czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 1. Tajemnice.

Trzy miesiące wcześniej.
                Koń kłusował z gracją, z nisko opuszczoną głową. Czułam pracę jego mięśni, miał sprężysty i obszerny krok. Niezbyt wygodny dla jeźdźca, ale się przyzwyczaiłam i teraz nie wyobrażałam sobie wygodniejszego. Puściłam wodze jedną ręką i pogładziłam mokrą szyję ogiera. Jego sierść błyszczała w zachodzącym słońcu na złoto. Miał piękną ciemno kasztanową maść i białą odmianę na czole.
                Poczułam na sobie czyjś wzrok i spojrzałam w stronę ogrodzenia. Stał tam właściciel stajni wraz z młodym chłopakiem, którego twarzy nie mogłam dojrzeć pod słońce. Przeszłam do stępa i wyrzuciłam stopy ze strzemion. Zatrzymałam się obok mężczyzn.
- Cześć – powiedziałam do chłopaka i uśmiechnęłam się szeroko.
- Hej – odpowiedział mi pięknym uśmiechem, który widywałam u jego brata.
- Znacie się? – Mężczyzna uniósł swoje krzaczaste brwi, po czym szybko pokręcił głową. – O tym opowiesz mi później. Tristan chciał przyjść na jazdę, dałabyś radę wziąć go dzisiaj?
- Jasne. Potrzebuję tylko czterdziestu minut, żeby doprowadzić Royala do porządku i przy okazji siebie. Może być?
                Tristan uśmiechnął się.
- Poczekam. Pan Willson pokaże mi w tym czasie stajnie. Którego konia mam sobie naszykować?
                Royal zaczął nerwowo szarpać głową, by mi pokazać, że się nudzi. Zagwizdałam cicho, by go uspokoić i poklepałam go po umięśnionym zadzie.
- Jeździłeś już coś, prawda? Hayden coś wspominał.
                Chłopak wzruszył ramionami, odrobinę węższymi niż u brata.
- Dawno temu.
                Właściciel stajni położył rękę na jego barku.
- Myślę, że dasz sobie radę z Blackiem. Chodźmy, pozwólmy dziewczynie skończyć trening.
                Pomachałam im i ruszyłam stępem wokół placu. Z siodła otworzyłam tylną bramę i wyjechałam na dróżkę, prowadzącą na klify. Royal szedł ochoczo do przodu, zostawił zmęczenie przy płocie. Rozpięłam kask i zdjęłam go z głowy, mokre włosy przykleiły mi się do czoła. Przypięłam ochraniacz do paska przy siodle. Rozkoszowałam się promieniami słońca i ciepłym kwietniowym powietrzem.
                Było sobotnie popołudnie, które rozpoczynało przerwę wiosenną. Przede mną tydzień wypełniony końmi, prowadzeniem jazd i jeżdżeniem Royala. Po drodze nauka i wypady na plażę z Haydenem. Zadzwonił mój telefon. Ogier spojrzał na mnie jednym okiem.
- Zapomniałam wyciszyć. Przepraszam, że zakłócam nasze sam na sam – tłumaczyłam się, wyciągając aparat z kieszeni bryczesów. Koń parsknął. – Co tam Allie?
- Masz jakieś plany na wieczór? – Zapytała moja najlepsza przyjaciółka.
- Hmm… Mam?
                Roześmiała się.
- Przyjadę po ciebie do stajni, pojedziemy do ciebie, żebyś się ogarnęła, a później skoczymy na pizzę, co? Bardzo tego potrzebuję.
                Uśmiechnęłam się.
- Kończę o osiemnastej, kochana.
                W odpowiedzi usłyszała pisk, a potem krótkie, ale dobitne przekleństwo. Allison potrafiła kląć jak niejeden szewc.
- Jesteś najlepsza. Kocham cię. – Połączenie zostało zerwane.
                Po półgodzinie zamknęłam drzwi do boksu Royala. Ogier był rozsiodłany i spokojnie skubał siano w kącie. Odwiesiłam ogłowie do szafki i przebrałam bryczesy na podziurawione rurki. Nasunęłam na oczy okulary przeciwsłoneczne i luźnym korkiem ruszyłam na plac.
                Właściciel stajni przytrzymywał Tristanowi Blacka, gdy ten wsiadał. Usiadł pewnie w siodle, ustawiając nogi w strzemionach. Poklepał konia po szyi i ruszył stępem wzdłuż ogrodzenia. Zatrzymałam się przy bramie i oparłam się o nią ramionami.
- Obserwowałem dzisiaj twój trening. Jestem pod wrażeniem ile wycisnęłaś z tego konia, nie podejrzewałem go o taki potencjał.
- Dzięki, David. Miło to słyszeć. Koniec tego plotkowania. Muszę iść się zająć naszym nowym adeptem.
                Poczochrał moje włosy.
- Do zobaczenia na treningu.
- Trzymaj się David – przeskoczyłam przez płot i weszłam na środek placu. Tristan spojrzał na mnie z zaciekawieniem, przekrzywił lekko głowę. – Wyprostuj się! To, że chodzę z twoim bratem nie znaczy, że będziesz miał u mnie fory!
                Wydawałam komendy, bacznie przyglądając się chłopakowi. Widziałam, że się starał. Jednak wiele rzeczy było do poprawy, jak u każdego. Nikt nie był idealny. To był pierwszy raz, kiedy byliśmy sam na sam. Tristan wyjechał na studnia dwa lata temu, a ja zaczęłam chodzić z Haydenem krótko po jego wyjeździe, więc rzadko go widywałam. Był podobny do brata. Mieli ten sam nos i błysk w oku, ale na tym ich podobieństwa się kończyły. Mój chłopak był graczem lacrosse – potężnie zbudowanym, ale odrobine niższym o jasnych włosach i zielonych oczach. Mój uczeń miał ciemne włosy, był wyższy i bardziej smukły, nie mogłam dostrzec barwy jego tęczówek, ukrytych pod toczkiem.
- Jesteś wymagającym nauczycielem – powiedział, gdy wydałam komendę „do stępa”. Wypuścił nogi ze strzemion i wyciągnął palce do ziemi.
                Usiadłam na schodkach i napiłam się wody.
- Nikt nie obiecywał, że będzie ze mną łatwo. – Uśmiechnęłam się. – Ale spróbuję nauczyć cię wszystkiego, co sama wiem.  Nie studiujesz przypadkiem w Bostonie? Nie mają tam koni?
                Roześmiał się, prezentując rząd równych, białych zębów.
- Mają, ale w Maine konie są lepsze. I trenerzy także. – Spojrzał na mnie, a w jego oczach pojawiło się coś, czego nie potrafiłam zinterpretować. Policzki mnie zapiekły i wiedziałam, że pokryły się szkarłatem. Na moje szczęście Black szedł za moimi plecami i Tristan nie mógł tego zauważyć. – Studiuję, na wydziale chemii. A ty, co chcesz robić?
- Rozwijać się z Royalem, mam nadzieję na stypendium sportowe dla nas. Ale jeszcze nie wiem, gdzie chcę studiować – spojrzałam na zegarek w telefonie. – Rozstępuj go dokładnie, a potem rozsiodłaj. David pokazał ci wszystko, prawda? W razie czego poproś kogoś o pomoc, ja się zbieram.
- Dzięki za trening, Davina.
                Spojrzałam na niego przez ramię i uśmiechnęłam się.
- Jesteś dobrym uczniem. Do zobaczenia.
***
                Allison zatrzymała swój samochód na końcu duktowej drogi, która prowadziła do naszej plaży, oddalonej o kilka kilometrów od miasta, ale zupełnie opuszczonej. Wysiadłyśmy w milczeniu i wyjęłyśmy z bagażnika pizzę i koc. Nasze buty zatapiały się w miękkim piasku, co utrudniało marsz, ale rześkie powietrze, które rozwiewało nasze włosy, przywołało na moją twarz uśmiech.
                Usiadłyśmy kilka metrów od brzegu, gdzie fale nie mogły nas dosięgnąć. Daleko nad horyzontem niebo zrobiło się całkiem czarne i pojawiły się pierwsze gwiazdy. W zmarszczonej tafli oceanu odbijał się półokrągły księżyc, ale mimo tego na nasze plecy padały ostatnie promienie Słońca.
                Allie usiadła po turecku i związała krótkie brązowe włosy w koka. Miała śliczną twarz, podłużną o delikatnych rysach, niewielkim nosie i średniej wielkości ustach. Utkwiła swoje zielone oczy w falach rozbijających się o klify daleko za moimi plecami. Podobno byłyśmy bardzo podobne, często brano nas za siostry. Coś w tym było – obie nie grzeszyłyśmy wzrostem, byłyśmy raczej szczupłe, ale różniły nas szczegóły. Moje włosy miały bliżej nieokreślony kolor – coś między brązem, a rudym oraz oczy, które u mnie postanowiły być różne – lewe było brązowe, a prawe niebieskie.
- Cent za twoje myśli – powiedziałam do swojej przyjaciółki, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu monety.
                Była to nasza tradycja, gdy któraś popadała w zamyślenie, druga kupowała symbolicznie jej przemyślenia. Później chowałyśmy jednocentówki do szklanych skarbonek. Moi rodzice żartowali, że to prawdopodobnie jedyne pieniądze zarobione na prawdziwym myśleniu. Może mieli rację?
- Nate zaprosił mnie na imprezę w środę i nie wiem, czy iść – powiedziała, gdy podałam jej monetę.
                Prawie udusiłam się kawałkiem pizzy, który miałam w ustach.
- Żartujesz? Durzysz się w nim od kilku miesięcy i jęczysz wieczorami, że marzysz o randce z nim, a gdy cię zaprasza masz wątpliwości? – Spojrzała na mnie spod długich rzęs. – Przepraszam, Allie. Za ostro, wiem – westchnęłam. – Powinnaś iść, naprawdę. Poza tym, co może się stać? W najgorszym przypadku możesz już nigdy się z nim nie umówić, a w najlepszym…
                Alison roześmiała się i otworzyła butelkę z sokiem pomarańczowym.
- Masz rację. Napiszę mu, żeby odebrał mnie o 19 – ostatnie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż do mnie, jednocześnie wyciągając telefon i pisząc krótką wiadomość. – No dobra, teraz twoja kolej. Dobrze widziałam, że miałaś dzisiaj jakiegoś przystojniaka na jeździe? – Przygryzłam wargę, by ukryć uśmiech, ale pokiwałam głową. – Kto to był?
                Skończyłam jeść kawałek pizzy, a na twarzy mojej przyjaciółki malowało się coraz większe zainteresowanie, które szybko przerodziło się w złość.
- Davina…
                Roześmiałam się głośno, a mój śmiech porwał wiatr.
- Tristan Smith.
                Allie przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. Przygryzła paznokieć pomalowany szarym lakierem.
- Ten Smith? Starszy brat Haydena? Ten sam, który pokazuje się w domu tylko na święta?
                Pokiwałam głową.
- Ten sam – otworzyła usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale uprzedziłam ją: Nie wiem, co tu robi i nie sądzę, żeby był tu dla mnie. Poza tym, nawet jeśli. Nie interesuje mnie. Może i jest przystojny, ale dla mnie liczy się tylko Hayden.
                Alison pokiwała głową i wróciła do jedzenia. Zapadło milczenie, ale ciszę mąciły mewy, które krążyły ponad naszymi głowami, licząc na resztki kolacji. Po zjedzeniu dwóch kawałków mój apetyt zniknął, nie mogłam przełknąć ani kęsa. Moje myśli krążyły wokół bliżej nieokreślonego miejsca w moim umyśle, nie potrafiąc się uformować w coś logicznego.
- Davina – głos mojej przyjaciółki dobiegał jakby zza grubej kurtyny. Potarłam dwoma palcami nos, skupiając na niej wzrok. – Przejdziemy się?
                Uśmiechnęłam się.
- Bałam się, że nigdy tego nie zaproponujesz.
                Zebrałyśmy rzeczy i wrzuciłyśmy je do samochodu. Wcześniej zostawiłyśmy na piasku wypieczone ciasto, po które zanurkowało kilka mew, skrzecząc głośno. Allie włożyła mi rękę pod ramię i pociągnęła w stronę morza. Szłyśmy po mokrym piasku, odsłoniętym przez odpływ. Na brzegu walały się kawałki wodorostów i muszle. Wiatr się wzmógł i na morzu pojawiły się fale, ich białe grzywy błyszczały w blasku księżyca i gwiazd.
- Nie mogę uwierzyć, że za dwa miesiące kończymy szkołę – wyszeptała Alison, bardziej do siebie niż do mnie.
- Ja także. Czekają nas wspaniałe studenckie lata – powiedziałam z rozmarzeniem.
                Allie zatrzymała się i wsunęła brązowe kosmyki za uszy. Patrzyła na mnie spod rzęs.
- Dostałaś list? – Skinęłam głową na potwierdzenie. Dziewczyna pisnęła z radości i rzuciła mi się na szyję. Przytuliłam ją mocno. – Boże, Davina! To cudownie! Jak dobrze, że z Filadelfii do Bostonu jest dużo pociągów… Będziesz mnie odwiedzać, obiecujesz?
                Wzięłam głęboki oddech.
- Będziesz na mnie skazana codziennie, współlokatorko. O ile się zgodzisz.
                  Allie zmarszczyła brwi, jednocześnie zagryzając wargę.
- Dostałaś się do Bostonu?
- A dokładniej na bostońską weterynarię.
                Moja przyjaciółka zatrzymała się, nie zwracając uwagi na wodę, która zaczynała obmywać jej trampki.
- Nawet nie wiedziałam, że tam aplikowałaś. Myślałam, że złożyłaś podanie do Filadelfii.
- Złożyłam, ale nie przyznali mi pełnego stypendium sportowego. Poza tym, Boston zapewni lepsze warunki Royalowi.
                Wyciągnęłam Allison z wody i przytuliłam. Objęła mnie mocno. Wiedziałam, co czuła. Pogodziłyśmy się z myślą, że po dwunastu latach przyjaźni rozjedziemy się na dwa różne uniwersytety. Ona marzyła o zgłębianiu literatury amerykańskiej, a ja chciałam nadal rozwijać się jeździecko. Był także Hayden, który zaproponował Filadelfię, gdzie dostał stypendium sportowe jeszcze w trzeciej klasie.
- A co z Haydenem i waszymi planami?
                No właśnie.
- Jeszcze mu nie powiedziałam, ale myślę, że poradzimy sobie. Kocham go, a on mnie. Poza tym, jak sama powiedziałaś. Boston i Filadelfia nie leżą na dwóch różnych końcach kontynentu.
                Allie uśmiechnęła się.
- Nie mogę uwierzyć, że jednak spełnimy nasze marzenie! Musimy zaprojektować kolory i wszystko! Kupić sobie takie same piżamy i w ogóle, to wszystko, co zapisałyśmy w naszym zeszycie.
                Roześmiałam się na myśl o starym brulionie, w którym planowałyśmy wszystko od sukienek na bal maturalny po suknie ślubne. Leżał starannie schowany w mojej garderobie i czekał na moment, aż będzie trzeba z niego skorzystać.
- Musimy to opić – powiedziałam, gdy wsiadłyśmy do toyoty Allie.
Moja przyjaciółka pokiwała głową.
- Koniecznie. Po środowej imprezie możemy spać w domku dla gości w moim ogrodzie, tam nikt nas nie złapie. Poza tym. Mamy osiemnaście lat. Jesteśmy dorosłe.
                Chrząknęłam.
- Brakuje mi niecałego miesiąca.
- Davino, są detale ważne i nieważne. Ten należy do tej ostatniej grupy. Poza tym, jak miałaś szesnaście lat to ci to nie przeszkadzało.
                Gdy stanęłam na ganku swojego domu, zegar wskazywał dwudziestą drugą. Czas płynął nieubłaganie. Po cichu otworzyłam drzwi i z ulgą zauważyłam, że w salonie nadal jest włączony telewizor. Odwiesiłam kurtkę i postawiłam buty pod ścianą. Po ciemku ruszyłam w stronę oświetlonej części domu. Moi rodzice leżeli przytuleni na kanapie, oboje pogrążeni we śnie. Film, który oglądali już dawno się skończył i na ekranie widniało menu główne płyty. Wyłączyłam odbiornik i zebrałam kubki po herbacie ze stało.
- Dove*?
                Nie cierpiałam tego zdrobnienia, ale gdy nazywał mnie nim tata było ono najlepszym określeniem na świecie.
- Tak, tato?
- Dobrze, że jesteś. Jess, nasza córka wróciła.
                Mama mruknęła i przeciągnęła się, ziewając. Zaspanymi oczami spojrzała na zegarek.
- Tak wcześnie? Jak było w stajni?
                Oparła się o framugę drzwi do kuchni.
- Bardzo dobrze, Royal przechodzi samego siebie. To złoty koń.
                Mama uśmiechnęła się z triumfem.
- Widzisz Max, zmysł do koni nadal mam dobry – podniosła się z kanapy i pocałowała mnie w czoło. Mimo, że od dawna była ode mnie niższa i musiała stawać na palcach, zawsze to robiła na dobranoc. – Idę spać do swojego własnego łóżka, miałam ciężki tydzień.
                Mama była pediatrą w miejscowej przychodni, jak co roku kwiecień przyniósł ze sobą epidemię przeziębień wśród dzieciaków i musiała siedzieć do późna w gabinecie. Pokiwała mi i zniknęła na schodach.
- A ty tato? Jaki miałeś dzień?
- Dużo pacjentów. Zawsze jest ktoś chory, zapamiętaj to sobie, bo dotyczy to i ludzi, i zwierząt – położył mi dłoń na policzku. – Jestem z ciebie ogromnie dumny. Jesteś mądra i utalentowana, a do tego odnosisz sukcesy w tym, co kochasz. Mam nadzieję, że dobrze wybrałaś studia.
- Chcę leczyć, tak jak wy – powiedziałam. – Ale nie mam tyle cierpliwości do ludzi, dlatego wybrałam weterynarię.
                Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc.
- Nie siedź za długo córeczko.
                Pokiwałam głową.
                Pogasiłam światła na dole i opuściłam rolety. Po cichu weszłam na pierwsze piętro i zajrzałam do pokoju moich sióstr. Były ode mnie młodsze o dwanaście lat, bliźniaczki o rudych włosach mamy i brązowych oczach taty. Kochałam je nad wszystko. Spały słodko w swoich łóżkach pod fioletowymi pościelami. Clary po prawej, a Nora po lewej. Zgasiłam lampkę, wyświetlającą gwiazdy na suficie, a później pocałowałam obie w miękkie włosy, które pachniały truskawkowym szamponem.
                Mój pokój mieścił się na poddaszu, co miało swoje zalety i wady. Miałam ogromną prywatność, mama zaglądała tu tylko, gdy przychodziła po pranie. Do sypialni przylegała nieduża łazienka. Ściany miały szaro-niebieski kolor, a światło docierało przez dwa okna dachowe i jedno na szczycie domu, które wychodziło na ulicę. Nad biurkiem równo wisiały wszystkie kotyliony z zawodów, jakie udało mi się zdobyć. Duże łóżko stało w rogu pokoju. Na szafce nocnej stało kilka zdjęć, ja z Haydenem, Royal i moja fotografia z Allie.
                Położyłam swoją torbę na fotelu i zdjęłam bluzę. W łazience wzięłam prysznic i zmyłam makijaż. Przebrana w koszulkę Haydena i krótkie spodenki położyłam się w miękkiej pościeli, pachnącej lawendą. Zadzwonił mój telefon.
- Hej kochanie – powiedziałam do aparatu.
- Już w domu? – Zapytał Hayden, usłyszałam jak ścisza telewizor i pada na łóżko.
- Tak. Wyjdziemy gdzieś jutro?
- Jasne, gdzie tylko będziesz chciała. Daj jutro znać, o której mam cię odebrać ze stajni.
- Jutro nie jadę, Royal ma wolne, a nie mam nikogo umówionego na jazdę.
- To super. W takim razie randka? Tylko wiesz kochanie, randki wymagają specjalnego dresscodu… - powiedział niskim głosem, lekko zachrypniętym, który sprawił, że ścisnęło mnie w dołku.
- Hayden… - wyszeptałam, czując drżenie dłoni. – Muszę się wyspać, dzisiaj.
                Roześmiał się. Wiedział, że zwyciężył. Nie miałam sił się mu dzisiaj opierać.
- Wiesz, że mogę przyjechać i ci w tym pomóc.
                Zaśmiałam się cicho.
- Nie pomógłbyś, kochanie. Oj, ja już cię znam. Widzimy się w takim razie jutro. Zaplanuj coś co mnie wciśnie w fotel. Teraz idę spać, a ty też nie siedź za długo. Przekaż rodzicom pozdrowienia ode mnie.
- Przekażę, Dav. Kocham cię.
- Ja ciebie też, dobranoc.
                Rozłączyłam się i podłączyłam aparat do ładowarki. Przez okno w dachu zaglądał do pokoju księżyc. Zwinęłam się w kulkę pod kołdrą i zasnęłam szybciej niż się spodziewałam. Miałam bardzo niespokojne sny, śniłam o parze niebieskich oczu wpatrujących się we mnie i cudownym barytonie, który z ogromną delikatnością wypowiadał moje imię. Nie mogłam jednak przypisać ich do żadnego znanego mi chłopaka, przy czym byłam pewna, że nie należą do Haydena.
                Nad ranem obudziło mnie ciche skrzypnięcie drzwi i lekkie kroki na drewnianej podłodze. W półmroku zobaczyłam dwie dziewczynki w piżamach z misiem i kotkiem, stojące niepewnie przy łóżku.
- Coś się stało? – Zapytałam, podnosząc się na łokciach.
- Nora miała zły sen – powiedziała Clary, łapiąc siostrę za rękę. – Przez to ja też nie mogłam spać.
- Pozwól nam spać ze sobą, proszę – poprosiła Nora.
                Uśmiechnęłam się. Przesunęłam się w stronę ściany, robiąc miejsce dla sióstr. Uśmiechnęły się słodko i wskoczyły pod kołdrę. Były tak drobne, że mogłam obie objąć jedną ręką. Pocałowałam je w miękkie włoski.
- Kocham was.
- My ciebie też – odpowiedziały równo, zaspanymi głosami i natychmiast zasnęły.
                Obserwowałam ich delikatne twarze jeszcze przez jakiś czas, nie mogłam zasnąć, a równe oddechy dziewczynek były uspokajające. Pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju przez szpary w roletach, a w ich blasku zatańczyły drobiny kurzu. Zamknęłam oczy, zapadając w głęboki sen. Tym razem nie śniłam już wcale.


___
* dove (ang.) - gołąb
Cześć :)
Dziękuję Wam bardzo za aktywność pod prologiem. 
Jest mi bardzo miło za wszystkie miłe słowa i uwagi. 

Co tu dużo mówić. Pierwszy rozdział za nami. Ci, którzy są ze mną od "Amazonki" pewnie zauważyli ogromny pierwiastek mojej osobowości w tym fragmencie, czyli konie. Są dla mnie bardzo ważne, a przy tym uwielbiam opisywać ich zachowanie, ruch.
Mam nadzieję, że się nie zawiedliście.
Wasza Raven.

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, przyjemnie się czytało ;) Było parę małych błędów, ale naprawdę małych, więc nie będę ci ich wypominać :)
    Jedno pytanko: kto to David?
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    http://konieckropka-bookgirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za to niedopatrzenie.
      David to wlasciciel stajni :) ze wzgledu na to, ze dla Tristana jest panem W., a dla Daviny - Davidem; moglobyc to niezrozumiale :)
      Przepraszam!

      Usuń
  2. Konie miłością i życiem! <3 Ach tak się cieszę, że w tym opowiadaniu będzie dużo wątków z końmi (a chociaż taką mam nadzieję) Naprawdę cudownie opisujesz przeżycia związanie z tymi wspaniałymi stworzeniami :3 Poza tym rozdział naprawdę interesujący! Na początku trzeba wszystko przedstawić i w ogóle. I zrobiłaś to niesamowicie. Ach brakuje mi powoli przymiotników. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział !
    Całuski i trzymaj się cieplutko!
    Mel <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie zabraknie! Ciesze sie, ze Ci sie podoba ;*
      Do zobaczenia!

      Usuń
    2. Bardzo a spodoba pewnie bardziej :) Nie zabraknie ich? Ach to jestem już spokojna. Mogę iść już spać xD Dokładnie... Do zobaczenia :)

      Usuń
  3. Przepraszam, że piszę komentarz dopiero dzisiaj, ale mam straszny tydzień. W czwartek przeczytałam twój rozdział, gdy wracałam od dentysty i potem w sumie miałam wszystkiego szczerze dość po ponad godzinie spędzonej w gabinecie, a wczoraj po sprawdzianie z biologii i chemii nawet nie byłam w stanie się skupić xD

    "Przede mną tydzień wypełniony końmi, prowadzeniem jazd i jeżdżeniem Royala." Takie trochę nielogiczne zdanie. Chyba bardziej pasowałoby jeżdżeniem na Royalu lub ujeżdżaniem Royala. Literówka?

    "- Masz jakieś plany na wieczór? – Zapytała moja najlepsza przyjaciółka."
    "- Już w domu? – Zapytał Hayden, usłyszałam jak ścisza telewizor i pada na łóżko."
    "- Coś się stało? – Zapytałam, podnosząc się na łokciach."
    W każdym zdaniu zapytała/zapytał/zapytałam z małej litery. "Może się zdarzyć, że w wypowiedzi bohatera występuje pytajnik, wykrzyknik lub wielokropek. Jeżeli narracja po niej następująca dotyczy tej wypowiedzi, to znak taki nie jest traktowany jak kropka, a zatem nie wymusza wielkiej litery w narracji."

    - "- Trzymaj się David – przeskoczyłam przez płot i weszłam na środek placu."
    - "- Rozwijać się z Royalem, mam nadzieję na stypendium sportowe dla nas. Ale jeszcze nie wiem, gdzie chcę studiować – spojrzałam na zegarek w telefonie."
    - "- Masz rację. Napiszę mu, żeby odebrał mnie o 19 – ostatnie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż do mnie, jednocześnie wyciągając telefon i pisząc krótką wiadomość."
    - "- Ten sam – otworzyła usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale uprzedziłam ją: Nie wiem, co tu robi i nie sądzę, żeby był tu dla mnie."
    - "- Davina – głos mojej przyjaciółki dobiegał jakby zza grubej kurtyny."
    - "- Widzisz Max, zmysł do koni nadal mam dobry – podniosła się z kanapy i pocałowała mnie w czoło."
    - "- Dużo pacjentów. Zawsze jest ktoś chory, zapamiętaj to sobie, bo dotyczy to i ludzi, i zwierząt – położył mi dłoń na policzku."
    W każdym z tych zdań powinna być kropka przed myślnikiem i zdanie po myślniku zaczęte z wielkiej litery, gdyż nie są to czasowniki oznaczające mówienie.
    Polecam poczytanie tego artykułu. Bardzo przydatny :)
    http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/

    Przepraszam, że tak narzekam, ale mam już serdecznie dość tej sterty zadań domowych. Co z tego, że już jestem po egzaminach, skoro nauczyciele stwierdzili, że co ich to obchodzi i mamy jeszcze więcej zdań domowych i sprawdzianów niż wcześniej. -.-
    Davina jest ciekawą osobą. Tylko nie mów mi, że zerwie z Haydenem dla Tristana. Będą studiować w tym samym mieście... Wydaje mi się, że to jego głos słyszała w czasie snu... I jakoś tak on wydaje mi się ciekawszym osobnikiem, niż Hayden xD Ale i tak nie sądzę, że powinna zmieniać chłopaka. Więc nawet nie próbuj! xD (Wiem, że nie mam nic do gadania w tej sprawie, ale taka już jestem :D)
    Teraz będę kurde myśleć, kto wtedy zaginął w prologu. Dziękuję bardzo! Allie? Któraś z jej sióstr? A może dopiero pozna tę osobę?
    W sumie Royal to nie znaczy królewski albo wspaniały? Fajne imię ^^ Poza tym wątek z końmi na pewno będzie świetny :) Tak, jak w Amazonce.
    Pozdrawiam cieplutko
    Kate <3
    PS Przepraszam, że aż tyle piszę, ale już tak mam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobra dlugosc komentarza! :D
      Zadawalajaca xd
      Zaczne od poczatku - jezdzenie Royala. To slang jezdziecki, a skoro i ja, i Davina siedzimy w tym srodowisku to spodziewajcie sie wlasnie takich typowych okreslen. Wiem, ze to dziwnie brzmi, ale jest charakterystyczne dla danej postaci. Zalezy mi na jej realnosci, przez to wlasnie takie, a nie inne uzyte slowo. Swoja droga - konie ujezdzaja kowboje ;)
      Dziekuje za informacje do dialogow. Powiedzmy sobie szczerze, kiedys nie zwracalam na nie zbyt duzej uwagi i nie skupialam sie na ich poprawnym wprowadzaniu. Stad tez moje bledy, ale kazda uwage biore do serca, i tak przy 5 rozdziale moze juz nie bedzie sie do czego przyczepic.
      Co do Daviny, Haydena i Tristana. Pozyjemy, zobaczymy :) nic nie zdradze!
      Royal to krolewski - poza tym to jednoczesnie proste imie, ale z elegancja godna dobrego konia.
      Dziekuje jeszcze raz za komentarz, a przede wszystkim za taka wnikliwa analize tekstu - nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy, ze ktos poswiecil SWOJ czas, MOJEMU tekstowi.
      Ucalowania,
      Raven

      Usuń
    2. Dzięki za wyjaśnienie :) Jaka taka nie w temacie. W życiu na koniu nie siedziałam, mimo tego, że mieszkam na wsi xD
      Szczerze, ostatnio mam jakąś straszną fazę na wytykanie błędów przez przeczytanie pierwszej części Darów Anioła. Matko, jakie to było złe i tragiczne. W życiu nie czytałam tak nudnej książki (poza Romeo i Julia, którego szczerze nienawidzę) Totalnie nie polecam.
      Ale wnikliwa analiza twojego tekstu była wręcz przyjemnością w międzyczasie odrabiania lekcji :D I nie oceniaj siebie zbyt surowo. Każdemu zdarzają się błędy, a czytelnicy są po to, by je autorowi uświadomić, aby nie popełniał ich więcej. Poza tym, nikt nie jest idealny :)
      Papa <3

      Usuń
    3. Dobra uwaga, ale ja akurat DA strasznie polubilam. Ale moze to dlatego, ze Jace'a juz wtedy mial grac Jamie Campbell Bower. Ale nie kazdy lubi wszystko i co najlepsze nie musi :)
      Dziekuje za mile slowa! :*

      Usuń
  4. Dobra, po pierwsze, bo nie wytrzymam, dlaczego u licha dajesz opisy z akapitów, a dialogi już nie? To się tak ciężko i źle czyta, że człowiek ciągle gubi się w tekście, nie może tak być :/ Radziłabym Ci od razu to poprawić, bo niestety aż mnie oczy rozbolały XD
    Swoją drogą, przyjemnie się czytało, mimo że nie widzę u Ciebie takiej swobody wypowiedzi. Nie wiem dlaczego odniosłam wrażenie, że dziewczyna nie ma takich luźnych kontaktów z rodzicami, jakoś zbyt oficjalnie Ci to wyszło.
    Zobaczę, co dzieję się w kolejnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń