozgardiasz. Tata wrócił i jeszcze nie zdążył dobrze się rozebrać, gdy Clary podbiegła do niego, by pokazać mu swój sprawdzian, z którego dostała najwyższą ocenę, zresztą tak samo jak Nora. Uśmiechnęłam się do niego i pomogłam mamie nakryć do stołu.
                Ojciec był wysokim, postawnym mężczyzną o siwiejących czarnych włosach i błyszczących brązowych oczach. Nadal miał na sobie elegancką koszulę, w której chodził do poradni. Uśmiechnął się szeroko do mnie.
- Będziesz potrzebowała podwiezienia do stajni?
- Tak, Hayden odwiezie mnie z powrotem.
                Mama zamyśliła się, obracając w dłoniach widelec.
- Dobry z niego chłopak.
                Opuściłam wzrok i wzięłam ciężki oddech.
- Wiem.
***
                Royal miał ogromną ilość energii. Cieszyło mnie to, oszczędziłam go poprzedniego dnia, biorąc go na lekką jazdę, by miał dużo siły, by skakać. Przez to też wyrywał się do przodu i nie obyło się bez kilku wesołych baranów. David ustawiał szereg gimnastyczny na środku placu, składał się z trzech krzyżaków, a później na odległość kroku konia w galopie dwie niskie stacjonaty.
                Mój trener był wysokim, szczupłym mężczyzną po trzydziestce. Stajnia należała do jego rodziców, którzy przez lata zajmowali się hodowlą koni sportowych. David nie był utytułowanym sportowcem, ale miał niesamowitą rękę do koni i jeźdźców. Spod jego opieki wychodziły wspaniałe wierzchowce o poukładanej głowie. Nie mogłam też narzekać na to, że niewiele umiem. Miałam sporo osiągnięć, w tym to najważniejsze dla mnie – stypendium.
- Nie pozwól mu zmieniać rytmu, cały czas równo. Pracujesz ręką i łydką – obserwował jak kłusowałam na wolcie*. Royal uspokoił się i opuścił lekko głowę. – O widzisz?
                Uśmiechnęłam się.
- Jesteś już ze mną? – Zapytałam cicho ogiera.
                Parsknął tylko w odpowiedzi. Poklepałam go po muskularnej szyi i przeszłam do stępa.
- Dzisiaj robimy szereg gimnastyczny*, żeby się rozciągnął. Musimy go pilnować, żeby się nie rozpędzał w parkurze, bo później gubicie fule* a w wyniku tego nie pasuje do przeszkody i sypią się punkty karne. Zagalopuj, tak samo jak w kłusie. Równe tempo, nie łap go za pysk. Pozwól mu pracować.
                Pokiwałam głową i wróciłam na duże koło. Zagalopowałam ze stępa i przeszłam do lekkiego siadu, odrywając pośladki od siodła. Zgodnie z przewidywaniami Royal ruszył żwawo do przodu, ale delikatnymi sygnałami utrzymywałam go w równym tempie.
- Zmień kierunek bez przejścia do kłusu – usłyszałam komendę.
                Wjechałam na przekątną i usiadłam głęboko w siodło. Przestawiłam łydki i Royal zmienił nogę. Elementy ujeżdżeniowe* ćwiczyliśmy sami, David tylko nadzorował. To moim zadaniem było, żeby koń był jak najlepiej wyćwiczony. Elastyczność na płaskim pozwalała na większą precyzję jazdy w parkurze.
- Bardzo dobrze, poprawiłaś go tutaj.
- Dziękuję!
                Uśmiechnęłam się. Byłam bardzo dumna z mojego chłopca.
                Lewa strona była troszkę gorsza, ale w końcu i na nią stał się rozluźniony.
- No dobrze, zaczynamy zabawę. Do kłusu i najeżdżaj, ale powoli. Zbierz go, niech będzie jak cięciwa.
                Poczułam jak Royal sam przenosi ciężar ciała na tył, wiedział o co mi chodziło. Wybił się mocno nad pierwszą przeszkodą – nawet za mocno, ale zgrabnie pokonaliśmy cały szereg. Pracowaliśmy jednym rytmem, starałam się zlać z nim w jedno. Przeszkody rosły, aż ostatnia stacjonata miała wysokość 120 centymetrów. Ogier pokonał ją lekko, jakby bez wysiłku. Poklepałam go po szyi, mrucząc pochwałę.
- Podjedź do mnie.
                Daszek zasłaniał twarz Davida, ale gdy zbliżyłam się do niego zobaczyłam lekki uśmiech na jego wargach. Nic nie mówiąc, odpiął mi strzemiona.
- No to jeszcze raz – powiedział trener, uśmiechając się szeroko.
- Chyba żartujesz – bez strzemion już nie czułam się tak pewnie. – Proszę, obniż chociaż tą stacjonatę.
                Przewrócił oczami, ale spełnił moją prośbę. Dziwnie się czułam, nie mając na czym oprzeć stóp. Royal płynie pokonał małe krzyżaki, a ja przykleiłam się udami do siodła. Po chwili zupełnie zapomniałam o braku. Byliśmy jak jeden organizm, szybujący w powietrzu. Ostatnie promienie słońca padały na nasze włosy, pokrywając je miedzią.
- Super – pochwalił nas David po treningu. Oddał mi strzemiona. – Zostajesz tutaj, czy jedziesz go rozstępować na łąki?
                Royal patrzył tęsknie na niebieskie morze, lśniące na horyzoncie. Pogłaskałam go po łopatce.
- Przejedziemy się. Weźmiesz moje siodło do siodlarni?
- Jasne.
                Zeskoczyłam i podwinęłam strzemiona do góry. David rozpiął popręg z drugiej strony, po czym podał mi go pod brzuchem Royala. Przewiesiłam je przez siedzenie. Trener odwiesił je na drąg i pomógł mi wskoczyć na mokre plecy ogiera. Poczułam jak moje bryczesy kleją się do jego sierści.
- Która godzina? – Zapytałam, zanim wyjechaliśmy na łąkę.
                Mężczyzna spojrzał na zegarek na nadgarstku.
- Za piętnaście siódma. Hayden po ciebie przyjeżdża?
                Pokiwałam głową.
                Lekki wiatr owiewał moją spoconą skórę, przynosząc przyjemne ochłodzenie. Royal szedł żywo, podskubując po drodze zieloną trawę, która znalazła się na wysokości jego pyska. Pochyliłam się do przodu i objęłam jego szyję ramionami, wtulając twarz w miękką grzywę.
- Mój kochany, zdolny chłopczyk.
                Parsknął cicho. Poklepałam go w nagrodę po klatce piersiowej.
                Gdy wróciliśmy do stajni nastał zmierzch. Ciemno różowe niebo, przybierało coraz ciemniejszą barwę, aż w końcu przeszło w granat. Kończyłam sprzątanie sprzętu, gdy usłyszałam dźwięk silnika parkującego przed stajnią. Szybko zdjęłam przepoconą koszulę i ubrałam świeżą. Wychodząc z siodlarni, zgasiłam światło i wzięłam czaprak z ochraniaczami, by rozwiesić je na suszarce przed budynkiem.
                Hayden opierał się o drzwi swojego mustanga, jego jasne włosy były roztrzepane i lekko mokre, jakby niedawno brał prysznic. Miał granatową bluzę, która podkreślała szerokie barki chłopaka i spodnie, opinające się na umięśnionych nogach. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko. Odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem.
                Pocałował mnie miękko, wsuwając palce w moje rozpuszczone włosy.
- Cześć piękna – wymruczał, przez co jego wargi musnęły jeszcze raz moje usta.
- Nie jestem zbyt piękna w tej odsłonie… - wyszeptałam, czując dreszcz pełznący mi po kręgosłupie.
- Nie przeszkadza mi ten zapach, lubię go na tobie. A z takimi włosami wyglądasz bardzo seksownie.
                Moje policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem.
                Hayden cmoknął mnie w nos i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Usiadłam i zapięłam pas, obiecując sobie, że tym razem nie stchórzę.
- Miałeś mi coś powiedzieć – zaczęłam słodkim głosem, gdy ruszyliśmy.
                Hayden pokiwał głową i ściszył muzykę, dobiegającą z radia. Zawsze to robił, gdy rozmawialiśmy na jakiś poważny temat. Poczułam, że włoski na karku stają mi dęba.
- Tak, to prawda. Nie będzie mnie w domu w twoje urodziny – wypuściłam głośno powietrze, co mój chłopak zinterpretował jako rozgoryczenie, a co było wyrazem ulgi. – Przepraszam kochanie, ale mam wtedy ważny mecz i muszę jechać, zależą od tego wyniki rozgrywek.
- Wiem, nie przejmuj się – pocieszyłam go, łapiąc za rękę i mocno ściskając. Spojrzał mi krótko w oczy. – I tak świętujemy, kiedy indziej. Przyjęcie odbywa się w następną sobotę.
                Westchnął.
- To prawda, ale chciałem spędzić ten dzień z tobą, Davina.
                Pochyliłam się i pocałowałam go w policzek. Odwrócił lekko głowę, żebym pocałowała go w usta. Uśmiechnęła się lekko, muskając jego wargi.
- Jesteś wspaniała.
                Opuściłam głowę i przeczesałam palcami włosy. Przez chwilę jechaliśmy w ciszy. Zacisnęłam dłonie w pięści, utrzymując się w swoim przekonaniu. Droga ze stajni do mojego domu była krótka, zbyt krótka jak na tamtą chwilę. Po kilku minutach Hayden zatrzymał samochód pod moim domem i zgasił silnik. Odwrócił się moją stronę i spojrzał na mnie przenikliwie brązowymi oczami.
- Co cię gryzie kotku?
- Dostałam odpowiedź w sprawie stypendium – powiedziałam szybko na jednym wydechu.
                Przez twarz Haydena przepłynęło mnóstwo emocji, które na końcu zamieniły się w niepewność i niecierpliwość. Ściągnął gęste brwi i wyczekująco wbił we mnie spojrzenie.
- I co napisali? – zapytał cicho. Przerażająco cicho.
- Że się nie dostałam do Filadelfii.
                Zamarł. Przestał na mnie patrzeć i potarł twarz dłonią. Milczał, a ja nie miałam odwagi się odezwać. Patrzyłam na swoje uda i na zieloną plamkę na kolanie.
                Hayden zaklął i gwałtownie otworzył schowek po mojej stronie, prawie uderzając mnie w kolana. Drgnęłam, ale nadal nic nie powiedziałam. Wyjął z niego paczkę papierosów i odpalił jednego. Wnętrze samochodu szybko wypełnił gorzki i duszący dym, dopiero wtedy opuścił szybę po swojej stronie. Odetchnęłam głęboko, gdy zapach palonego tytoniu wywiany został na zewnątrz, a ja poczułam świeży zapach lasu.
- Nie pal pod moim domem – poprosiłam cicho, odzyskując głos. – Wiesz, że moi rodzice tego nie trawią.
- W dupie mam to! – Furknął na mnie, a ja się mimowolnie skuliłam. Zaklął między kolejnymi pociągnięciami dymu.
Nienawidziłam w sobie tej słabości. Powoli wyprostowałam się i odpięłam pas. Wzięłam torebkę i wolną ręką otworzyłam swoje drzwi. Wyszłam, a Hayden nadal patrzył przed siebie, paląc papierosa. Jego czerwona końcówka jarzyła się w ciemności. Obeszłam samochód i stanęłam na chodniku, po krótkim wahaniu ruszyłam dalej. Chłopak uderzył otwartą dłonią w kierownicę, po czym wysiadł z impetem, rzucił papierosa na ulicę, nie fatygując się, by go zagasić. Czerwona iskierka potoczyła się po asfalcie. Szybko doskoczył do mnie i złapał mnie za ramię, wbijając mi boleśnie palce w mięsień.
- Davina, dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej…? Mogliśmy coś wymyślić – pretensja w jego głosie była głośna i raniąca. – Złożyć apelację, czy coś – dodał już ciszej.
                Podniosłam wysoko głowę, przywołując na twarz obojętną maskę.
- Bo podjęłam decyzję, że pójdę do Bostonu. Mają takie same warunki uniwersyteckie, a nawet lepsze sportowe. Nie jestem sama, mam Royala, o którego muszę dbać.
                Znów zaklął siarczyście.
- Myślałem, że podjęliśmy decyzję. Razem. Że idziemy do Filadelfii. Dla ciebie bardziej liczy się ten koń niż ja.
                Wyrwałam mu ramię z uścisku. Przekroczył granicę.
- Royal zawsze był dla mnie ważny, ale nigdy nie najważniejszy, ale to ty podjąłeś tą decyzję, ja robiłam, co mogłam, żeby się dostosować, ale się nie udało. No trudno. Pokazałeś mi właśnie jakim jesteś wsparciem – powiedziałam, szybko, a złość rosła we mnie, zastępując strach. Nigdy, aż do tamtej chwili nie podniosłam na niego głosu. – Mam dosyć! Nie chcę cię widzieć, jasne?!
                Odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do domu, zatrzaskując za sobą drzwi i zostawiając go osłupiałego na chodniku.
___
*wolta – koło o średnicy 5-10m, praca na nim powoduje rozluźnienie konia.
*szereg gimnastyczny – szereg przeszkód, gdzie koń zaraz po wylądowaniu musi się odbić, by pokonać następną przeszkodę lub wykonać jeden, dwa kroki. Ćwiczenie to służy utrzymaniu odpowiedniego tempa w parkurze (czyli kolejnych przeszkód ustawionych na placu).
*fule – fr. Foule. Jest to krok konia w galopie. Jeźdźcy posługują się tym terminem jako jednostką długości, np. została Ci jedna fula -> za jeden krok będzie przeszkoda.


*ujeżdżenie – dyscyplina jeździecka, gdzie koń wykonuje różne figury, tańczy. Ujeżdżenie jest podstawą każdej innej dyscypliny jeździeckiej.

Uff, udało mi się.
Powiem Wam, że nie jest tak łatwo to wszystko wyjaśnić. Gwiazdki są pojedyncze, żeby było przejrzyście.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.
Zachęcam do obserwowania moich social mediów oraz pozostawiania komentarzy.
Dziękuję Wam za aktywność! <3
Raven

12 komentarzy:

  1. Ohohoh! Co tutaj się wyrabia? Co z Daviną oraz Haydenem? Nie ważne, to znaczy ważne, ale nie aż tak bardzo, żeby się nad tym dłużej zastanawiać. Na miejscu Daviny też bym wybrała Royala zamiast chłopaka... Co zrobię. Ciekawa jestem co się dalej wydarzy.
    Rozdział cudowny. Kocham naprawdę twój styl pisania :3
    Trzymaj się cieplutko <3
    Twoja Mel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie ciesze, ze Ci sie podobal :)
      Watek Haydena sie nie konczy, oj nie...

      Usuń
  2. Ojoj, kłótnia... Hm, zobaczymy jak się sprawa dalej potoczy ;)
    Błędy:
    "Gdy wróciliśmy do stajni nastał zmierzch." - Po 'stajni' przecinek.
    Ciemno różowe niebo, przybierało coraz ciemniejszą barwę, aż w końcu przeszło w granat. - Przecinek *usuwamy* po 'niebo'.
    "...tą decyzję, ja robiłam, co mogłam, żeby się dostosować, ale się nie udało. - Lepiej byy było, gdyby zrobić z tego dwa zdania: '...tą decyzję. Ja robiłam, co mogłam..." :)
    Oczywiście nie przejmuj się błędami, bo każdemu się zdarzają :) Ja sama robię ich 150 w każdym rozdziale xD :P
    Pozdrawiam i czekam na następny!
    BookGirl
    http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za wytkanie! Dzieki temu moje opowiadanie, chyba staje sie lepsze :3

      Usuń
  3. Nominuję Cię do LBA! Szczegóły na moim blogu: you-give-me-breath.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany.
    Jestem na siebie zła, że dopiero teraz znalazłam czas i ochotę na przeczytanie twojego rozdziału. I przepraszam, że komentuję tak późno. No ale chociaż jestem, prawda? (3 część DA jest mocno wciągająca, ale pozostałe są beznadziejne, za przeproszeniem. A imię Clary - siostry Dove - kojarzy mi się teraz z DA i niekoniecznie ją lubię. Fray jest wnerwiająca i irytująca. Za to Kyle jest spoko xD Wrzuć trochę siostry Dove do akcji, żebyśmy mogli je bliżej poznać :D)
    Kibicuję Davinie i Tristanowi! *myślę jak ich zshippować xD*
    Trina? Trove? Davistian? Davistian brzmi w sumie spoko... Jak myślisz?
    Hayden jest głupi. Tak, stwierdziłam to po tym, że pali papierosy. Nie lubię ludzi, którzy palą. I piją. I ćpają. Nie rozumiem, jak można się truć i niszczyć własne zdrowie i życie. Poza tym na dziewczyny się nie krzyczy i ich się nie bije! Hayden jest fuj, jakby to stwierdziła moja siostra.
    Zastanawia mnie interpunkcja w twoich zdaniach.
    "Kocham cię siostrzyczko" Czy po cię nie powinien być przecinek? Nigdy nie potrafiłam tego ogarnąć, ale mocno mi się wydaje, że tak. Jeśli nie, to proszę mnie poprawić.
    Dobra, mniejsza z tym.
    Rozdział jeszcze lepszy niż zwykle, bo widać, że musiałaś włożyć w niego wiele wysiłku. Zwłaszcza na te opisy treningu Daviny ^^
    Trzymaj się
    I czekam na kolejny rozdział
    Kate <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczne od konca, jak zwykle XD
      Opis swiata koni jest zawsze najprzyjemniejszy i najlatwiejszy dla mnie. Mam nadzieje, ze to widac.
      Wszystko dla ludzi, ale nie wszystko, prawda? ;) moj stosunek do papierosow sie zmienil - oj bardzo. Chyba wyjde na ludzi, haha.
      Powinniem byc przecinek, tu i w kilku innych miejscach. Pomimo sprawdzania rozdzialu 2 razy, cos sie zawsze wkradnie. Tutaj w sumie przepraszam wszystkich, ale jak mam czas pisac juz zazwyczaj jest pozno. Bardzo pozno. I mimo weny, paluszki nie sluchaja :(
      Trzymaj sie :*

      Usuń
  5. Witaj!

    Serdecznie zapraszam na Helikon Elizejski, na którym zrzeszam blogi z opowiadaniami.

    A także do wzięcia udziału we wspólnej przygodzie na kurier-elizjum.blogspot.com


    helikon-elizejski.blogspot.com

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę za mało ze szkoły, jakichś typowych, nastolatkowych przypadków, może jakaś miłostka Alison? O, to bylo dobre :D Ale już za dużo rozdziałów w przód, żebym podpowiadała, ugh :/
    Cieszę się, że Davina w końcu odważyła się to powiedzieć, ale nie rozumiem jej złości na końcu... Bo przecież nic prócz tego palenia fajki jej nie odpysknął Hayden. Wydawało mi się to trochę takie wymuszone ;x

    OdpowiedzUsuń
  7. 58 year-old Environmental Tech Werner Cater, hailing from Le Gardeur enjoys watching movies like "Hamlet, Prince of Denmark" and Motor sports. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Ferrari 250 MM Berlinetta. inny

    OdpowiedzUsuń
  8. 29 year-old Paralegal Oates McFall, hailing from Bow Island enjoys watching movies like Iron Eagle IV and Kitesurfing. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Envoy XUV. powiedzial

    OdpowiedzUsuń